Ta przypowieść nie jest o niesprawiedliwym obdarowaniu. Nie każdy dostaje tyle samo. I dla autora przypowieści nie stanowi to żadnego problemu. Tak jest i na tym nawet polega urok tego świata, że każdy ma inne i w innej mierze uzdolnienia. Gdyby wszyscy mieli talent Blechacza, to filharmonie zbudowane byłyby z samych scen, a widownie byłyby puste. Dobrze zatem, że jest jak jest. Problem, którego dotyka Chrystus, to stosunek do darów, które otrzymujemy, a precyzyjniej mówiąc, do Tego, który obdarował. I prawdę mówiąc, jest to zasadnicze zagadnienie w życiu każdego człowieka. Po pierwsze, czy czuję się obdarowany, po drugie, kto mnie obdarował, po trzecie, co z tym zrobię. I ten ostatni punkt w dużej mierze, według autora przypowieści, wynika z drugiego. Zatem zostaje przed nami postawione proste pytanie: „Co myślę o tym, który mnie obdarował? Jaki obraz Boga noszę w sobie?”. Czy jest on prezesem korporacji o nazwie World Development Company, dla którego liczą się globalne zyski? Gdzie każdy zatrudniony musi żyły wypruwać, by mieć swój wkład w rozwój firmy, ale priorytetem absolutnym jest nie generować strat, bo za to ogień, dym i siarka? Lepiej zatem nie ryzykować i prezesa nie złościć ewentualnymi stratami. Może jakoś się uda. Jest to typ hardy i twardy, ale jak zobaczy, że nie stracił, to już jakoś tam będzie.
I właśnie tak wygląda nastawienie wielu z nas. Najważniejsze – nie grzeszyć. Bez skazy, bez strat, choć bezproduktywnie. Byleby nie było mi co zarzucić. Postawę tę pracowicie podtrzymują historyjki z pacholęcych lat o diabełkach, które rozsiadły się tu i ówdzie i z zapałem każdy nasz grzech spisują, robią straszne analizy, zestawienia i wykresy. Zabrakło w tych opowieściach aniołków, które by wszystkie nasze dobre czyny równie pracowicie spisywały i nie pozwoliły żadnej takiej perełce na ziemię upaść. A przede wszystkim zabrakło konstatacji, że grzechami interesuje się diabeł i jego giermkowie, a tym, co dobre – Bóg i jego wojsko niebieskie.
Przypowieść zachęca zatem do zainwestowania swych aktywów i puszczenia w obieg wszystkich swych zdolności, nie bacząc na wielkość zysku, bo nie chodzi tu o ilość, ale o sensowność.