Logo Przewdonik Katolicki

Wspólnoty nie mogą być zajęciem dodatkowym

Krzysztof Jankowiak
fot. Agnieszka Robakowska/PK

Jednym z miejsc, w których nawrócenie duszpasterskie powinno się dokonać, są kościelne wspólnoty oraz stosunek do nich. Zgodnie z intuicją ks. Franciszka Blachnickiego, który twierdził, że w małej grupie „wyraża się istota Kościoła”.

Przed kilku laty uczestniczyłem w spotkaniu, na którym grono księży podsumowywało skończoną właśnie kolędę. Mówiono między innymi o nieobecności młodzieży na kolędzie, wskazując zresztą, że wynika to w znacznej mierze z obiektywnych przyczyn jak choćby liczne zajęcia pozalekcyjne. Niemniej podkreślano, że kolęda raczej przestała być miejscem, w którym ksiądz może dotrzeć do młodzieży. Myślę, że warto docenić to, że księża przywiązują wagę do docierania do młodzieży, jednak uświadomiłem sobie wtedy, że w tym samym czasie na tym samym terenie była młodzież, która dość rozpaczliwie szukała księdza. Było bowiem tak, że w czasie kolędy w tym województwie trwały ferie zimowe zawsze wykorzystywane przez ruchy i wspólnoty na organizowanie rekolekcji dla młodzieży. Między innymi świeccy odpowiedzialni z Ruchu Światło-Życie przygotowali rekolekcje, żaden ksiądz nie mógł być jednak z nimi cały czas, gdyż podstawowym obowiązkiem wszystkich moderatorów będących wikariuszami w parafiach było chodzenie na kolędę. Było więc tak, że w jednym miejscu – na kolędzie – byli księża, którym brakowało młodzieży, a w innym miejscu – na rekolekcjach – była młodzież, której brakowało księdza.

Duch wspólnoty
Nawrócenie duszpasterskie to pojęcie, o którym często wspomina papież Franciszek. Myślę, że jednym z miejsc, w których nawrócenie duszpasterskie powinno się dokonać, są właśnie wspólnoty kościelne oraz stosunek do nich. Owszem, patrzy się na nie coraz bardziej pozytywnie, raczej do przeszłości należą sytuacje, gdy odmawiano grupom miejsca w parafii, niekiedy wprost zakazując spotkań. Ciągle jednak wspólnoty traktuje się jako coś dodatkowego, sympatyczny – ale jednak – dodatek do głównego nurtu życia Kościoła. W konsekwencji zaangażowanie księdza w jakiś ruch oceniane jest zazwyczaj oczywiście pozytywnie, jednak najczęściej może mieć ono miejsce po wypełnieniu podstawowych obowiązków, do których wspólnota nie należy. Ks. Franciszek Blachnicki tymczasem twierdził, że mała grupa jest „znakiem Kościoła, formą jego urzeczywistniania się”, w niej „wyraża się istota Kościoła”.
Założyciel Ruchu Światło-Życie wskazywał, że pragnienie wspólnoty jest konsekwencją żywej relacji z Bogiem. Duch Święty daje bowiem wówczas miłość: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). Miłość „zwraca człowieka ku drugiemu; dzięki niej osoba posiada siebie w dawaniu siebie; ona skłania do bezinteresownej służby dla dobra drugiego” – mówił ks. Blachnicki. „Z chwilą gdy Duch Święty zstępuje w serca ludzi i działa w nich, powstaje wspólnota ludzi z Bogiem: z Bogiem Ojcem przez Syna w Duchu Świętym. Ta wspólnota jest źródłem powstawania wspólnoty międzyludzkiej, braterskiej”.

Od osoby do osoby
Ks. Franciszek Blachnicki mówił, że wspólnota jest najważniejszym obrazem Kościoła w nauczaniu Soboru Watykańskiego II. Podkreślał jednak, że urzeczywistnianie wspólnoty dokonuje się przez małe grupy. „Droga do wspólnoty większej, na przykład ogólnoparafialnej, prowadzi tylko poprzez małe grupy, bo przecież wspólnota może powstać tam, gdzie osoby spotykają się ze sobą. Wspólnota to grupa osób, które wzajemnie otwierają się ku sobie w postawie dawania siebie. Wspólnota jest wynikiem relacji między osobami; muszą to być relacje konkretne, a nie jakaś mglista idea jedności. Ta jedność musi iść od osoby do osoby. Wspólnota może powstać tam, gdzie ludzie znają się po imieniu, gdzie są wzajemnie dla siebie obecni, gdzie powstają między nimi wielorakie, różne relacje. Dlatego właśnie tylko w małej wspólnocie ta jedność może się stać przedmiotem doświadczenia”. Można jeszcze dodać, że w  małej wspólnocie budujemy jedność w całej jej realności. Nie jesteśmy przecież idealni, mamy swoje wady, nie zawsze zachowujemy się odpowiednio. I właśnie tutaj może rozwijać się prawdziwa miłość braterska. Nie jest trudno kochać setki osób, z którymi ma się tylko sporadyczny powierzchowny kontakt. Prawdziwa miłość sprawdza się w budowaniu jedności z realnymi ludźmi, których nie zawsze jest łatwo przyjmować.

Więcej niż grupa
Jednak nie o każdej grupie przykościelnej można powiedzieć, że jest wspólnotą. „Jeżeli na przykład jakaś grupa świeckich spotyka się raz w miesiącu na plebanii przy herbacie, czyta tam jakieś artykuły (…) lub słucha referatu, a potem dyskutuje i rozchodzi się do domów, to oczywiście trudno o niej powiedzieć, że jest Kościołem, narzędziem Kościoła, znakiem Kościoła” – mówił ks. Blachnicki. Założyciel Ruchu Światło-Życie wskazywał, że istotne cechy wspólnoty opisuje Nowy Testament. W pierwszym rzędzie wspólnota razem rozważa słowo Boże i to słowo staje się słowem życia, a więc kształtuje tę wspólnotę. „Grupa, która gromadzi się wokół światła Bożego słowa po to, żeby to słowo stawało się w niej życiem, żeby swoje życie temu słowu poddawać spełnia istotny warunek, upoważniający do nazwania jej «żywym Kościołem». Jest ona znakiem Kościoła, bo cały Kościół jest wspólnotą tych, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go”. Kościół jest również wspólnotą ludzi, którzy się modlą, więc na słowo Boże wspólnota odpowiada modlitwą. Ważnym elementem życia wspólnoty jest również liturgia. „Wspólnota koncentruje się  wokół ofiary zbawczej Chrystusa, wokół Jego śmierci i zmartwychwstania”. Uczestnictwo w liturgii, czy to w ramach samej wspólnoty czy w większej grupie, tworzy i formuje wspólnotę. Słuchanie słowa Bożego i modlitwa prowadzą do przemiany życia wspólnoty tak, że objawiają się w niej owoce Ducha: radość, cierpliwość, przebaczenie, miłość. Dzięki temu wspólnota daje świadectwo o Bogu. I wreszcie członkowie wspólnoty odkrywają w sobie charyzmaty i wzajemnie nimi służą, a cała wspólnota podejmuje służbę na zewnątrz. „Jeśli w małej wspólnocie te wszystkie elementy są obecne, to możemy o niej powiedzieć, że jest znakiem, formą urzeczywistniania się Kościoła” – mówił ks. Blachnicki. 

Dla parafii
Tu też jest moim zdaniem pole do nawrócenia duszpasterskiego – warto rozważyć, czy wszystkie nasze przykościelne grupy (choćby nazywały się duszpasterstwami) można nazwać rzeczywiście wspólnotami. Jeśli ksiądz zbiera młodzież albo dorosłych dla wspólnego uprawiania sportu czy jakichś zajęć kulturalno-oświatowych, to nie sposób mówić o tworzeniu wspólnoty chrześcijańskiej. Tego typu działania mogą być oczywiście jak najbardziej potrzebne – ważne jest, by parafia była miejscem przyjaznym dla wszystkich, które zaspokaja najróżniejsze potrzeby, są ludzie, którzy dotrą do parafii tylko na zajęcia sportowe czy kulturalne. To wszystko trzeba jednak widzieć we właściwej perspektywie – jako pewien etap czy też formę dodatkową, nie zaś jako ostateczny cel ani podstawowy sposób aktywności parafialnej. Ale również grupy kościelne zbierające się w celach ściśle religijnych warto ocenić pod kątem nowotestamentalnych kryteriów przytoczonych przez ks. Blachnickiego.
Ks. Franciszek Blachnicki wskazywał na znaczenie wspólnot: „Małe komórki rozsiane dzisiaj w całym Kościele sprawiają to, że Kościół ma w sobie moc do odnawiania świata”. Trzeba bardzo mocno podkreślić, że wspólnoty nie mają w żadnym wypadku być czymś odrębnym, wyizolowanym ze zwyczajnego życia kościelnego. Ks. Blachnicki jako miejsce ich obecności i zaangażowania widział parafię. Odnowa parafii była jednym z najważniejszych tematów podejmowanych przez założyciela Ruchu Światło-Życie. Jeśli pisał o konieczności tworzenia małych wspólnot, to nie po to, by przeciwstawić je parafii. Dokładnie przeciwnie – wspólnoty przez swoją obecność i zaangażowanie mają odnawiać parafię i nadawać jej dynamizm. Ks. Blachnicki głosił wizję parafii jako wspólnoty wspólnot. „Jeśli ktoś chce rzeczywiście zbudować wspólnotę w parafii, to musi zacząć od tworzenia małych wspólnot – żywych komórek, które potem ożywią ten wielki organizm” – mówił. 

Zakorzeniona płynność
Obecność wspólnot w parafii rodzi dziś dodatkowe wyzwania spowodowane dużą mobilnością współczesnego społeczeństwa, częstymi zmianami miejsca zamieszkania, co przecież nie oznacza automatycznie zmiany wspólnoty. Bywa na przykład tak, że jeśli powstaje parafialny krąg Domowego Kościoła złożony z młodych małżeństw, po kilku miesiącach żadne z tych małżeństw może już nie mieszkać na terenie danej parafii. Potrzebne jest tutaj elastyczne podejście, wychodzenie poza schematy, zarówno ze strony wspólnot, jak i księży. Bywa, że członkowie wspólnot nadal angażują się w parafii, do której przynależy wspólnota, częściej chyba podejmują zaangażowanie w aktualnej parafii, niekiedy przechodząc do znajdującej się tam wspólnoty. Ważne jest, że również księża nie ograniczają swojego zaangażowania do grup ściśle parafialnych. Byłoby dobrze, gdyby nie było to traktowane jako zajęcie dodatkowe, ale będące realizacją normalnych obowiązków. Sytuacja, w której wszyscy członkowie wspólnoty mieszkają na terenie jednej parafii jest pożądana i idealna, stwarza o wiele większe możliwości zaangażowania, ale nie zawsze niestety jest możliwa.

Jan Paweł II w 2003 r. w swoim ostatnim liście skierowanym do Ruchu Światło-Życie pisał: „Prawdziwie Boża była myśl ks. Blachnickiego, by ten Ruch związać z parafią. Nie odchodźcie od tej idei. Trwajcie w lokalnej wspólnocie Kościoła i ożywiajcie ją Waszą wiarą”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki