Publikujemy rozmowy z anonimowymi seksoholikami – z przekonaniem, że ich świadectwa mogą pomóc tym, którzy zmagają się z uzależnieniem oraz ich bliskim na drodze ku wolności.
Rozmowy stanowią fragmenty książki Zaplątani w pożądanie, która ukaże się wkrótce nakładem wydawnictwa 2Ryby.pl. Wszyscy rozmówcy są anonimowi.
Tym, co łączy różne wspólnoty uzależnionych, jak AA, SA, anonimowi hazardziści itp. – jest Program dwunastu kroków. Można go rozumieć jako dwanaście praktycznych wskazówek, które pokazują drogę do zdrowienia i do wolności. Który z tych kroków jest dla was kluczowy?
KRZYSZTOF: Wszystkie razem składają się na pewien proces, więc nie sposób je rozdzielić. Pierwsze trzy są niezbędne, żeby otworzyć się na zdrowienie. Te kroki dotyczą uznania, że jestem chory. Mam szansę na zdrowienie tylko pod warunkiem, że przyznam się do choroby i do bezsilności wobec niej. Za tym idzie oddanie się czemuś nieznanemu mi do tej pory, sile wyższej. Inaczej mówiąc, pierwsze trzy kroki mówią, że zrozumiałem, że wpadłem w dół i że ktoś może mnie wyciągnąć.
Środek Programu, czyli kroki od czwartego do dziewiątego, to czas robienia porządku wewnętrznego. Dopóki nie zacząłem pracy na Programie, nigdy wcześniej nie przyjrzałem się samemu sobie w taki sposób. Kroki te zawierają wskazówki, które bardzo porządkują życie wewnętrzne. Na tym etapie bardzo pomocna jest praca ze sponsorem, czyli z innym seksoholikiem, który przeszedł tę samą drogę i pomaga mi swoim doświadczeniem.
Wreszcie kroki od dziesiątego do dwunastego mówią o „owocach” tej wcześniejszej pracy, o tym, jak mam postępować na co dzień, żebym mógł żyć w trzeźwości i wolności. Te kroki zawierają w sobie obietnicę, że wolność i szczęście, które przynosi ze sobą trzeźwość, mogą stać się dla mnie nowym stylem życia.
Pierwszy z kroków zaczyna się od słowa „uznaliśmy”.
KRZYSZTOF: Uznaliśmy, że jesteśmy bezsilni. Coś, co jest faktem o mnie, ja uznaję za prawdę.
BARTEK: Dla mnie odkryciem było, że jest tu użyta liczba mnoga. Nie tylko ja uznaję, ale wszyscy uznaliśmy ten sam fakt. To buduje wspólnotę.
TADEUSZ: To tworzy jedność, bo wspólnie uznajemy, że jesteśmy tak samo bezsilni wobec choroby, która nas pochłonęła. Jestem bezsilny, ale nie bezradny. Człowiek bezradny nie będzie nic robił, bo nie będzie widział żadnego wyjścia. Natomiast ktoś, kto uzna swoją bezsilność, może zacząć szukać pomocy.
Ale ciekawe, że ta bezsilność wydobywa z kręgu samotności. Jak nałóg więzi nas w samotności, tak bezsilność wprowadza na drogę budowania więzi z drugim człowiekiem. W moim przypadku ból związany z samotnością i nieumiejętność poradzenia sobie z nią powodował, że szukałem pocieszenia w alkoholu. Pijąc, byłem jednak jeszcze bardziej samotny, tylko może trochę ciekawszy dla samego siebie. Teraz świadomość własnej bezsilności pcha mnie do ludzi, prowokuje do tego, żeby zadzwonić do innego alkoholika. I gdy rozmawiamy, ta rozmowa buduje nas obu i w ten sposób pomagamy sobie wzajemnie. Rodzi się głęboka więź i wzajemne zaufanie. To piękne sytuacje.
Okazuje się więc, że – rzecz niezwykła – w tej wspólnocie nie ma żadnego podziału na tych, którzy pomagają i tych, którzy czerpią pomoc. Wszyscy pomagamy sobie nawzajem poprzez to, że dzielimy się swoimi doświadczeniami.
BARTEK: Wspólnotowość likwiduje też mój egoizm i egocentryzm. Wiem, że bardzo łatwo przychodzi mi skupiać się na samym sobie: jaki jestem biedny, jakie mam problemy, ile złego zrobiłem… Takie myślenie wpędza mnie w użalanie się nad sobą, które do niczego nie prowadzi. A dzięki SA wiem, że jestem po prostu jednym z wielu seksoholików. Nie jestem zbyt wyjątkowy.
Jedną z rzeczy, która zaskoczyła mnie w Programie, jest dobrowolność. Nikt mnie tu do niczego nie zmusza: nie muszę iść na mityng, ja mogę to zrobić. Nie muszę nie pić, ale mogę nie pić. Jeden z moich przyjaciół, który był w AA od początku obecności tej wspólnoty w Polsce, opowiadał mi, że w jednej z pierwszych grup w miejscu odbywania się mityngów były spis okolicznych „melin”, gdzie można było kupić alkohol. W ten sposób każdy, kto chciał, mógł w każdej chwili iść się napić. To dość radykalny sposób, ale wyraża częste doświadczenie: że będąc w Programie, odzyskujemy wolność. Większość z nas długo tkwiła w stanie, w którym byliśmy pozbawieni możliwości wyboru. Teraz nareszcie mam wybór. To daje siłę.
BARTEK: Pamiętam jedną z pierwszych rozmów z moim sponsorem. Powiedziałem wtedy, że muszę wytrzeźwieć, muszę to zrobić dla mojej rodziny. A on odpowiedział bardzo prosto: „Nic nie musisz. Możesz chcieć trzeźwieć, zmieniać się, ale nic nie musisz”. To było dla mnie niezwykłe odkrycie. Zrozumiałem, że teraz faktycznie mam wybór. Wcześniej go nie miałem, szedłem w pornografię jak w dym. A teraz wiem, że mogę się zatrzymać.
Do tej pory była tylko śmierć, a teraz jest życie albo śmierć.
TADEUSZ: Warto zaznaczyć, że Program jest dla każdego, bez żadnych ograniczeń. Jeśli ktoś szuka pomocy, to jeśli wejdzie do wspólnoty, znajdzie ją. Niezależnie od swojej sytuacji życiowej. To bardzo ważne, bo ta choroba naprawdę nie wybiera. Seksoholizm – podejrzewam, że alkoholizm podobnie – dotyka ludzi z każdej grupy: mężczyzn tak samo jak kobiety, ludzi o różnej pozycji społecznej czy sytuacji materialnej, każdego zawodu i w niemal każdym wieku. Dlatego ta uniwersalność Programu jest wspaniałą wiadomością.
To wynika zresztą z tego, że Program jest bardzo prosty, nie ma w nim żadnych komplikacji. Oczywiście prosty nie oznacza łatwy, ale każdy człowiek może kroki zrozumieć i je przejść.
KRZYSZTOF: Niektórym osobom, zwłaszcza określającym się jako niewierzące, pewne trudności może sprawiać odwoływanie się Programu do „siły większej od nas samych”. Warto więc podkreślić, że uznanie istnienia takiej siły – niezbędne dla zdrowienia – nie musi oznaczać wiary w Boga jakiejkolwiek religii.
Tak. Program jest programem duchowym (bo choroba uzależnienia dotyka naszej sfery duchowej), ale nie religijnym. To droga wyjścia z uzależnienia i od początku pierwsi członkowie AA uważali, że powinna być ona bardzo uniwersalna.
Natomiast uznanie, że istnieje jakaś siła większa ode mnie, jest bardzo pozytywnym i uwalniającym przeżyciem. Pamiętam, jak jeden z moich przyjaciół z AA pewnego dnia podszedł do mnie i powiedział: „Słuchaj, mam dwie bardzo ważne wiadomości”. „Jakie?” – zapytałem. „Pierwsza jest taka, że jest Bóg”. „No dobrze, a druga?” „Ja nim nie jestem”.
KRZYSZTOF: „Siła większa od nas samych”, o której mówią kroki, może być rozumiana bardzo różnie – dla jednych będzie to Bóg, dla innych na przykład ogół doświadczeń innych zdrowiejących uzależnionych.
Zdrowienie dla mnie to wielka przygoda, takie najbardziej ekscytujące i pełne nadziei chwile w życiu. Jak było w Waszym przypadku?
KRZYSZTOF: Dla mnie to absolutnie najważniejsze i najgłębsze doświadczenie mojego życia. Nigdy nie przeczuwałem, że jest we mnie takie życie duchowe. Ja je zakopałem, porzuciłem odłogiem, a ono było i teraz nareszcie mogę nim żyć. Zdrowienie to dla mnie dużo więcej niż tylko zastopowanie wzorców uzależnienia – zaprzestanie picia czy uruchamiania się. To może da się osiągnąć na różne sposoby. Ale najbardziej niezwykłe jest to, co dzięki Programowi i wspólnocie przychodzi później: całe to bogactwo życia, do którego w żaden inny sposób nigdy bym nie dotarł. Jedną z takich największych przygód jest wychodzenie ze swojego egoizmu. To może brzmi nieskromnie, ale ja naprawdę nareszcie nauczyłem się wdzięczności, przestałem żyć dla samego siebie, otworzyłem się na innych ludzi. To dzisiaj dla mnie największa wartość, jaka płynie z trzeźwości.
BARTEK: Ja porównałbym to do wychodzenia z piwnicy, w której żyłem wcześniej, będąc w nałogu. I jakoś sobie w niej życie poukładałem, miałem niby to, co trzeba, trochę śmierdziało stęchlizną, było wilgotno i ciemno, ale jakoś się żyło. A teraz, gdy jestem trzeźwy, to czuję jakbym wyszedł na słoneczną polanę w majowy dzień. Mogę pójść dokąd chcę, nic mnie nie ogranicza. Są takie obszary, w które nie chcę chodzić, nie chcę wracać do tej piwnicy. Ale nareszcie mam wybór i to poczucie wolności jest wspaniałe. Droga do tego była trudna, bo Program dwunastu kroków nie jest łatwy, ale każdy z tych kroków dawał mi zupełnie nowe otwarcie i nowe spojrzenie na świat.
TADEUSZ: Moja przygoda ze zdrowieniem nadal trwa i bardzo mnie to cieszy. W trakcie pracy na Programie uświadomiłem sobie, że jestem seksoholikiem i że zmarnowałem na tę chorobę 23 lata życia. Przeliczyłem to, za wskazaniem mojego sponsora, na miesiące i na dni. Jak to zrobiłem, chciało mi się płakać z powodu czasu, który straciłem. Teraz jestem zdrowiejącym seksoholikiem, mam pięć lat trzeźwości i widzę, jak mnie to zmienia.
Przede wszystkim odkłamałem swoje życie. Po paru miesiącach bycia w SA poszedłem na mityng i powiedziałem braciom, że mam wrażenie, że zrzuciłem jakieś kajdany, które za sobą ciągnąłem. To były kajdany kłamstwa, bo żyjąc w nałogu, wciąż kogoś okłamywałem i grałem kogoś innego. Odkąd jestem trzeźwy, doświadczam tego, o czym mówi Biblia: prawda was wyzwoli. Kiedy żyję tym na co dzień, to naprawdę przynosi niesamowite efekty.
Ten program dotknął też bardzo intymnych spraw z mojej przeszłości i nauczył mnie czegoś bardzo ważnego: przebaczenia. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę potrafił modlić się za mojego ojca i powiedzieć Bogu, że mu przebaczam. Nie chcę go już potępiać, krytykować, oceniać. Przebaczałem po kolei każdej z osób, wobec których nosiłem w sobie poczucie krzywdy. To daje zupełnie nową wolność. Wreszcie przebaczyłem samemu sobie. Program otworzył mi oczy na wszystkie rany, które zadałem innym ludziom, ale pokazał mi również, jak mogę sobie przebaczyć. Dzięki przebaczeniu sobie i innym nareszcie mogę być wolny i żyć normalnie. Moje wcześniejsze życie to był jeden wielki ciąg: od wpadki do wpadki, od kłamstwa do kłamstwa, od zdrady do zdrady. A teraz wiem, że naprawdę żyję i dziękuję Bogu za każdy dzień trzeźwości.
Ramka 2 (pod tekstem)
Anonimowi Seksoholicy (SA) są wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój wspólny problem i pomagać innym w zdrowieniu.
Jedynym warunkiem uczestnictwa w SA jest pragnienie, aby zerwać z żądzą i osiągnąć seksualną trzeźwość. www.sa.org.pl