Sitodruk to technika, która w latach 60. wiązała się ściśle z rebelianckim wówczas pop-artem, wywracającym do góry nogami ugłaskaną mieszczańską codzienność, nadając jej nowe znaczenia. Kojarzona była głównie z Andym Warholem i lewicową rewolucją obyczajową. Tymczasem siostra Corita, nauczycielka na wydziale artystycznym uczelni Niepokalanego Serca w Los Angeles, weszła w ten obszar i nadała mu wymiar duchowy.
W nowoczesny i rzucający się w oczy sposób mówiła o miłości, nadziei i zaufaniu. I o Bogu oczywiście. Jej podejście było nowatorskie, ale wpisywało się idealnie w ducha czasów: hipisowskiej rewolty, wojny w Wietnamie, głodu na świecie i zmian, jakie zapowiadał Sobór Watykański II. Jej prace były rozpowszechniane na billboardach, plakatach, okładkach, a nawet znaczkach pocztowych. Obok liter drukowanych stosowała też pismo odręczne, które zostało później użyte jako font Corita, często stosowany w cytowaniu biblijnych wersetów na plakatach kościelnych. Choć miała poparcie współsióstr, to bywała niezrozumiana w środowiskach katolickich. Była kobietą, zakonnicą, artystką, na welon nakładała wianek i tworzyła hasła odwołujące się do Boga za pomocą sloganów reklamowych. I to wszystko ponad pół wieku temu.
Corita Kent, około 1970 r., Los Angeles, fot. Image courtesy of the Corita Art Center/www.corita.org © 2021 Estate of Corita Kent/ Immaculate Heart Community/ Licensed by Artists Rights Society (ARS), New York.
Pop-art
Urodziła się w 1918 r., wychowała w Hollywood i od razu, kiedy tylko osiągnęła pełnoletniość, wstąpiła do klasztoru Sióstr Niepokalanego Serca Maryi w Los Angeles, którego charyzmatem była edukacja dziewcząt i młodych kobiet. Osiemnastoletnia Frances przybrała imię Maria Corita, a ponieważ miała talent, to będąc w nowicjacie, studiowała w szkole artystycznej w Otis. Później zdobyła licencjat w Immaculate Heart Collage i tytuł magistra historii sztuki na Uniwersytecie Kalifornijskim. I sama zaczęła uczyć sztuki, wprowadzając do zgromadzenia twórczy ferment.
Siostra Corita rozjaśniała i odświeżała poprzez sztukę codzienność. Zapraszała do uważnego patrzenia, do pilnej obserwacji i twórczego przetwarzania. Jej unikalny system nauczania zaczynał być coraz bardziej znany już nie tylko w Los Angeles, ale w środowiskach akademickich w całych Stanach, ponieważ była często zapraszana na gościnne wykłady z nauczania sztuki. W czasie tych podróży poznawała artystów, a tych bardziej znanych zapraszała do Immaculate Heart Collage na spotkania z jej uczniami. Gościli u niej m.in. John Cage i Alfred Hitchcock. Pragnęła poprzez nauczanie sztuki wzbudzić w uczniach ciekawość i uważność, co służyłoby nie tylko praktyce artystycznej, ale i duchowej. Wszystko po to, aby odnaleźć piękno w codzienności i odzyskać pierwotny dziecięcy zachwyt nad światem. Zadawała ćwiczenia. Przykład? Zerwij prawą ręką kwiat mleczu, a lewą ręką drugi kwiat mleczu. Przez pięć minut obserwuj je uważnie. Potem zapisz, czym się od siebie różnią.
Corita nauczyła się metody sitodruku już jako nowicjuszka i upodobała go sobie szczególnie w czasie kursu artystycznego na uniwersytecie. Początkowo odbijała prace o tematyce religijnej, przedstawienia nawiązujące do sztuki bizantyjskiej i średniowiecznej, które powoli zaczęła modernizować, nakładając na wizerunki nowe warstwy farby. Gryzące kolory, uproszczone postaci, widoczne pociągnięcia pędzlem i zacieki, wszystko to przypominało ekspresjonizm i prymitywizm panujący w europejskich środowiskach artystycznych w połowie XX wieku. W 1962 r. siostra Corita po raz pierwszy zobaczyła prace Warhola. W jednej z galerii w Los Angeles stanęła przed jego słynną puszką z zupą i pomyślała, że można by tutaj dodać trochę głębi. I wykonała swoją pierwszą pracę wpisującą się w nurt pop-art. Ludzkość otoczona reklamami, atakowana przez billboardy nakazujące kupować, konsumować, korzystać, potrafi odczytywać tego rodzaju komunikaty.
W 1964 r. wykorzystała reklamę chleba wzbogaconego o jakiś składnik firmy Wonderbread. Pracę zatytułowała Żeby oni mogli mieć życie. Ów „chleb wzbogacony” tym razem „reklamował” Ciało Chrystusa. Krył się w nim jeszcze inny przekaz dotyczący problemu głodu na świecie. Corita w niewielkiej przestrzeni grafiki dopisała ręcznie cytat z Gandhiego: „Jest tak wielu głodnych ludzi, że Bóg nie może im się ukazać inaczej jak w postaci chleba”. Odtąd Corita Kent będzie łączyć grafikę z literami z szablonów reklamowych i z odręcznym pismem, będzie bawić się typografią i reklamą i będzie nadawać swoim pracom znaczenie duchowe i społeczne. Hasła reklamowe otworzyły przed nią inspirującą przestrzeń, pełną znaczeń odwołujących się do duchowości. Kiedy Pepsi reklamowało się hasłem „come alive” („ożywienie”), ona wykorzystując tę grafikę, dopisywała cytat ze św. Ireneusza: „Chwałą Boga jest człowiek w pełni żywy”. Mawiała, że właściwie wszystkie słowa, jakich potrzebujemy, znajdują się w reklamach, i wykorzystywała je, nadając im nowy kontekst.
Dar języków, Corita Kent, 1955 r., sitodruk, 18 x 24 cale, fot. Image courtesy of the Corita Art Center/www.corita.org © 2021 Estate of Corita Kent/ Immaculate Heart Community/ Licensed by Artists Rights Society (ARS), New York.
Love
Wkrótce w klasztorze powstała pracownia sitodruku, gdzie siostra Corita zaczęła powielać swoje prace z pomocą sióstr. Jej prace stawały się coraz bardziej jaskrawe, zbitki słów i całych fraz scalały się w jasny ewangeliczny przekaz, tak jak np. w pracy zatytułowanej Jezus nigdy nie zawodzi. Siostra Corita Kent stała się znana. W roku 1966 trafiła na okładkę „Newsweeka”, a „Harper’s Bazaar” umieścił ją na liście 100 kobiet, które osiągnęły sukces. Dziwiono się, że jest równocześnie zakonnicą i artystką, jakby te rzeczywistości nawzajem się wykluczały. Dodawano: jaka ona nowoczesna!
Ona tymczasem z wielką nadzieją spoglądała na wydarzenia Soboru Watykańskiego II. Jan XXIII mówił, że nadszedł czas, żeby wpuścić do Kościoła trochę świeżego powietrza. Podkreślał znaczenie dialogu z przedstawicielami innych religii, otwarcia na nową muzykę i sztukę w Kościele oraz większego zaangażowania świeckich. Sztuka siostry Cority wpisywała się w ten nowy trend. Wielka entuzjastka soborowych reform była jednak kompletnie niezrozumiana przez ówczesnego arcybiskupa Los Angeles. To, co dziś zupełnie nie dziwi, wpisując się w dzieła nowej ewangelizacji, w tamtych czasach oburzało. Praca Let the Sunshine In („Niech słońce zabłyśnie”), której tytuł był fragmentem popularnej w tamtych czasach piosenki, przedstawiała postać papieża Jana XXIII i oznaczała wezwanie i zachętę do otwarcia okien i wpuszczenia do Kościoła świeżego powietrza i słonecznego światła. Niestety, spotkało się to z całkowitym odrzuceniem przez kard. Jamesa Francisa McIntyre, który nazwał jej sztukę „dziwną i złowrogą”.
Pod koniec 1968 r. siostra Corita po 30 latach musiała opuścić zakon. Przeniosła się do Bostonu i dalej zajmowała się sztuką, tyle że coraz bardziej zaangażowaną społecznie i politycznie. Zawsze stawała po stronie udręczonych, w swoich grafikach wypowiadała się przeciwko wojnie, rasizmowi, biedzie i wykluczeniom. Pokazując ciemne strony świata, jednocześnie starała się dawać nadzieję. Porzuciła aktywizm, gdy zachorowała na raka. Jej sztuka stała się bardziej filozoficzna i duchowa. To wtedy powstały słynne projekty, w których najważniejsza było słowo „Love”, czyli „Miłość”, wśród nich popularny znaczek pocztowy rozpowszechniany w latach 80. z napisem „Love” czy plakat z krótkim napisem „Miłość to trudna praca”. Były spokojniejsze, wręcz minimalistyczne, bardzo uproszczone. Napisy wydają się nagle urwane, jakby nie zdążyła ich dokończyć, bo czasu rzeczywiście jej brakowało. Poruszający jest zwłaszcza prosty barwny projekt z niekończonym napisem: „I Love You very…”.