W Mitologii Jana Parandowskiego mit o Narcyzie zajmuje tylko jeden akapit, dlatego pozwolę sobie przytoczyć go tutaj w całości: „Był sobie piękny chłopiec imieniem Narcyz. Wszystkie nimfy go znały, bo wciąż przesiadywał w lasach i górach. Kochały się w nim, ale on kochał tylko łowy i nie chciał słyszeć o innej miłości. Gdy jednak raz nachylił się nad strumieniem, by napić się wody, ujrzał własne odbicie. Zdumiał się nad swą pięknością i z owego zdumienia zrodziła się miłość. Narcyz zakochał się sam w sobie. Nie mogąc odwzajemnić miłości, stale spoglądał w źródło. W końcu umarł z tęsknoty, a gdy go złożono w ziemi, na grobie wyrósł kwiat o białych płatkach i złotym sercu, który nazwano – narcyzem”.
Początkowo nie ma w tym micie mowy o miłości do samego siebie, tylko o umiłowaniu łowów. Nie wiemy nic o zalotach nimf, które mogłyby Narcyza wyrwać z jego sposobu życia. Dlatego trudno mi znaleźć w tym momencie jego historii jakiś zarzut przeciwko bohaterowi. Tragiczna chwila w historii o Narcyzie następuje, gdy chce on spełnić bardzo podstawową potrzebę: napić się wody. Czy w tej potrzebie zaczerpnięcia wody nie spotkały się dwie tęsknoty Narcyza – fizyczna za piciem i wewnętrzna – za miłością? Ta druga nienazwana, ale zapewne głęboka i paląca go w całej jego osobie.
Zgoła inaczej historię Narcyza przytacza rzymski poeta Owidiusz w Metamorfozach. Dla zainteresowanych jest to pieśń XIV. W tej wersji istotą był spór Jowisza i Junony, czy lepiej być kobietą, czy mężczyzną. Ten zdaje się małostkowy spór rozwiązać miał Tyrezy, ale dlatego, że nie zawyrokował po myśli Junony, został przez nią pozbawiony wzroku. W efekcie Jowisz wysyła go, by był wyrocznią. Przybywa do niego Lirjopa, matka Narcyza i uzyskuje taką odpowiedź na niepokój swojego serca:
„Wróż, spytany, czy Narcyz lat szczęśliwych dozna,
Odpowiedział: »Jeżeli sam siebie nie pozna«.”
Czyżby paradoksalnie czasami lepiej było NIE poznać samego siebie? Dlaczegoż by nie?! Żyjemy dziś w sidłach samoświadomości. Ale chyba nader często współczesny człowiek pozornie „poznaje siebie”, a tak naprawdę projektuje na siebie oczekiwania innych. Wydaje się, że o psychice, emocjach człowieka i jego kondycji wiemy wiele – wszak mamy tyle narzędzi terapeutycznych, psychologicznych, poznawczych… Tu jednak następuje niejednokrotnie rozczarowanie, gdy z tych narzędzi korzystamy nieumiejętnie. Albo oszukujemy się, uznając, że narzędzie zastąpi pracę, którą sami musimy wykonać.
U Owidiusza pojawia się jeszcze jedna bohaterka tego mitu – nimfa Echo, która z pewnego względu nie może sama wyrazić swoich słów, jak echo powtarza tylko strzępy słów Narcyza. To ona w pewien sposób naprowadza go do zdroju, w którym Narcyz zobaczy swoje oblicze, bo ten znużony już poszukiwaniem głosu, który woła go z miłością, zapragnie napić się wody… Dalszą część tej historii już znamy. Zatrzymajmy się jednak przy postaci Echo. Powtarza ona słowa Narcyza. Trudno mi nie pomyśleć w tym momencie o osobach, które budując relacje, zamiast dążyć do wspólnego spotkania potrzeb, odpowiadają tylko na realne, a w moim odczuciu częściej wyobrażone oczekiwania innych. Nie da się budować dojrzałych relacji w oparciu o echo, a więc niepełny, jedynie odbity dźwięk pragnień drugiej osoby. Kolejne rozczarowanie następuje, gdy nie możemy, nie chcemy lub nie jest nam dane, by te pragnienia realnie spotkać.
A może Narcyz jednak nie umarł? Powiedzą Państwo – co za bzdury! Nie dość, że odnosi się autor do jakiegoś przedwiecznego tekstu, to jeszcze podważa jego przebieg, a jest przecież napisane, że umarł i koniec. Ja także chcę poszukać dowodu w tekście i odniosę się do wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej Narcyz
„Nad sadzawką oprawną w modre rozmaryny
klęczałem, zapatrzony w moją twarz młodzieńczą,
by się w niej doszukać przyczyny,
czemu mnie nie kochają i za co mnie męczą?”
Zaskakujące? Ja także czytając wiersz, zastanowiłem się, dlaczego nikt wcześniej nie zapytał Narcyza o jego uczucia. Mit mówi, że kochał łowy, Owidiusz kreśli jego piękno i zachwyt innych nad jego osobą. Nikt jednak nie próbuje wniknąć w to, co czuje bohater, nie szuka jego pustki lub tęsknoty. Pawlikowska nie uśmierca Narcyza i ja także pozwolę mu, by po spojrzeniu w swoją twarz dalej żył. Bo jeśli znajdzie odpowiedź na zadane pytanie, jeśli rozczaruje się tym, że nie jest samowystarczalny i że o własnych siłach może doświadczyć miłości, to może poszuka jej głębiej, znajdzie sposób, by pochwyciła go miłość większa niż taka, którą on sam wzbudziłby do siebie.