Logo Przewdonik Katolicki

Jak Wojtyła uczył nas rozmawiać

Maciej Zięba OP
fot. Sipa-press/East News

Obchodzimy stulecie urodzin Karola Wojtyły i od dawna głoszę – z coraz większym przygnębieniem – że jego myśl ignoruje lewica, ale także prawica. Ze smutkiem, ale mogę to zrozumieć – są one dla nich niewygodne.

Parędziesiąt lat temu jednym z najważniejszych słów było słowo „dialog”. „Filozofię dialogu” uprawiali tak wybitni myśliciele jak Martin Buber czy Emanuel Levinas, a u nas Józef Tischner. Sobór Watykański II – napisze Jan Paweł II – to „wielkie otwarcie na dialog”. Dynamicznie rozwijał się dialog ludzi wierzących z niewierzącymi, dialog ekumeniczny i dialogi międzyreligijne. Dziś to słowo jakby wyblakło i zwietrzało, odłożono je do lamusa historii. Skoro każdy człowiek posiada swoją własną prawdę, to o czym debatować w erze postprawdy?

Farbowany fałsz
Dla przysięgłych wyznawców lewicy oraz prawicy kojarzy się ono ze słabością własnych przekonań. Tradycjonaliści w Kościele uważają, że dialog nieuchronnie prowadzi katolików na manowce, że rozcieńcza „katolicką prawdę” i prowadzi do indyferentyzmu przekonań. Słowo „dialog” nabrało dziś konotacji nijakiej, bezbarwnej konwersacji, czy też miałkiej dyplomacji, której celem jest wypracowanie kompromisu za wszelką cenę.
Obchodzimy właśnie stulecie urodzin Karola Wojtyły i od dawna – z coraz większym przygnębieniem – głoszę, nie tylko, że jego myśl oraz dzieło ignoruje lewica, a także prawica. Ze smutkiem, ale mogę to zrozumieć – są one dla nich niewygodne, bo papież wymyka się wszelkim ideologicznym schematom. Znacznie gorzej, że my, katolicy w Polsce, popełniamy „grzech zapomnienia”. I niech nie uśpią nas kolejne akademie, uroczystości oraz mnogość pomników im. Jana Pawła II. Jeżeli za tą chęcią uczczenia papieża Polaka nie idzie poważna refleksja nad jego nauczaniem, jeżeli nie ma ono znaczącego wpływu na postawę polskich katolików, na życie polskich parafii, na decyzje polskich biskupów, to są to jedynie – przywołując frazę tak ukochanego przez Karola Wojtyłę autora Wesela –  „szopka, podłe maski, farbowany fałsz, obrazki”. 

Mimo trudności
Dla Jana Pawła II dialog nie ma nic wspólnego z dyplomacją, permanentnym debatowaniem, czy też poszukiwaniem kompromisu pomiędzy stronami, nie jest też pokusą skłaniającą do indyferentyzmu. Jest on dla Kościoła – jak pisze papież – „sposobem wypełniania jego działalności”. Jest wpisany w sam rdzeń katolickości. Nie jest to zatem kwestia indywidualnych upodobań, intelektualnych mód czy politycznych koniunktur. Dialog – pisał Karol Wojtyła już w Osobie i czynie – jest „metodą kształtowania i pogłębiania solidarności ludzkiej”.
Wojtyła był też świadom możliwości instrumentalnego potraktowania dialogu, pozorowania go dla swoich celów, używania w rozgrywkach politycznych. Wszystkie te niebezpie-
czeństwa i trudności nie mogą jednak podważyć idei dialogu jako takiej. „Należy przyjąć zasadę dialogu – pisał – bez względu na trudności, jakie wyłaniają się na drodze do jego urzeczywistnienia”. Jako papież jeszcze wzmocni swój głos, przypominając w jednym z orędzi, że „dialog stanowi centralny i niezbędny element każdej etycznej myśli ludzkiej, kimkolwiek by ci ludzie nie byli”.

Duch w każdym człowieku
Skąd bierze się taka moc i jednoznaczność papieskich słów o dialogu? Odpowiedź brzmi: to sam Bóg rozpoczął dialog z człowiekiem i z całą ludzkością. Jak pisał polski papież  w encyklice Redemptoris missio: „Dialog nie rodzi się z taktyki czy wyrachowania, ale (…) wypływa z głębokiego szacunku dla tego wszystkiego, co w każdym człowieku zdziałał ten Duch, który «tchnie tam, gdzie chce». Kościół zamierza przezeń odkrywać «ziarna Słowa», «promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi», ziarna i promienie, które znajdują się w poszczególnych osobach i w tradycjach religijnych ludzkości”. 
Do tych przesłanek pozytywnych na rzecz dialogu dodaje Jan Paweł II przesłankę negatywną. Umysły wszystkich ludzi są bowiem zranione przez grzech pierworodny. Stąd nasze poznanie prawdy jest obarczone błędem, jest omylne. Wynika z tego, że każdy człowiek w nieco inny sposób, także przez miejsce i czas w których żyje, przez różnorakie tradycje i kultury, w których jest zanurzony, może uzupełniać nasze niepełne poznawanie rzeczywistości, oświetlić je z innej strony, dodać nowe elementy w naszej percepcji człowieka i świata. Każde spotkanie „innego” jest szansą na wspólne wzbogacenie. I dlatego Jan Paweł II napisze w Centesimus annus: „człowiek jest istotą, która szuka prawdy, usiłuje nią żyć i pogłębiać ją w dialogu”. Krótka to i ważna definicja człowieka.
Wyjście z twierdzy
Poszukiwanie prawdy w dialogu z innymi stanowi więc istotę naszego człowieczeństwa.
Definicja ta ujmuje zarazem podstawową w myśleniu Jana Pawła II cechę dialogu – dialog musi być oparty na wspólnym i otwartym dążeniu do prawdy. Nie może prowadzić do relatywizowania prawdy, synkretycznego kompromisu czy rozcieńczania posiadanych przekonań. Jak przypominał papież polskim biskupom podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny: „W dialogu trzeba jasno mówić, kim ja jestem, żebym mógł rozmawiać z kimś drugim, który jest inny. Trzeba bardzo jasno to mówić, bardzo stanowczo: kim ja jestem, kim ja chcę być i kim chcę pozostać”. To właśnie ludzie niepewni własnych przekonań nie chcą o nich dialogować, wolą skryć się za ochronnymi barierami swoich myślowych nawyków i bezpiecznych schematów.
Taką defensywną postawę atakowanej zewsząd „oblężonej twierdzy” przyjmował często Kościół od XVIII w. po pierwszą połowę XX w. Jak o tym pisał wybitny francuski teolog Yves Congar: „To z braku szkieletu niektóre zwierzęta wytworzyły skorupę. Myślę, że obecna skorupa złuszcza się i w związku z tym coraz bardziej potrzeba jakiegoś wewnętrznego kośćca”. I Sobór Watykański II był soborem wzmacniającym „wewnętrzny kościec”. Wyszedł on z „oblężonej twierdzy” i dzięki pogłębionej samoświadomości wiary, zaufaniu do wewnętrznej mocy oraz piękna ewangelicznej prawdy, wkroczył w okres krytycznego dialogu ze światem. Dlatego też tak wielkie znaczenie od samego początku przywiązywał Karol Wojtyła do tego soboru. Jak napisał w Przekroczyć próg nadziei: „Sobór Watykański II różni się od poprzednich Soborów swoim stylem. Nie jest to styl defensywny. Ani razu nie padają w dokumentach soborowych słowa: anathema sit. Jest to styl ekumeniczny, wielkie otwarcie na dialog, który wedle słów Pawła VI ma być «dialogiem zbawienia»”. 

Nie skończyć na celebrze
Kościół, w wizji, którą opisał Jan Paweł II w swej programowej encyklice Redemptor hominis, jest Kościołem głęboko świadomym posiadanego depozytu zbawczej prawdy, a zarazem otwarty na spotkanie z „innym”. Stąd pytanie: na ile my, polscy katolicy, budujemy dziś „kulturę dialogu”? Na ile jesteśmy otwarci na wsłuchanie się w „innego”, na ile próbujemy zrozumieć jego doświadczenie, na ile jesteśmy otwarci na spotkanie tych, którzy nie podzielają naszych przekonań?
Jeżeli obchody jubileuszu urodzin Jana Pawła II nie mają być kolejną celebrą, powinniśmy zadać sobie wiele takich pytań. I trzeba zacząć od dialogu wewnątrz samego Kościoła, od budowania „kultury dialogu” wśród polskich katolików. Nie możemy zamykać oczu na dzisiejsze realia – popękania i rozłamy. „Należy za wszelką cenę je przezwyciężać, bo odbierają one Kościołowi wiarygodność, a przez to osłabiają głoszenie Dobrej Nowiny” – pisał Jan Paweł II. Bez dialogu wewnątrz Kościoła wszelkie wyjście na zewnątrz – ku innym wyznaniom, religiom, ludziom niewierzącym – jest uwikłane w wewnętrzną sprzeczność. 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki