Pod koniec kwietnia Fundacja Mamy i Taty przeprowadziła krótkie badanie sytuacji życiowej i problemów rodzin. Skąd pomysł na rozpoczęcie cyklu takich badań akurat teraz?
– Celowo badanie zrobiliśmy po świętach. Wcześniej wyniki różnych sondaży były niespójne – poziom emocji był zbyt duży. Chcieliśmy, żeby kurz nieco opadł, a społeczeństwo trochę się ugruntowało w sytuacji pandemii. Teraz można badać, czy rodziny zmierzają w stronę większego otwarcia czy większych restrykcji itd.
To pięć pytań, dość zbliżonych, z listą odpowiedzi. Zebrane dane dedykujecie decydentom. Na ich podstawie mają wyciągać wnioski dla kształtowania polityki społecznej? 48 proc. respondentów twierdzi, że w radzeniu sobie z obecnymi problemami może im pomóc aktywność na świeżym powietrzu. Do tego nie trzeba badań…
– Przede wszystkim Polacy pozytywnie oceniają swoją aktualną sytuację. To jest wpływ pewnych rozwiązań, które pojawiły się w przestrzeni publicznej, jak np. pakiet tarcz antykryzysowych.
Badanie nie dotyczy polityki ani tarczy antykryzysowej. Jest pytanie o ogólną sytuację życiową, ale tego określenia nie zoperacjonalizowano. Można je też różnie rozumieć.
– To prawda, jest to ogólny, syntetyczny wskaźnik. Analogiczny do wskaźników optymizmu konsumenckiego czy przyszłości firm. One też nie są zoperacjonalizowane. To jest nasz punkt wyjścia. Badania chcemy przeprowadzać regularnie, w odstępie dwóch lub czterech tygodni. Pytanie o sytuację życiową będziemy powtarzać, inne zaktualizujemy. Według nas ten wskaźnik ma sens. A zwłaszcza – jego regularne monitorowanie.
Swoją sytuację życiową dzisiaj 3 proc. badanych ocenia bardzo dobrze, 34 proc. raczej dobrze, 44 proc. średnio, 14 proc. raczej źle i 5 proc. bardzo źle. Jeśli chodzi o sytuację za trzy miesiące, według 10 proc. ona się poprawi (2 proc. – zdecydowanie, 8 proc. – raczej), 45 proc. spodziewa się constans, tyle samo – pogorszenia (35 proc. raczej, 10 proc. – zdecydowanie).
– Ponad cztery razy więcej osób uważa, że będzie gorzej, w stosunku do tych, którzy myślą, że będzie lepiej. Myślę, że rozkład odpowiedzi pokazuje zdrowy rozsądek Polaków. Na razie nie ma masowych zwolnień, sytuacja jest pod kontrolą. Jednak blisko połowa Polaków spodziewa się tego, że będzie gorzej.
To koresponduje z pytaniami o najpoważniejsze i najczęstsze problemy w rodzinie. 34 proc. w obu pytaniach wybrało odpowiedź „ogólne poczucie frustracji, obawy lub lęku”.
– W ustalaniu kolejności pytań szliśmy metodą „lejka”. Po drodze zapytaliśmy: „Co jest obecnie największym problemem dla ciebie i twoich najbliższych?”. Tu są trzy grupy odpowiedzi. Pierwsza dotyczy problemów z opieką medyczną i cen produktów. Druga – spraw związanych z pracą i możliwością realizacji swoich pasji oraz aspiracji konsumpcyjnych. Trzecia – relacji międzyludzkich. W gronie ekspertów fundacji zastanawiamy się teraz, dlaczego nisko znalazły się problemy związane z edukacją dzieci i konfliktami rodzinnymi. Być może do tematu wrócimy. Mamy dwie interpretacje.
Jakie?
– Może być tak, że Polacy koncentrują się na tym, co niezbędne – na pracy i zdrowiu. Rodzinę traktujemy jako coś, co po prostu jest i w miarę dobrze funkcjonuje. Z drugiej strony życie rodzinne w społecznym mainstreamie nigdy nie było aż tak udane, jak byśmy chcieli. Pandemia nie mogła go znacznie pogorszyć. Skądinąd wiemy, że nastąpił duży wzrost przemocy domowej. Policja ma dużo więcej zgłoszeń. Może ci, którzy wcześniej bardzo „dusili” się w rodzinach, decydowali się na pozwy rozwodowe. Teraz jest to utrudnione. Na konflikt wskazało 3 proc. badanych.