Logo Przewdonik Katolicki

Pogrzeby typowe i nietypowe

Monika Białkowska
FOT. ALEXY LESIK/FOTOLIA

Komu się należy, a komu nie, katolicki pogrzeb. Co z tymi, którzy nie mogą być pochowani na cmentarzu. Czym różnią się pogrzeby nietypowe od tych standardowych. Kilka wyjaśnień i odpowiedzi.

Kto ma prawo do katolickiego pogrzebu?
– każdy ochrzczony
– katechumen przygotowujący się do przyjęcia chrztu
– dziecko zmarłe przed chrztem, które rodzice zamierzali ochrzcić (za zgodą ordynariusza miejsca – Konferencja Episkopatu Polski wyraziła na to zgodę)
 
Kto poza katolikami może otrzymać katolicki pogrzeb?
– ochrzczony, przynależący do innego Kościoła lub wspólnoty niekatolickiej, jeśli nie ma własnego szafarza i nie zastrzegł sobie, że nie życzy sobie pogrzebu katolickiego.
 
Komu Kościół odmawia pogrzebu katolickiego?
– nieochrzczonym
– notorycznym apostatom (ludziom, którzy porzucili wiarę chrześcijańską), heretykom (zaprzeczającym jakiejś prawdzie wiary) i schizmatykom (odłączonym od Kościoła na skutek braku uznania zwierzchnictwa biskupa Rzymu)
– ludziom, którzy z „motywów przeciwnych wierze” zdecydowali, że ich ciało ma być spalone (nie dotyczy to coraz powszechniejszych kremacji, niemających związku z brakiem wiary w zmartwychwstanie ciał)
– jawnym grzesznikom, których pogrzeb katolicki mógłby zgorszyć innych wiernych, a którzy przed śmiercią nie dali żadnych oznak pokuty. Nie wolno rozumieć tego jako „ukaranie” zmarłego ani traktować pogrzebu jako „nagrody” dla żyjących zgodnie z nauką Kościoła. Za „oznakę pokuty” uznaje się samą choćby tylko zgodę na wizytę kapłana, uderzenie się w piersi, ucałowanie krzyża, zgodę na modlitwy innych – jakikolwiek znak, domyślnie wyrażający wewnętrzny żal umierającego.
Decyzja, czy zmarłemu można urządzić katolicki pogrzeb bez publicznego zgorszenia wiernych, należy do proboszcza parafii. Ten w razie wątpliwości powinien się zwrócić do swojego biskupa.
– alkoholizm jest chorobą, dlatego nie może być traktowany jako jedyny powód odmowy katolickiego pogrzebu.
 
 
Czy ksiądz może odmówić komuś miejsca na cmentarzu?
Większość cmentarzy w Polsce jest cmentarzami wyznaniowymi. Jeśli gmina nie ma cmentarza komunalnego, wówczas ksiądz jako zarządca cmentarza nie może odmówić nikomu miejsca do pochówku: niezależnie od tego, czy zmarły był wierzący, czy nie. Musi również zgodzić się na odprawienie pogrzebu przez inną osobę w niekatolickim rycie, jeśli na przykład zmarły był ateistą lub muzułmaninem. W tych przypadkach lub przy braku spełnienia innych koniecznych warunków nie ma jednak obowiązku odprawienia katolickiego pogrzebu.
 
 
Czy ksiądz może pochować samobójcę?
Dawniej wszystkich samobójców traktowano jako zmarłych z ciężkim grzechem zabójstwa samego siebie, na dodatek bez możliwości wyrażenia żalu. Uważano, że niegodni są pochowania w poświęconej ziemi. Chowano ich bez udziału księdza, często w trumnach zbitych z nieheblowanych desek.
Obecnie, według powszechnej opinii lekarzy psychiatrów i psychologów, samobójców nie można traktować jak ludzi w pełni odpowiedzialnych za swój czyn. Jest jasne, że za ich dramatyczną decyzją często kryje się choroba lub inny brak równowagi psychicznej. Czynu popełnionego w takim stanie nie można traktować jak grzech ciężki. Katechizm Kościoła katolickiego zakłada, że ktoś może targnąć się na swoje życie w sposób świadomy i odpowiedzialny (nawet jeśli są to sytuacje absolutnie wyjątkowe), jednak nikt z nas nie może pretendować do tego, aby stwierdzać że ten konkretny człowiek taką świadomość w pełni posiadał. Dlatego z zasady nie powinno się przypisywać grzechu ciężkiego żadnemu z samobójców.
Samobójcę traktuje się więc jak każdego innego zmarłego. Jeśli za życia przywiązany był do wiary i Kościoła, powinien otrzymać katolicki pogrzeb, bez żadnych różnic w celebracji. Jednocześnie zaleca się, by kapłan w czasie uroczystości wyjaśnił wiernym, że fakt odebrania sobie życia był podyktowany brakiem pełnej świadomości lub choroby. Jeśli samobójca swoim życiem dawał zgorszenie, traktuje się go jak każdego innego zmarłego, który uporczywie i publicznie grzeszył.
 
 
Czy można rozsypać prochy w lesie czy w górach?
Według polskiego prawa zwłoki ludzkie mogą być pochowane wyłącznie w grobach ziemnych, murowanych i katakumbach. Po spopieleniu można je przechowywać w kolumbariach znajdujących się na cmentarzach. Nie wolno tworzyć prywatnych kolumbariów, zakopywać prochów w ogrodzie czy trzymać ich w domu. Nie wolno również przewozić ich w otwartej puszce i rozsypywać w dowolnym miejscu, niezależnie od ewentualnej woli zmarłego. Trwają obecnie prace nad ustawą, dopuszczającą rozsypywanie prochów, ale wyłącznie w specjalnie do tego wyznaczonych miejscach.
 
 
A jeśli ktoś umrze na morzu?
Pogrzeb na morzu jest możliwy (wręcz zalecany przez polskie prawo) tylko dla osoby, która zmarła na okręcie, znajdującym się na pełnym morzu, jeśli jednostka w ciągu 24 godzin nie może dotrzeć do lądu bez zmiany kursu. Formuła pogrzebu „powinna być zgodna ze zwyczajami morskimi”. O szczegółach decyduje kapitan okrętu, biorąc pod uwagę kwestie sanitarne. W czasie takiego pogrzebu ze względów technicznych zwykle nie ma mowy o obecności księdza.
 
 
Co z ciałami himalaistów, którzy giną w górach?
Zniesienie ciał himalaistów z wysokości kilku tysięcy metrów, żeby je pochować, jest tak trudne, że często wręcz niemożliwe. Wiąże się z bezpośrednim zagrożeniem życia ratowników. Ciała zmarłych himalaistów zostawia się więc w górach, w miejscu, w którym ponieśli śmierć. Jeśli to jest możliwe, kolejna wyprawa próbuje je pochować w szczelinach, znosząc nieco niżej, przykrywając je kamieniami albo flagą kraju, z którego zmarły pochodził. Inne stają się drogowskazami dla kolejnych zdobywców, czasem przenoszone przez wiatry. Na samym tylko Mount Evereście może leżeć nawet około trzystu ciał. Nepalczycy nie chcą, by góra zamieniła się w cmentarz, próbują więc ściągać z niej te, w przypadku których jest to możliwe, i poddawać je kremacji.
W przypadku zaginionych himalaistów przed uznaniem ich formalnie za zmarłych można odprawiać Mszę św. w ich intencji, ufając, że Pan Bóg właściwie ją odczyta.
 
 
A co, jeśli ktoś zaginął i nie wiadomo, co stało się z ciałem?
Uznanie za zmarłą osoby zaginionej, której ciała nie znaleziono, następuje po 10 latach od roku, w którym według istniejących wiadomości osoba ta jeszcze żyła, w przypadku osób starszych niż 70 lat – po 5 latach. Osoby zaginione, co do których istnieje prawdopodobieństwo, że zginęły w katastrofach lotniczych, morskich, w pożarach, powodziach lub trzęsieniach ziemi, uznaje się za zaginione po upływie 6 miesięcy od dnia katastrofy.
Jeśli zaginięcie osoby miało związek z bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia w przypadkach wcześniej nieprzewidzianych, może ona zostać uznana za zmarłą, gdy minie rok od dnia, w którym niebezpieczeństwo ustało lub zgodnie z ustalonymi okolicznościami powinno było ustać.
Decyzję o uznaniu osoby zaginionej za zmarłą podejmuje sąd na wniosek rodziny. Według prawa dopiero po uznaniu zaginionej osoby za zmarłą można odprawić symboliczny pogrzeb

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki