Kiedy w ubiegłym tygodniu chmury dymu spowiły brazylijskie São Paulo i światowe serwisy zaczęły podawać pierwsze informacje, było za późno. Lasy Amazonii płonęły już od ponad dwóch tygodni. Dopiero jednak te informacje, które przebudziły międzynarodową opinię publiczną sprawiły, że rządy Boliwii i Brazylii ugięły się pod presją i zaczęły podejmować działania celem zażegnania katastrofy ekologicznej o trudnych do opisania konsekwencjach.
Zagniewana Matka Ziemia?
Prawicowy prezydent Brazylii Jair Bolsonaro podpisał dekret o skierowaniu wojska do walki z pożarami lasów tropikalnych, zapowiadając jednocześnie walkę z podpalaczami. Lewicowy prezydent Boliwii Evo Morales Ayma sprowadził największy na świecie samolot do gaszenia pożarów, aby gasił ogień niszczący dżunglę departamentu Santa Cruz. Wcześniej obydwaj prezydenci w równym stopniu lekceważyli niebezpieczeństwo i skalę katastrofy. Bolsanero twierdził, że puszczę podpalają organizacje ekologiczne, żeby na tym zarobić, a Morales, podający się za obrońcę praw Matki Ziemi twierdził, że pożary całkowicie są pod kontrolą. Ten ostatni stwierdził ponadto, że to Matka Ziemia poprzez ogień wyraża swoje zagniewanie na mieszkańców departamentu Santa Cruz, którzy nie chcą poprzeć go w reelekcji na urząd głowy państwa.
W ciągu tych kilkunastu dni, jakie minęły od pojawienia się pierwszych ognisk zapalnych do podjęcia przez rządy Boliwii i Brazylii działań, mających na celu ugaszenie pożarów, ogień w samej tylko Boliwii strawił ponad 7 tys. km kwadratowych amazońskiej puszczy, niszcząc unikatowe w skali światowej rezerwuary fauny i flory oraz wiele osad rdzennej ludności indiańskiej. Według naukowców stopień dewastacji jest tak duży, że natura będzie potrzebować przynajmniej 200 lat, aby mogło dojść do pełnej odbudowy środowiska.
Chcemy mięsa, płonie puszcza
Początkowe milczenie rządów Boliwii i Brazylii jest jednak w pełni uzasadnione. To właśnie one sprzyjają rabunkowemu wykorzystaniu Amazonii. W Europie słychać głosy krytyki pod adresem Bolsonaro, który dał zielone światło do wycinania tego bezcennego lasu, żeby mógł być wykorzystany ekonomicznie. Zupełnie jednak pomija się identyczną politykę, jaką prowadzi boliwijski prezydent. Tymczasem to Evo Morales 9 lipca tego roku, czyli na miesiąc przed wybuchem pożarów, ogłosił dekret, dzięki któremu w departamentach Santa Cruz i Beni zezwolono na „kontrolowane” wycinanie i wypalenie lasów. Wiąże się to koniecznością rozszerzenia obszarów pod uprawę i produkcję rolną oraz przeznaczaniem nowych obszarów pod wypas przemysłowo hodowanego bydła. Wynika to oczywiście z zapotrzebowania światowych rynków na zwiększenie produkcji żywności. Prezydent Morales podczas konferencji prasowej prezentującej dekret powiedział, że „najwyższy czas, aby odejść od dotychczasowej gospodarki rolnej, czyli takiej, w której to rodzina na swym hektarze uprawiała trochę ryżu i kukurydzy na swoje potrzeby. Przyszedł czas, aby dostosować standardy rolne do nowych czasów i wymagań wynikających z mechanizacji. Konieczne jest wprowadzenie nowoczesnych form produkcji soi i kukurydzy, i przygotowanie pastwisk do masowej produkcji bydła, ponieważ takie są wymagania rynku międzynarodowego.”
Morderstwo ekologiczne
Na efekty tej polityki nie trzeba było długo czekać. Na pożarach lasów skorzysta na pewno rząd i jego sprzymierzeńcy, czyli świat Zachodu mający swoje potrzeby oraz bogaci przedsiębiorcy agrobiznesu. Cierpi natomiast miejscowa ludność. Organizacja skupiająca rdzennych mieszkańców dorzecza Amazonki (COICA) uznała Evo Moralesa i Jairo Bolsonaro za personae non gratae i wzywają organizacje międzynarodowe, aby przywódcy ci stanęli przed trybunałem międzynarodowym jako winni popełnienia „morderstwa ekologicznego”. COICA wskazuje na całkowity brak dobrej woli ze strony przywódców Boliwii i Brazylii oraz nieumiejetność ochrony rdzennej ludności, flory i fauny przed pożarami lasów. „Ludy tubylcze – czytamy w oświadczeniu COICA – obciążają rządy Jaira Bolsonaro i Evo Moralesa odpowiedzialnością za ludobójstwo fizyczne, środowiskowe i kulturowe, które ma miejsce w Amazonii. Działania podjęte przez te osoby, a nade wszystko ich zaniechania, stają się z każdym dniem poważniejsze i powodują nieodwracalne straty dla całej ludzkości”. W dalszej części oświadczenia czytamy, że w ciągu osiemnastu dni trwających pożarów, z powodu zaniedbań ze strony rządów, ponad sto tysięcy rdzennych mieszkańców utraciło swoje domostwa. „Pomimo umów międzynarodowy podpisanych przez rządy Brazylii i Boliwii, prezydenci tych krajów, charakteryzujący się rasizmem i dyskryminacją rdzennej ludności indiańskiej, faworyzują jedynie interesy dużych korporacji międzynarodowych, które zamierzają przekształcić Amazonię w obszar megaprodukcji rolnej oraz w miejsca, gdzie będą mogły powstawać kopalnie, tamy i elektrownie” – czytamy w dokumencie.
Kościół w obronie Ziemi
Także przedstawiciele Kościoła katolickiego stanęli w obronie rdzennej ludność Amazonii i unikatowego w świecie ekosystemu. W oświadczeniu wydanym przez Konferencje Episkopatów Ameryki Łacińskiej (CELAM) czytamy m.in.: „Wzywamy rządy krajów Amazonii, zwłaszcza Brazylię i Boliwię, Organizację Narodów Zjednoczonych i społeczność międzynarodową, do podjęcia zdecydowanych działań w celu ochrony płuc naszej planety. To, co dzieje się w Amazonii, to nie tylko problem lokalny, ale jest to problem o zasięgu globalnym. Gdy Amazonia cierpi, cały świat cierpi”. Konferencja Episkopatu Boliwii wezwała rząd swego kraju do podjęcia zdecydowanych działań celem zapobieżenia dalszym skutkom tragedii. Biskupi Boliwii domagają się także bezstronnego i przejrzystego śledztwa odnośnie do przyczyn katastrofy oraz ustalenia faktów, odpowiedzialności, wskazania winnych zaniedbań oraz wymierzenia sankcji, jak również wprowadzenia korekt, aby móc zapobiec podobnym katastrofom na przyszłość. W podobnym tonie wypowiedział się Robert Herman Flock, biskup diecezji San Ignacio de Velasco, gdzie skutki pożarów są najbardziej dotkliwe.
Także biskupi Brazylii w wydanym oświadczeniu Krajowej Konferencji Episkopatu Brazylii (CNBB) wzywają rządy krajów Amazonii do podjęcia konkretnych działań w celu uratowania kluczowego regionu dla równowagi ekologicznej planety. „Niebezpieczeństwo płynące z płonących lasów oraz inne irracjonalne i pazerne działania mają skutki zarówno lokalne, jak i globalne oraz wymagają, aby wobec tej sytuacji podnieść konstruktywny, wrażliwy i zrównoważony głos. Nadszedł czas, aby mówić, wybierać i działać z zachowaniem równowagi i odpowiedzialności, aby każdy mógł podjąć szlachetną misję ochrony Amazonii, szanując środowisko naturalne i tradycyjne ludy tubylcze. Bez tego zobowiązania wszyscy poniosą nieodwracalne straty” – podkreślają brazylijscy biskupi.
Głos w sprawie zabrała także Latynoamerykańska Konferencja Osób Konsekrowanych (CLAR) przypominając, że zadaniem głów państw jest strzeżenie tego unikalnego terytorium, tak „aby interesy grup ekonomicznych, które w irracjonalny sposób niszczą źródła życia, nie brały góry w rozporządzaniu zasobami naturalnymi za szkodą dla całych narodów i samej ludzkości”.
Mniej
Obowiązkiem szefów rządów państw Amazonii jest strzeżenie tego jedynego w świecie terytorium. Często jednak rządy te ulegają światowym korporacjom. Te zaś działają, opierając się na prawach rynku, pragnąc zaspokoić rzeczywiste lub sztucznie wytworzone potrzeby mieszkańców bogatego społeczeństwa Europy i Północnej Ameryki. Przyczyny tego, że ginie Amazonia należy zatem głównie szukać w naszej konsumpcyjnej postawie i niepohamowanej żądzy posiadania kolejnych produktów. Światowy rynek zaspokajając nasze potrzeby, wcale jednak nie pragnie naszego szczęścia: łatwo się przekonać, że osoby naprawdę szczęśliwe konsumują mniej. Światowy rynek pragnie, abyśmy poszukiwali szczęścia, kupując kolejne produkty. Oczywiście to wszystko wiąże się ze zwiększonym wydobyciem i ze zwiększoną produkcją. Rozwiązania problemu Amazonii powinniśmy zatem szukać głównie w nas samych i w zachodnim świecie konsumpcji. Słowem kluczem rozwiązania problemu jest słowo „mniej”. Papież Franciszek w encyklice Laudato si przypomina nam: „Duchowość chrześcijańska proponuje alternatywny sposób rozumienia jakości życia i zachęca do prorockiego i kontemplatywnego stylu życia, zdolnego do głębokiej radości, unikając obsesji na tle konsumpcji. Ważne jest podjęcie dawnego nauczania, obecnego w różnych tradycjach religijnych, a także w Biblii. Chodzi o przekonanie, że „mniej znaczy więcej”. Rzeczywiście, nieustanne gromadzenie możliwości konsumpcji rozprasza serce, uniemożliwiając docenienie wszystkiego i każdej chwili” (LS 222). Synod na temat Amazonii o wiele bardziej powinien dotyczyć krajów bogatej Północy niż nas tutaj na Południu.