Żółw z większym niż zazwyczaj spokojem szukał słów, żeby mu odpowiedzieć i opowiedział mu, jak w czasie swojego pobytu wśród ludzi nauczył się wielu rzeczy. Na przykład, że gdy człowiek zadawał pytanie typu „Czy musimy iść tak szybko?” albo „Czy naprawdę potrzebujemy tych wszystkich rzeczy, żeby być szczęśliwi?”, nazywano go buntownikiem.
– Buntownik! Podoba mi się to imię – szepnął ślimak. – A tobie ludzie nadali imię?
– Tak, widząc, że nigdy nie zapominam drogi w tę ani z powrotem, nazwali mnie Pamięć. Ale potem to oni zapomnieli o mnie.
– A więc, Pamięć, idziemy dalej razem?
– Dobrze, Buntowniku – odrzekł żółw i powoli, bardzo powoli zawracając, wyjaśnił, że muszą wrócić tą samą drogą, bo chce mu pokazać coś ważnego. Coś, co pozwoliłoby mu zrozumieć, że byli towarzyszami drogi, jeszcze zanim się poznali.
Fragment książki: Luis Sepúlveda, Storia di una lumaca che scoprí l’importanza della lentezza (Historia pewnego ślimaka, który odkrył ważność powolności), tłum. MT
Zauważmy wewnętrzny dynamizm ich spotkania, który popycha obu do pójścia ramię w ramię tą samą drogą, chociaż z innymi pragnieniami i rolami. Przyjrzyjmy się z uwagą relacji, która nawiązuje się w tym spotkaniu, będącym dla nas prawdziwą miarą edukującej obecności.
Towarzyszenie rodzi się z pragnienia zaangażowania się razem z osobą, której się towarzyszy, jest patrzeniem w serce. Zaufanie, rodzące się z pozytywnej, radosnej, gościnnej obecności nauczyciela, czyni cuda. Osoba, której się towarzyszy, pozwala, by nauczyciel wypowiedział jej imię, czyli objawił sens jej niepokoju i poprowadził ją drogą poszukiwań. Jest to pierwszy cud nauczania: uczeń, z podmiotu, który szuka swej tożsamości, który – można tak powiedzieć – jest „bezimienny”, który przeżywa głęboki niepokój, odradza się do nowej tożsamości przez słowa i życie tego, który uczy. Jest to ważny etap, który daje moc na drodze poszukiwań: „Buntownik, podoba mi się to imię”.
To, co wcześniej było postrzegane jako coś odległego i coś, co trudno było mu wcześniej docenić, tzn. dorośli i ich świat, w towarzyszeniu staje się tym, o czym uczeń z przyjemnością i upodobaniem pozwala sobie mówić. Jak nie widzieć tu podobieństwa do stwórczego działania Boga Ojca i do powoływania przez Jezusa Chrystusa. Ojciec powołuje do życia, wypowiadając imię, Jego słowo daje życie, tożsamość, wzywa do istnienia. Jezus wzywa swoich uczniów do pójścia za Nim, wołając ich po imieniu. W pewnym sensie stwarza ich na nowo, wzywa do nowego życia, życia królestwa Bożego, którego stają się głosicielami. Pan Jezus nadaje imię Piotrowi i daje mu nowe życie, w którym będzie on musiał, nie bez trudu, wzrastać. Działania edukacyjne są zatem nowym rodzeniem, towarzyszeniem ku nowym sposobom wyrażania własnego życia.
Współcześni pedagodzy mówią o „rodzeniu” ucznia do nowego życia. I że „rodzi” właśnie nauczyciel. Zdolność rodzenia jest jedną z cech dojrzałości osoby dorosłej. Ta dojrzałość wyraża się przez odpowiedzialność edukacyjną, czyli poważne traktowanie stopniowego procesu narodzin nowej tożsamości ucznia. Rodzenie oznacza wzbudzenie w uczniu pasji kierowania wzroku na przyszłość, jest współuczestnictwem razem z uczniem w budowaniu lepszego świata, w którym wszyscy mogą wyrażać własne możliwości. Rodzenie jest „wymawianiem imienia”, przywracaniem piękna i oryginalności jego tożsamości, w której uczeń widzi siebie na nowo w pełnym pasji i nadziei spojrzeniu nauczyciela. W myśl tej samej zasady wspólnota Kościoła jest wezwana do ciągłego odradzania w wierze swych dzieci, towarzysząc im w najbardziej krytycznych okresach życia.
Towarzyszenie jest podtrzymywaniem marzenia o życiu, jakie niesie w sercu poszukujący, a towarzyszenie na drodze wiary w szczególności, jest przekazywaniem Prawdy, która przemienia. Pragnę podkreślić wymiar relacji, w której dokonuje się przekaz. Nie chodzi bowiem o przekazywanie samych treści, ale o troskę i podtrzymywanie pamięci o Chrystusie, strzegąc jej w samym sobie i budząc ją w innych. W towarzyszeniu, angażując własną wiarę, nauczyciel jest świadkiem pamięci o spotkaniu z Bogiem, który wykonuje pierwszy ruch, który stwarza i zbawia, który nas przemienia. Z sercem zanurzonym w słowie głosi miłość Boga, jedyną siłę, która może przemienić serce szukającego.
Żółw z naszego opowiadania nazywa się Pamięć. Możemy więc się domyślać, że bardziej niż imię jest to wskazówka dotycząca stylu obecności nauczyciela. Ten, kto towarzyszy, jest pamięcią tego, któremu towarzyszy: dzięki bogactwu swego doświadczenia życiowego i wiary jest on jakby skarbcem, do którego uczeń może sięgnąć po mądrość niezbędną mu na drodze poszukiwań.