Dlaczego list pasterski abp. Grzegorza Rysia do swoich diecezjan na niedzielę 4 sierpnia został odebrany jako niezwykły, skoro jest normalny?
– Jest niezwykły, bo – o czym arcybiskup mówi we wstępie – napisał go bez okazji. Była to niedziela zwykła, żaden początek czy koniec okresu liturgicznego, kościelne święto, tydzień modlitw o coś itd., gdy z reguły pisane są listy pasterskie przez Episkopat czy biskupa. Dopiero w drugiej części listu jest informacja o nowych, ważnych dla diecezji projektach: Ekumenicznej Szkole Biblijnej i Szkole Katechistów.
Ale to chyba nie wszystko?
– Nie. Dla mnie list jest ciekawy z dwóch powodów. Po pierwsze, abp Ryś koncentruje się na komentarzu do Słowa Bożego czytanego tej niedzieli. Większość listów Episkopatu ledwie tego Słowa dotyka. W efekcie wierni ani nie słyszą komentarza do czytań, ani nie zapamiętają wiele z tematu przewodniego listu, który bywa nudny.
Po drugie, język abp. Rysia jest komunikatywny, zrozumiały dla każdego. Porównując listy całego Episkopatu i poszczególnych biskupów (te, które znam), obserwuję pewną prawidłowość: listy Episkopatu pisane są bardziej oficjalnym, urzędowo-kościelnym albo naukowym językiem, a przez to są mniej przystępne. Aczkolwiek są wyjątki, jak np. majowy list na temat pedofilii, mocny i klarowny.
Gdzie leży problem?
– Mam wrażenie, że część polskich biskupów – także młodszych – nie przyjmuje do wiadomości, że stare formy komunikacji i zachowań nie pasują do obecnej kultury. Ona bardzo się zmieniła i nadal zmienia. Sytuacja przypomina jakby okres sprzed Soboru Watykańskiego II, gdy było już wiadomo, że aby dotrzeć do powojennych pokoleń, trzeba szukać nowych dróg komunikacji. To nie oznacza zmiany treści nauczania, tylko formy.
Listu pasterskiego na jaki temat chętnie byś posłuchała?
– Chętnie usłyszałabym listy na tematy wciąż aktualne, a dotyczące uchodźców, imigrantów, osób wykluczonych, na temat stosunku do homoseksualistów, bo choć nauczanie Kościoła na ten temat jest klarowne, to nie jestem pewna, czy wszystkim naprawdę znane. Są dobre dokumenty społeczne Episkopatu na temat patriotyzmu i dialogu społecznego. Warto przełożyć je na krótsze listy, które dotrą do ludzi.
Chciałabym, aby biskupi szybciej reagowali na problemy społeczne dotykające wspólnotę. Aby mniej było listów pisanych „z rozdzielnika” – bo tak nakazuje kalendarz liturgiczny – które często są po prostu nudne. A przede wszystkim, aby listy były pisane z pasją, z gorącą wiarą i przekonaniem, która zaraża słuchaczy. Nie „z góry”, z urzędu, ale z wyczuwalną troską i miłością o naszą wspólną drogę.
Ewa K. Czaczkowska
Historyk, doktor nauk humanistycznych. Dziennikarka i pisarka. Wykłada na UKSW w Warszawie