Dzięki tym wielogodzinnym panelom i dyskusjom, w których wzięło udział kilkaset ekspertów prawicy i opozycji, obie główne siły chcą nas przekonać, że mają wszystko przemyślane, że wiedzą, czego Polsce trzeba. Bez wątpienia zaletą obu wydarzeń było to, że dostaliśmy wreszcie jakiś wybór. Nikt już nie może powiedzieć, że nie wie, po co PiS czy PO chcą wygrać wybory – dwie główne siły przedstawiły swoje koncepcje tego, jak powinno wyglądać nasze państwo, jak powinna wyglądać gospodarka, polityka międzynarodowa.
Dzięki temu dobrze zarysowały się różne wizje, jak powinno wyglądać dobre życie. PO adresuje swój program dla pracujących czy prowadzących firmy Polaków, którzy – z powodu wielkich transferów socjalnych dla emerytów czy rodzin z dziećmi – mają wrażenie, że ich aktywność jest bezsensowna, że lepiej nie pracować i dostawać pieniądze państwa. PiS zaś adresuje swój przekaz do tych, którzy wcale nie są pewni, że sobie mogą poradzić – często nie ze swojej winy – bo urodzili się w biedniejszej rodzinie, los rzucił ich na prowincję czy też nie mieli szans na lepszą edukację. W tym sensie opozycja zwraca się do klasy średniej w dużych i mniejszych miastach. PiS zaś do niższej klasy średniej, czy wręcz do klas niższych. Oczywiście te podziały nie są absolutne. Wszak sporo mieszkańców dużych miast, osób z wyższym wykształceniem, przedstawicieli inteligencji głosuje na PiS, zaś wśród wyborców Platformy znajdzie się również niewykwalifikowanych robotników, czy mieszkańców konserwatywnych regionów wiejskich na Podkarpaciu.
Ale jak na razie konwencje programowe to najlepsze, co nam się przydarzyło w tej kampanii wyborczej. Jej wadą bowiem jest jednak postępujący infantylizm. Gdy PiS ogłasza swój program, młodzi politycy Platformy w mediach społecznościowych starają się wykpić. Gdy opozycja przedstawiła swoje pomysły, politycy PiS zaczęli go w mediach społecznościowych komentować z przenikliwością dzieci przekomarzających się na placu zabaw. Niestety nie tylko w czasie kampanii logika mediów społecznościowych wygrywa. Najważniejsze jest przyciągnąć uwagę użytkowników-wyborców. Trzeba więc być nieustannie aktywnym, cały czas trzeba komentować. Cały czas trzeba krytykować przeciwników. Cokolwiek nie zrobią, wszystko jest źle. Jeszcze kilkanaście lat temu politycy z różnych stron sporu potrafili się spierać, nie zgadzać, ale równocześnie szanować. Jak dziś można szanować kogoś, jeśli między Zjednoczoną Prawicą a zjednoczoną opozycją trwa wojna totalna? Przecież nie może być tak, że wszystkie punkty programu PO czy PiS są złe, lub że wszystkie są dobre. Rzeczywistość nie jest bowiem czarno-biała. Ale polityka jest. A w kampanii wyborczej jest to szczególnie dolegliwe.