Logo Przewdonik Katolicki

Gdzie ci mężczyźni?

Błażej Kmieciak

Jak wyglądałyby gorące spory bioetyczne, gdyby panowie odpowiedzialnie podchodzili do roli męża i ojca?

Na początku 2017 r. media podały informację, zgodnie z którą pewien mężczyzna będący z Urugwaju nie zgodził się na dokonanie aborcji przez jego byłą dziewczynę będącą wówczas w 8. tygodniu ciąży. Gdy dowiedział się, że planuje ona takie działanie, skierował wniosek do sądu o uniemożliwienie przerwania ciąży. W pierwszej instancji sąd podzielił opinie ojca.
W ostatnich dniach mogliśmy dowiedzieć się o podobnej sprawie, która tym razem dotyczyła Kolumbijczyka, Juana Pablo Mediny. Mężczyzna ten pod koniec 2019 r. także podjął sądową walkę o życie swojego nienarodzonego jeszcze dziecka, którego życie przerwano ostatecznie w 7. miesiącu trwania ciąży. Dowiedziawszy się o tym, podjął działania zmierzające do odzyskania ciała swojego dziecka. Jak sam stwierdził: „To od początku było planowane dziecko. Czekałem na nie całym sercem. A teraz nie wiem o nim nic. Nie wiem, gdzie jest jego ciało. Proszę tylko o to, by przekazano mi mojego syna, bym mógł zorganizować mu pogrzeb”.
W wskazanych sprawach media wskazywały, że działania mężczyzn były zaskakujące. A może podobne postępowanie winno być normą?
 
Wartościowych panów brak
Gdy w 1974 r. po raz pierwszy Danuta Rinn śpiewała piosenkę Gdzie ci mężczyźni?, zapewne nikt nie dostrzegał jej wręcz profetycznego charakteru. Jak pamiętamy, padają tam takie oto słowa refrenu: „Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, mmm, orły, sokoły, herosy? Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, gdzie te chłopy?”. Dużo mocniejsze są jednak podobne wersy wspomnianego szlagieru: „Dookoła jeden z drugim jak nie nerwus, to histeryk, drobny cwaniak, skrzętna mrówa, niepoważne to, nieszczere. Jak bezwolne manekiny przestawiane i kopane, gęby pełne wazeliny, oczka stale rozbiegane. Bez godności, bez honoru, zakłamane swoje racje wykrzykuje taki w domu śmiesznym szeptem po kolacji”.
Niestety, słowa te doskonale pasują do współczesnego obrazu mężczyzny, jaki kreśli się w głównych problemach o charakterze bioetycznym. Zastanówmy się bowiem: gdzie są mężczyźni, gdy ich żona (partnerka) poddaje się aborcji? Prof. Bogdan Chazan, wspominając w jednym z wywiadów swoje doświadczenia związane z procedurą przerywania ciąży, bardzo mocno zaznaczył, że w trakcie aborcji kobieta jest sama. Doskonale mogliśmy to zaobserwować w filmie Nieplanowane o historii Abby Johnson (2019). W klinikach aborcyjnych przebywały głównie kobiety. Niestety, podobne obrazy powodują, że trudno kłócić się z Jane Austen, która w jednym z tekstów stwierdziła, że „Świat cierpi na brak mężczyzn, szczególnie tych, którzy są cokolwiek warci”.
 
Znikający ojciec
Molier miał kiedyś stwierdzić: „Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za to, co robimy, także za to, czego nie robimy”. Gdy przeniesiemy to słuszne stwierdzenie francuskiego pisarza na grunt polskiego prawa, doświadczyć możemy pewnej frustracji.
Widzimy to przy okazji tematu aborcji. Oto kilka faktów. W Polsce jest ona zakazana na podstawie przepisów prawa karnego, które chroni życie dziecka poczętego. Jednocześnie jednak są trzy sytuacje, w których to ustalono, iż przerwanie ciąży nie pociąga za sobą kary. W przepisach tych widzimy różne postaci. Jest matka i lekarz. Pojawia się również, jako negatywny bohater, ktoś, kto np. namawia kobietę do bezprawnej aborcji, przymusza ją do niej, albo jej ją ułatwia (tutaj teoretycznie trafić możemy zatem na ojca, który chce „rozwiązać problem”).
Dlaczego jednak polskie prawo nie przewiduje możliwości powiedzenia przez ojca : „Nie, nie zgadzam się na aborcję mojego dziecka!”? Pytanie to nie jest pozbawione sensu. Okazuje się bowiem, że gdyby literalnie trzymać się np. zasad kontraktowania szpitali przez NFZ oraz głównych przepisów polskiego prawa rodzinnego, to ojciec powinien być osobą, która współdecyduje o możliwości przeprowadzenia zabiegu wewnątrzmacicznego dokonanego na dziecku poczętym. Jak czytamy bowiem w art. 97. § 1.kodeksu rodzinno-opiekuńczego, „jeżeli władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom, każde z nich jest obowiązane i uprawnione do jej wykonywania”. Co ważne: „Jednakże o istotnych sprawach dziecka rodzice rozstrzygają wspólnie; w braku porozumienia między nimi rozstrzyga sąd opiekuńczy”. NFZ podobne procedury rozpatruje jako działania podjęte na dziecku, a nie na pacjentce. Zgodę na zabieg płodowy, np. korygujący rozszczep kręgosłupa, winna wyrazić nie tylko matka, ale także i ojciec tego dziecka. Gdy jednak mowa o polskich przepisach pozwalających na dokonanie aborcji, tata dziecka nagle znika. Jest to o tyle zastanawiające, że np. ustawa o leczeniu niepłodności wymaga, by ojciec przyszłego dziecka, czyli mąż albo partner kobiety, wyraził zgodę na rozpoczęcie procedury in vitro.
 
Syndrom Adasia
Czytając coroczne statystyki aborcyjne, można zadać sobie pytanie: gdzie są ojcowie dzieci, które straciły życie? Aborcja jest z całą pewnością dramatem. Czarno-białe scenariusze rzadko pojawiają się zapewne w naszych krajowych casusach, które w omawianym kontekście dotykają tematu przestępstwa, obawy o własne życie, czy też przerażenia związanego z zdiagnozowaniem np. wady letalnej. Pytanie, jakie głośno wyraża w refrenie Danuta Rinn, jest niezmiernie aktualne.
Zdaniem dr Wandy Półtawskiej od kilku dekad nasze społeczeństwo cierpi na swoisty „syndrom Adasia” . W książce Eros et iuventus! kreśli ona tragiczny obraz mężczyzny, który jest cały czas chłopcem. Jego pragnieniem jest zabawa, a nie działanie. Chce on korzystać z życia, a nie odpowiedzialnie je kreować. Chce smakować kolejne kobiety, a nie troszczyć się o tę, która jest jego wybranką. Trudno dostrzec tego przyczynę.
Prof. Antonii Kępiński mawiał, że „człowiek, który ma odwagę wziąć odpowiedzialność za samego siebie, na ogół szybciej się starzeje, niż ten, który tę odpowiedzialność przerzuca na otoczenie”. Niestety, tutaj kryje się główny problem promocji i popularności antykoncepcji. Z jednej strony można powiedzieć, że godzą się na nią same kobiety, kupując pigułki w aptece. Z drugiej jednak, obok nich stoją panowie, którzy wygodnie godzą się na takie działanie, pokazują de facto, jak bardzo są mali. Winston Churchill mawiał: „Ceną wielkości jest odpowiedzialność”.
 
***
Danuta Rinn pyta, gdzie są: „Bojownicy spraw ogromnych, owładnięci ideami o znaczeniu wiekopomnym i wejrzeniu jak ze stali. Gdzie umysły epokowe, protoplaści czynów większych niż pokątne, zarobkowe kombinacje tuż przed pierwszym? Nieprzekupni, prości, zacni, wielkoduszni i szlachetni”.
Mnie na te pytania odpowiada człowiek, którego nigdy nie poznałem, a który jest moim idolem. W jednej z spraw w poradni rodzinnej, gdzie pracowała moja żona, pojawiło się małżeństwo w kryzysie. Po jego zażegnaniu kobieta zaszła w ciążę. Niestety, u dziecka stwierdzono poważne wady rozwojowe. Wszyscy namawiali ją do dokonania aborcji. Tylko mąż powiedział „nie”. Tylko mąż objął prawdziwą opieką matkę, która cały czas zapewne płakała, wiedząc, że dziecko umrze. To jego odważne działanie pozwoliło im pożegnać się z synkiem, który żył jedynie dwie godziny – dla nich zapewne wieczność.
 
Błażej Kmieciak
Doktor habilitowany nauk prawnych, socjolog, pedagog specjalny i bioetyk, wykładowca akademicki oraz publicysta

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki