Ten niemiecki benedyktyn z opactwa w Münsterschwarzach w Bawarii jest autorem ponad dwustu publikacji, wśród których wiele to dzisiaj światowe bestsellery. Wydawniczy sukces świadczy tylko o tym, co wśród znawców jego literatury jest rzeczą oczywistą, że mamy do czynienia z człowiekiem niezwykłym, z kimś, kto potrafi prowadzić ludzi współczesnych do nawiązania kontaktu z Bogiem. Wielu nazywa go mistrzem współczesnej duchowości chrześcijańskiej, gdyż nie proponuje jedynie teoretycznych rozważań, ale za każdym razem dołącza praktyczne wskazówki do przemyślenia własnego życia. Między innymi z tego powodu Wydawnictwo Świętego Wojciecha publikuje książki tego właśnie autora, a redakcja „Przewodnika Katolickiego” zdecydowała, aby w tym roku teksty o. Anselma Grüna stworzyły cykl wielkopostnych rekolekcji.
Samotność świata
O. Ansel Grün tworzy już od wielu lat w kontekście kultury zachodniej, w której nastąpiła silna sekularyzacja. Nie pisze swoich książek w oderwaniu od tych okoliczności, ale osadzając je dokładnie w ich centrum. Czytając Grüna łatwo dostrzec, że nie podejmuje on tematów, które jeszcze nie tak dawno żywe były także Polsce. Nie próbuje dyskutować z tymi, którzy negują Boga i Jego istnienie. Nie dyskutuje o tym, czy Bóg jest, czy Go nie ma. Nie podejmuje też dialogu z tymi, którzy walczą z Kościołem. Nie szuka argumentów, aby się przed nimi bronić. Problem dostrzega zupełnie gdzie indziej. Wie, że współczesna sekularyzacja, która tak bardzo dała o sobie znać właśnie w Niemczech, nie przejawia się najsilniej w walce z religią. Nie jest też negacją pożyteczności społecznej Kościoła. Sekularyzacja dzisiaj to przede wszystkim obojętność. To samotność bez Boga, samotność w tłumie osób o pozrywanych relacjach. To swego rodzaju choroba cywilizacyjna, która polega na powszechnym odczuciu egzystencjalnej pustki i zobojętnieniu na wielkie ideały i wartości. Dla wielu Europejczyków Bóg stał się kimś odległym, zupełnie nieobecnym, a nawet niepotrzebnym. Jeśli podejmują działania ukierunkowane na dobro społeczne, to nadal brakuje w nich ostatecznego celu i poczucia sensu – bo ten nadać może tylko to, co jest wieczne, co wykracza poza śmierć. Z jedynej strony kultura zachodnia już zauważyła tę pustkę i desperacko woła o jej wypełnienie, a z drugiej nie chce się przekonać, że rozwiązanie znajduje się w Kościele.
Zbudować więź
W reakcji na dramatyczną sytuację wiary w Europie wykształtowały się dwa błędne podejścia. Jedno, bardziej konserwatywne, lekarstwa na pustoszejące kościoły upatruje w powrocie do jasnego nauczania i stawiania wymagań. Drugie, bardziej postępowe i liberalne, twierdzi, że wymagania Ewangelii zostały w przeszłości postawione za wysoko, i że właśnie z tego powodu nastąpiło zniechęcenie ludzi chodzących do kościoła. O. Anselm Grün stawia sprawę jeszcze inaczej. Rozumie, że chrześcijanie patrząc na świat, w którym wielu żyje tak, jakby Boga nie było, łatwo mogą popaść w zniechęcenie. Nie uważa jednak, że rozwiązaniem jest stawianie mniejszych czy większych wymagań moralnych. To nadal koncentruje człowieka na etyce, zamiast na samym Bogu. Dla o. Grüna lekarstwem na pustoszejące kościoły jest pomoc ludziom w ich osobistym spotkaniu Boga w Kościele. Jest nim podanie im doświadczenia miłości i bliskości Boga w słowie, wspólnocie i sakramentach, które są jedyną gwarancją budowania z Nim trwałej więzi. Wiara jest łaską, czyli darem – podkreśla Grün. Daru tego doświadczyć można, spotykając Boga we wspólnocie miłości, jaką jest Kościół.
Zaufać
Benedyktyński autor powraca w ten sposób do przekonań tych świętych Kościoła, którzy podkreślali – jak chociażby św. Ignacy Loyola – że wiara człowieka osadza się na bezpośrednim kontakcie z Bogiem. Bóg mówi nie tylko przez Biblię i Kościół, ale przemawia też przez ludzkie serce. To tam dochodzi do osobowego spotkania. Gdyby serce człowieka nie mogło spotkać żywego Boga – wyjaśnia Grün – sam tekst Pisma Świętego i nauczanie Kościoła nie byłyby w stanie wzbudzić w nim wiary. Nasz autor nie rezygnuje jednak w żaden sposób z głoszenia Ewangelii i czytania jej w świetle nauki Kościoła. Wręcz przeciwnie, powraca do niej jak do źródła i w sposób niezwykle świeży przedstawia jej treści w kontekście codziennych spraw i przeżyć. Czerpie w tym kontekście garściami z wiedzy biblijnej i doświadczenia terapii psychologicznej. Dlatego Bóg staje się dla jego czytelnika Kimś bliskim. Staje się Kimś, kto towarzyszy mu w bardzo zwykłych sprawach i Komu można zaufać, bo nie zlekceważy nawet najbardziej skrywanych i wstydliwych uczuć. Jednocześnie jest to Bóg biblijnego objawienia, Bóg przychodzący w Kościele i przez Kościół.
Dla o. Anselma wszystko zaczyna się od poznania siebie, odkrycia swojej pustki i wołania o miłość. Następnym krokiem jest rozpoznanie osamotnienia w relacjach i pokus stosowania przemocy, aby te relacje zachować. Celem jest dążenie do osobistego spotkania z Bogiem, który kocha. Jeśli Jego miłość jest przeżywana prawdziwie, to staje się ona także miłością wymagającą, szukającą wyraźnej odpowiedzi w postawie człowieka wierzącego.