Chrystus sięga do Księgi Izajasza. Wydobywa z niej pięknie opisaną, a jednocześnie straszną opowieść o winnicy. Wprowadzając do niej swoje modyfikacje i nową dramaturgię, przedstawia słuchaczom jako przypowieść wywołującą poważne obawy. Gospodarz wybudował wspaniałą winnicę: otoczył ją murem, wykopał tłocznie, zbudował wieżę, ale obsługa okazała się felerna: nie dość, że nie chciała oddać należnych mu zysków, to jeszcze okazała się agresywna, a nawet zdolna do mordu. Chrystus zgodnie z hebrajskim stylem opowiadania wprowadza wyolbrzymienia – hiperbolizmy, by z jednej strony opowiadanie zapadało w pamięć, a z drugiej, by trochę bulwersowało. I, jak mi się wydaje, zamierzony efekt osiąga.
Tę przypowieść możemy czytać wąsko – odnosić ją do Mesjasza, który przychodzi do swojej własności i zostaje odrzucony, a nawet zabity. Chrystus mówi o sobie i swej misji i jest to wypowiedź profetyczna. Ale przypowieść tę można czytać też dużo szerzej, jak zwykło się czytać przypowieści. Winnicę można traktować jako figurę, pod którą zmieści się wiele różnych desygnatów. Spróbujmy w to miejsce wstawić choćby parafię. Dajmy na to – świetnie zorganizowaną, z wieżą i solidnym ogrodzeniem, ale nieprzynoszącą owoców miłosierdzia i prawdziwie braterskiej wspólnoty. Aż przyprawia o ciarki, prawda? Można też próbować podstawić w miejsce winnicy rodzinę. Taką z solidnym domem z sypialniami, kuchnią i spiżarnią. Jednak, prócz schronienia przed zimnem i deszczem, nie wydaje ona owoców rodzinnego życia, obfitującego we wzajemne zrozumienie, serdeczną dobroć, gościnność i schronienie dla życiowo rozbitych. Można pójść jeszcze dalej i próbować podłożyć siebie jako ów desygnat. Pan świetnie nas wyposażył. Dał ciało, umysł, pamięć, zdolności i uczucia. A gdy szuka owoców w postaci zwykłej ludzkiej dobroci, troski o słabszych, pasji budowania przyjaźni i temu podobnych, spotyka go ogrom pretensji, a nawet wrogość i odrzucenie. Gdy o tym myślę, zdając sobie sprawę, co pan winnicy zrobił z tego typu włodarzami, robi mi się zimno i gorąco. Więc może lepiej w takie szerokie czytanie przypowieści nie wchodzić. Owszem, dowiem się mniej, ale spać będę spokojniej. Oj, tylko czy aby na pewno?