A to ciekawe. Pod zamieszczonym przeze mnie linkiem do rozmowy na temat stanu polskiej kultury w czasie pandemii znalazłam zaledwie kilka reakcji. Tylko kilka osób zainteresował fakt, że my, twórcy, zostaliśmy przez rząd praktycznie niezauważeni. Po mojej reakcji, pełnej zdumienia i żalu, „doklikało” się jeszcze kilkanaście osób. Znacznie, znacznie więcej polubia moje posty z wakacji, albo zdjęcia przyrody, a nawet informacje o wydanej książce.
Ten brak reakcji na sprawę ważną, dotyczącą mnie, ale też ponad 300 tysięcy Polaków pracujących w branży zwanej ogólnie polską kulturą, zirytował mnie i zabolał. No bo jak to? Moi znajomi facebookowi, czytelnicy, miłośnicy piosenek i malarstwa mojego męża – serio nie obchodzi was, z czego będziemy żyć? Zgadzam się, brzmi to patetycznie i zupełnie nie w moim stylu, ale tak: taka była moja pierwsza myśl na brak zainteresowania tematem, który niestety mnie interesuje obecnie bardzo. Nie tylko mnie. Nas: pisarzy, aktorów, tancerzy, muzyków, rzeźbiarzy, grafików, reżyserów, kuratorów, a na dodatek w większości freelancerów, prekariuszy.
Nie mamy żadnych praw pracowniczych: kiedy nie daje nam się możliwości pracy – nie zarabiamy. Żyjemy z honorariów. Kiedy zachorujemy, nikogo to nie wzruszy, honorarium żadnego nie dostaniemy, ani żadnego zasiłku, ani zapomogi, bo niby skąd? Wobec pracodawcy mamy tylko zobowiązania. Jeśli ich nie wykonamy – goodbye, i to w najlepszym przypadku. Często w umowach straszy się nas karami finansowymi. Z wyjątkiem kilku popdziennikarzy, popmuzyków czy popaktorów nie zarabiamy dużo, tyle tylko, żeby przeżyć miesiąc. Nie dostajemy też w związku z tym kredytów, bo dla żadnego banku nie jesteśmy wiarygodni. A przecież pracujemy.
Warto o tym przypomnieć dzisiaj, kiedy tyle czytamy, oglądamy, słuchamy. Wszystkich nas zalewa darmowa kultura w sieci. To, że jest darmowa wcale nie oznacza, że nie została wykonana praca. Każdy występ trzeba przygotować, nawet jeśli większości wydaje się, że wziąć gitarę i zaśpiewać piosenkę to nic takiego, pięć minut roboty i tyle. Poza tym pamiętajmy, że nie każda twórczość nadaje się do zaprezentowania w sieci – to tak à propos zorganizowanej tzw. pomocy ministerstwa kultury dla twórców. Po pierwsze, owa pomoc ma postać konkursu, więc nie jest dla każdego. Po drugie, bierze pod uwagę tylko taką kulturę, którą można pokazać w internecie.
Mogłabym pisać o tym dużo, ponieważ znam takie życie z autopsji. Moja rodzina utrzymuje się z kultury, a to ona jako pierwsza została zamknięta i jako ostatnia zostanie uruchomiona. Nie została nawet ujęta w żadnym etapie odmrażania gospodarki. Jest mniej istotna od solarium i gabinetu kosmetycznego.