Arcybiskup Fulton Sheen (1895–1979) wywarł ogromny wpływ na Kościół i społeczeństwo w Stanach Zjednoczonych. Zasłynął jako gwiazda telewizji, prowadząc w latach 50. program o tematyce religijnej. Medialna działalność duchownego nie jest jednak powodem opinii o jego osobistej świętości. To obecnie ludziom sławnym odruchowo przypisuje się inne pozytywne cechy – tak działa efekt aureoli. W Kościele jednak sama sława nie wystarczy.
Fundamenty sukcesu
Sheen posiadał dobre przygotowanie do pracy w mediach, choć była to wówczas rzadka umiejętność wśród duchownych. Tymczasem arcybiskup okazał się prawdziwą osobowością medialną, jak niejednokrotnie go określano. Przyciągał przed telewizory rzesze widzów i wywierał realny wpływ na ich życie. Za sukcesem biskupa stała jednak ogromna praca, która była swoistym gruntem, na którym wyrosła jego późniejsza pozycja. By zrozumieć przyczyny medialnego sukcesu, jaki odniósł, trzeba zwrócić uwagę na jego wykształcenie. Sheen studiował na Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie, a następnie w Lowanium w Belgii. Zajmował się wówczas myślą św. Tomasza z Akwinu. Uniwersytet w Lowanium był wtedy jednym z najprężniejszych ośrodków myśli neotomistycznej. Jej cechą charakterystyczną było wchodzenie w dialog ze światem i ukazywanie mu punktu widzenia opartego na wierze. To dzięki studiom związanym z myślą neotomistyczną Sheen zyskał specyficzną umiejętność mówienia o wierze poprzez nawiązanie do wiedzy naukowej i do kultury, w jakiej żył. Swoje belgijskie studia zwieńczył doktoratem z filozofii w 1923 r. W 1924 uzyskał natomiast drugi doktorat – z teologii, w Rzymie. Powrócił następnie do rodzinnej diecezji Peoria. Pracował najpierw w duszpasterstwie, a niedługo potem podjął wykłady na Katolickim Uniwersytecie Ameryki w Waszyngtonie.
W świecie mediów
Dał się tam poznać jako wybitny intelektualista i utalentowany mówca, a jego wykłady z filozofii przeciągały rzesze studentów. Bardzo szybko nawiązał też kontakt z mediami. Już w 1928 r. wygłosił w nowojorskim kościele o. paulistów kazanie podczas nabożeństwa transmitowanego drogą radiową. Zrobiło ono tak duże wrażenie na słuchaczach, że w konsekwencji Sheen został zaproszony do bliższej współpracy z radiem. Już od 1930 r. przez dwadzieścia lat prowadził stałą, cotygodniową audycję „Godzina katolicka”. Liczba jej słuchaczy sięgała grona czterech milionów osób. Duchowny przez czterdzieści lat organizował również katechezy dla osób dorosłych, które chciały przystąpić do Kościoła katolickiego. Prowadził dla nich około 25-godzinny cykl wykładów. W ich trakcie nie tylko wyjaśniał naukę Kościoła, ale także wchodził w dialog z uczestnikami. Słuchał ich pytań, udzielał odpowiedzi. Na skutek tej aktywności Fultona Sheena niemal wszyscy uczestnicy katechez wstępowali do Kościoła katolickiego.
Życie jest warte życia
Bogate doświadczenie ks. Sheena znalazło swój finał w jego programie telewizyjnym „Życie jest warte życia” nadawanym od 1952 do 1957 r. W krótkim okresie od emisji pierwszego odcinka audycja zaczęła zyskiwać ogromną popularność. W ciągu kilku miesięcy liczba stacji, które nadawały program biskupa (Fulton Sheen został biskupem pomocniczym archidiecezji nowojorskiej w 1951 r.), wzrosła do ponad siedemdziesięciu. On sam w dwa miesiące od emisji pierwszego odcinka audycji znalazł się na okładce magazynu „Time”, a w 1953 r. otrzymał nagrodę Emmy jako najwybitniejsza osobowość telewizyjna roku. Popularność, jaką zdobywał biskup, była oszołamiająca, gdyż w szczytowym okresie jego audycję oglądało blisko 30 milionów widzów.
W swojej autobiografii Sheen otwarcie przyznał, że bardzo chciał zostać biskupem i modlił się o tę łaskę od wczesnych lat swojego kapłaństwa. W ten sposób chciał być włączony w misję głoszenia Ewangelii powierzoną przez Chrystusa apostołom i ich następcom – biskupom. W filmie Jasona Salyersa z 2011 r. Arcybiskup Fulton J. Sheen – sługa wszystkich bp John Flesey zauważył, że wiele osób słuchając Sheena, miało odczucie, jakby rzeczywiście słuchało przemawiającego z mocą apostoła. Stąd żartobliwie mówiono: „Jeśli spóźniłeś się na pierwszych dwunastu – słuchaj Sheena”.
Ostatecznie to jednak nie medialność hierarchy jest przyczyną, dla której został kandydatem na ołtarze. Jego świętość wypływała ze sposobu życia. Fundamentem każdego dnia duchownego była głęboka modlitwa. Od momentu przyjęcia święceń codziennie praktykował nabożeństwo Godziny Świętej. Wielokrotnie pojawiała się jednak pokusa, żeby tę modlitwę ograniczyć, tłumacząc sobie, że są inne, równie „święte” obowiązki księdza czy biskupa. Hierarcha poświęcał się nie tylko modlitwie, ale także niesieniu bliźnim pomocy materialnej. Całe wynagrodzenie za program telewizyjny – 26 tys. dolarów za każdy odcinek – przeznaczał na działalność ewangelizacyjną i charytatywną Towarzystwa Rozkrzewiania Wiary. W ten sposób dawał bardzo spójny przykład życia, w którym jego słowa o Chrystusie były poparte czynami płynącymi z osobistej więzi z Chrystusem.
Sprawa beatyfikacji
Proces beatyfikacyjny hierarchy rozpoczął w roku 2002 biskup Peorii Daniel Jenky. Od roku 2009 sprawę badała Stolica Apostolska. 5 lipca 2019 r. papież Franciszek polecił opublikować dekret uznający cud przypisywany wstawiennictwu arcybiskupa Sheena. Warto dodać, że chodzi tu o wskrzeszenie niemowlęcia. Od tego momentu rozpoczęło się wielkie oczekiwanie na ogłoszenie daty beatyfikacji. Nastąpiło to 18 listopada 2019 r., a dzień uroczystości wyznaczono na 21 grudnia. Jednak już 15 dni później diecezja Peoria poinformowała, że na skutek prośby grupy amerykańskich biskupów beatyfikacja zostanie odłożona na nieokreślony termin. Ten enigmatyczny komunikat wywołał lawinę komentarzy w internecie.
Pojawiły się domysły związane z przyczynami takiej decyzji. Diecezja Peoria zapewniła jednak, że wobec arcybiskupa nigdy nie sformułowano żadnych oskarżeń dotyczących najgorszej z możliwych kwestii – wykorzystania nieletnich. Biskup Peorii Daniel Jenky zapewnił zaś, że życie Sheena zostało dokładnie zbadane i nie ma wątpliwości co do jego moralnej oceny. Po kilku dniach w internetowym wydaniu tygodnika katolickiego „The Catholic Herald” pojawił się obszerny tekst szerzej wyjaśniający tę sprawę. Okazało się, że zawieszenie beatyfikacji nastąpiło na skutek prośby skierowanej do Stolicy Apostolskiej przez biskupa Rochester – Salvatore Matano (Sheen kierował diecezją Rochester w latach 1966–1969). Obecnie bowiem w stanie Nowy Jork, na terenie którego znajduje się Rochester, trwa śledztwo dotyczące przestępstw na tle seksualnym dokonanych w Kościele. Biskup Matano wyraził obawę, że w raporcie końcowym z prac komisji może pojawić się nazwisko arcybiskupa Sheena. Jedyna sprawa, z którą wiąże się jego osobę, dotyczy byłego księdza Geralda Guli. Odsunięty od posługi duszpasterskiej były kapłan mieszkał bowiem w Rochester. Zarzut kierowany wobec Sheena polega na tym, że miał on zezwolić Guliemu na pełnienie posługi duszpasterskiej. Tym niemniej diecezja Peoria utrzymuje, że dokładnie zbadała tę sprawę i nie potwierdziła oskarżeń kierowanych wobec arcybiskupa. Także sam Gerald Guli, który ma obecnie 95 lat, zaprzeczył temu, by Sheen dopuścił go do posługi duszpasterskiej w diecezji Rochester.
…
Całą sprawa wydaje się więc trudna do zrozumienia. Pojawiające się w mediach zarzuty wobec arcybiskupa nie znajdują ostatecznie pokrycia w faktach. Stąd rodzi się przypuszczenie, że istnieją jeszcze inne oskarżenia, które nie są znane mediom. Wątpliwości budzi jednak fakt, że gdyby rzeczywiście sumienie duchownego nie było czyste, sprawy te zostałyby wykryte podczas skrupulatnego procesu beatyfikacyjnego. Czyżby zatem okazało się, że arcybiskup Sheen ma także wrogów po swojej śmierci? Również ta możliwość jest brana pod uwagę przez osoby komentujące nietypową sytuację związaną z zawieszeniem jego beatyfikacji. Miejmy jednak nadzieję, że w wyniku działań, które powinny nastąpić w najbliższym czasie, będziemy mogli poznać odpowiedź na to pytanie.