To byłby dobry komentarz także do naszej papieskiej rubryki „Słowa klucze”. Prezentujemy w niej myśli papieża Franciszka w zestawieniu z wypowiedziami Jana Pawła II i Benedykta XVI. Świadomie podkreślamy odmienność ich języka czy nawet argumentacji. Odnajdujemy jednak także ich fundamentalną zgodność co do drogi, na której prowadzą Kościół w duchu odnowy zapoczątkowanej na Soborze Watykańskim II. Poczynając od papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI, którzy sobór współtworzyli, po papieża Franciszka, który jest jego entuzjastą.
Ale czy sobór nie zrodził wielu problemów w Kościele? Czy były i nadal są jego niewłaściwe interpretacje i nadużycia? Oczywiście, że tak. Tylko że kto dziś pamięta, że już w dzień otwarcia obrad Jan XXIII przyznał: „Niekiedy ranią Nasze uszy insynuacje dusz, gorliwych nawet, ale pozbawionych rozeznania i umiaru. W czasach współczesnych widzą one tylko odstępstwo i upadek, (…) jak gdyby w okresie poprzednich soborów powszechnych wszystko dokonywało się wśród triumfu idei chrześcijańskiego życia”. Ten realizm papieża jednak nie przytłaczał. „Nam zaś wydaje się, że nie należy zgadzać się z tymi prorokami niedoli, którzy występują jako zwiastuny wydarzeń zawsze nieszczęśliwych” – dodał.
Dzisiaj też nie brakuje „proroków niedoli”, którzy obwieszczają same nieszczęścia z powodu pontyfikatu papieża Franciszka. Te samozwańcze autorytety w ostrej ocenie Kościoła chyba zbyt byt łatwo, a czasami zupełnie nieodpowiedzialnie, podrywają zaufanie do obecności Ducha Świętego w Kościele za cenę swojej dziennikarskiej wyrazistości. Tak, dialog w Kościele jest potrzebny, ale nie w tabloidowym stylu. Poważnego dialogu w Kościele uczył nas papież Benedykt XVI i tej lekcji nie można zapomnieć (s. 20). Nie mogą jej zapomnieć nasi domorośli „prorocy klęski”.