Logo Przewdonik Katolicki

Tata na urlopie

Piotr Wójcik
fot. Unsplash

Według unijnej dyrektywy dwa miesiące urlopu rodzicielskiego będzie musiało być zarezerwowane tylko dla mężczyzny – w innym wypadku przepadnie. Przepisy te wejdą w życie najpóźniej za trzy lata.

W aktualnych polskich warunkach oznaczać to będzie, że młoda mama skorzysta maksymalnie z 10 miesięcy urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego, gdyż w ciągu pozostałych dwóch z maluchem w domu będzie musiał zostać świeżo upieczony tata. A jeśli nie będzie chciał skorzystać z tej okazji, to te dwa miesiące przepadną. Ostateczny kształt dyrektywy i tak jest kompromisem, gdyż początkowo Komisja Europejska proponowała czteromiesięczny urlop ojcowski, co jednak spotkało się z niechęcią państw członkowskich.
Unijną dyrektywę trzeba dopiero zaimplementować do polskiego prawa ustawą, na co kraje UE mają maksymalnie trzy lata. Zwykle okres ten jest wykorzystywany przez Polskę w całym wymiarze, więc prawdopodobnie dwumiesięczne urlopy ojcowskie wejdą w życie dopiero w 2022 r. Panowie mają więc czas, by się mentalnie przygotować.
 
Ojcowie do urlopów niechętni
Obecnie istnieje już w Polsce urlop ojcowski, jednak wynosi on tylko dwa tygodnie i może być wykorzystany aż do ukończenia przez dziecko 24. miesiąca życia.
Zwykły urlop po narodzinach potomstwa może trwać maksymalnie 52 tygodnie i jest podzielony na dwie części – 20 tygodni jest urlopem macierzyńskim, zarezerwowanym tylko dla matki, a kolejne 32 tygodnie – rodzicielskim, z którego może skorzystać (w jednym czasie) tylko jeden z rodziców. Warto zauważyć, że pod względem długości urlopu i zapewnianych w tym czasie poborów (przeciętnie 80 proc. wynagrodzenia będącego na urlopie rodzica), Polska jest dosyć szczodra, wyprzedzając pod tym względem nawet tradycyjnie socjalne kraje nordyckie.
O ile dwutygodniowy urlop ojcowski jest w Polsce względnie popularny (w 2017 r. skorzystało z niego 174 tys. ojców – to i tak nawet mniej niż połowa), to już z urlopu rodzicielskiego korzystają niemal wyłącznie matki – na 406 tys. urlopów rodzicielskich w 2017 r. aż z 402 tys. korzystały kobiety. Polskie społeczeństwo nie jest pod tym względem wyjątkowe, więc niektóre europejskie kraje już jakiś czas temu wprowadziły u siebie przepisy, według których część urlopu rodzicielskiego może wybrać tylko ojciec. Tak jest np. w Szwecji, Niemczech i Austrii.
 
Dom sprawą wspólną
Scedowanie na matkę większości opieki nad niemowlakiem jest wielowiekową tradycją niemal wszędzie na świecie. Oczywiście ma to swoje uzasadnienie: w końcu mężczyzna nie da rady karmić piersią. Jednak w wyniku tego jednoznacznego podziału obowiązków kobiety są na gorszej pozycji na rynku pracy. Szczególnie te w wieku rozrodczym – pracodawcy mają „z tyłu głowy”, że taka kandydatka może „iść na roczne zwolnienie” po ewentualnym urodzeniu dziecka, więc preferują mężczyzn lub oferują paniom niższe zarobki. Między innymi z tego powodu istnieje tak zwana luka płacowa, czyli różnica między przeciętnymi zarobkami kobiet i mężczyzn. Dwumiesięczny urlop ojcowski sprawi, że także zatrudniając mężczyzn, trzeba będzie się liczyć z ich kilkumiesięczną absencją. To powinno sprawić, że pozycje negocjacyjne kobiet i mężczyzn nieco się wyrównają – przynajmniej według zamierzeń twórców dyrektywy.
Dwa miesiące urlopu rodzicielskiego zarezerwowane dla ojców mają również sprawić, że obowiązki domowe w europejskich rodzinach będą równiej rozłożone pomiędzy małżonkami. Wszędzie w Europie to kobiety wykonują więcej prac domowych, co również jest efektem tego, że tradycyjnie to one zostają z dzieckiem po urodzeniu. W tym czasie zajmują się nie tylko noworodkiem, ale też pozostałymi domowymi obowiązkami, co następnie się utrwala również na okres, w którym matka już wróciła do pracy. Gdy młodzi ojcowie zostaną w domu na parę miesięcy, przyzwyczają się nie tylko do opieki nad dzieckiem, ale też do wykonywania domowych sprawunków. A to według autorów dyrektywy ma być okolicznością sprzyjającą równiejszemu podziałowi obowiązków w domu.
 
Kobiety miesiąc do tyłu
Przekonanie o nierównym podziale domowych obowiązków bez wątpienia jest uzasadnione. W krajach należących do OECD kobiety spędzają przeciętnie 264 minuty na wykonywaniu prac domowych, a mężczyźni jedynie 136 minut. W Polsce kobiety na pracach domowych spędzają 295 minut, a mężczyźni tylko 159. Tak więc statystyczna Polka codziennie zajmuje się domowymi sprawami 2 godziny i kwadrans dłużej niż Polak. W skali roku daje to jakieś 820 godzin więcej, czyli pełne 34 dni. Panie są więc rocznie „w plecy” ponad miesiąc swojego czasu w stosunku do panów.
Oczywiście dyrektywa ta może też wygenerować pewne problemy, ograniczając rodzinom swobodę decyzji. Jeśli na przykład matka będzie bezrobotna, to dwa miesiące krócej będzie otrzymywać tak zwane „kosiniakowe” (świadczenie rodzicielskie dla osób niemających pracy). W ostatnich dwóch miesiącach rodzicielskiego dochody rodziny spadną więc o tysiąc złotych „kosiniakowego” oraz 20 proc. wynagrodzenia mężczyzny. Mniejszą swobodę decyzyjną odczują w portfelu też te rodziny, w których mężczyzna zarabia dużo więcej niż kobieta.
Wiele będzie zależeć od tego, jak zaimplementuje dyrektywę polski parlament. Jeśli na przykład wydłuży urlop rodzicielski do 14 miesięcy (likwidując przy tym 2-tygodniowy urlop ojcowski), zyskają wszystkie rodziny, a panowie w Polsce zakrzewią w sobie nawyk zajmowania się dziećmi i domem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki