Logo Przewdonik Katolicki

Magiczne myślenie w duszpasterstwie

​Sławomir Rusin
fot. Godong Universal Images Group/Getty Images

Dlaczego wydłużanie listy zagrożeń duchowych jest szkodliwe dla zdrowia psychicznego. Rozmowa z ks. Jackiem Prusakiem

Wielu wierzących upatruje przyczyn swojego cierpienia w skutkach osobistego grzechu, ingerencji Boga lub demonów. I zapewne też będą woleli zamiast do psychologa czy psychoterapeuty pójść na spotkanie modlitewne, na którym – jak wierzą – zostaną uzdrowieni.
– Dla zdecydowanej większości osób wierzących choroby fizyczne mają przyczyny naturalne: obciążenia genetyczne, środowiskowe, taki a nie inny tryb życia, wirusy, bakterie itp. Kiedy jednak przesuwamy się w kierunku problemów psychicznych, włącznie z zaburzeniami zdrowia psychicznego i patologii osobowości, wzrasta liczba osób, które są gotowe uznać je za pochodne niewłaściwego stylu życia w sensie moralnym, a więc życia w grzechu albo oddziaływania Boga czy sił demonicznych.
 
W pewnym sensie trudno im się dziwić. Współczesny dość popularny przekaz duszpasterski mówi: jeśli interesujesz się określonymi tematami, innymi religiami czy ich duchowością, jeśli czytasz książki, w których pojawia się magia i słuchasz rockowej muzyki, to wystawiasz się na działanie złych duchów. Zachorujesz najpewniej ty lub twoi bliscy albo opęta cię demon. Mocno ryzykujesz.
– Zagrożenia duchowe oczywiście istnieją, ale odnoszą się do kwestii związanych z uświęceniem i zbawieniem, a nie zdrowiem psychicznym czy chorobą. Istnieją jednak duchowni, i nie muszą to być tylko egzorcyści, uważający, że próba realizacji potrzeb duchowych poza Kościołem katolickim nie tylko zagraża zbawieniu, gdyż jest odstępstwem od jedynej prawdziwej wiary, ale wprost stanowi również zagrożenie dla zdrowia psychicznego, bo otwiera ludzi na działanie złego ducha, wobec którego stają się bezbronni.
Twierdzenie, że zrobienie czegoś z listy tak zwanych zagrożeń duchowych gwarantuje chorobę psychiczną, jest przejawem ignorancji albo manipulacji. Kategoria zagrożeń duchowych została w ostatnim czasie rozbudowana i niezwykle wyolbrzymiona. Niektórzy nawet uważają, że pojęcie demona czy szatana nie jest mniej naukowe niż wiele innych pojęć, do jakich odwołuje się na przykład psychologia. To, co się w tej chwili dzieje w duszpasterstwie, podpada pod zakres magicznego myślenia (paradoksalnie pod szyldem walki z nim) i wynika z prymitywnej pentekostalizacji katolicyzmu. W pentekostalizmie mamy z jednej strony do czynienia z manichejską wizją świata, którą trafnie wyraża powiedzenie: „życie bez Boga to życie z demonami”, a z drugiej strony istnieje przekonanie, że „naturalne jest bycie zdrowym, a nienaturalne chorym. Choroba jest więc jednym z narzędzi diabła”.
Wydaje mi się, że niezwykle istotne jest to, żebyśmy sobie uświadomili, iż w oficjalnym przekazie kościelnym nikt nie podaje alternatywy: albo religia, albo medycyna; albo wiara, albo leczenie. Trzeba wziąć pod uwagę jedno i drugie. Jesteś chory, to idź do lekarza i się lecz, ale to nie oznacza, że nie możesz się modlić o zdrowie albo o siłę do wytrwania z dotykającymi cię trudnościami, które są konsekwencją choroby lub nią samą. Niestety w pewnych grupach o nastawieniu charyzmatycznym, kiedy dochodzi do zderzenia z problemami psychicznymi, ta alternatywa staje się „dogmatem”. Pojawia się przekonanie, że jeśli cierpisz psychicznie bez względu na to, czy to już jest, czy jeszcze nie zaburzenie psychiczne, to jest to zapewne problem związany ze sferą ducha i wynika albo ze słabej wiary, albo z jej testowania.
 
Powinieneś więc zastosować duchowe lekarstwo, czyli iść na modlitwę o uzdrowienie. Na niej, jeśli uznasz Jezusa za swojego Pana, otrzymasz uzdrowienie.
– W niektórych wspólnotach usłyszysz nawet, że jeśli nie zostałeś uzdrowiony, to znaczy, że nie przyjąłeś uzdrowienia ofiarowanego ci już przez Pana Boga. Czyli cierpisz dalej, ale teraz dochodzi jeszcze poczucie winy związane z brakiem poprawy i zawiedzeniem Boga.
Zdarza się również myślenie w kategoriach spirytualnych: twoje problemy mają przyczynę w świecie duchów. I wtedy medycyna i psychologia zupełnie odpadają, zostaje sama modlitwa o uwolnienie i egzorcyzm traktowany jako forma „terapii behawioralnej”. Oznaką wierności Bogu staje się zakwestionowanie medycyny, czyli kontaktu z psychologiem, psychiatrą i ewentualnymi farmaceutykami, i poddanie się rytuałom religijnym.
 
Fragment książki Jacka Prusaka SJ i Sławomira Rusina: Kościół na kozetce. Rozmowy o niełatwej relacji psychologii i wiary, WAM 2020
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki