Logo Przewdonik Katolicki

Fotografie z życia Jezusa

ks. Mirosław Maliński
FOT. ANDRII ZASTROZOHNOV/ WIKIPEDIA

Czasami odmawiamy go bezwiednie, w drodze, czasami w nerwowym uścisku, chcąc prawie wymusić na Bogu cudowne działanie. Z jakim zamysłem powstała modlitwa różańcowa?

Na początek tych pobożnych rozważań o najbardziej katolickiej modlitwie odwołam się do pewnego zdarzenia, które mimo że pochodzi z innego kontekstu religijnego i kulturowego, mnie samemu bardzo pomogło.
 
Ty nie wiesz, co mówisz?
Będąc w Senegalu z wielkim uporem wypytywałem napotkanego, niezwykle pobożnego muzułmanina w średnim wieku o jego modlitwę. Spytałem go, czy jakoś dobiera słowa Koranu, np. inne w dni zwykłe, a inne w świąteczne?
– Odmawiam te, które znam na pamięć. Nie chodziłem za dużo do szkoły koranistycznej i przyznam, że nie znam aż tak wielu fragmentów Koranu.
– No dobrze, ale czy w jakiś sposób je dobierasz? Dziś coś tam się w życiu dzieje, zatem te słowa będą pasowały – dociekałem.
– Ależ to niemożliwe! – spojrzał na mnie zdumiony.
– Dlaczego niemożliwe?
– Bo ja wypowiadam słowa Koranu w oryginale, po aramejsku, a ja nie znam aramejskiego.
– Jak to? – tym razem ja osłupiałem ze zdziwienia – Ty nie wiesz, co mówisz? Powtarzasz słowa, których nie rozumiesz? Nie wiesz, co mówisz.
– A dlaczego mam rozumieć. Bóg rozumie. Ja do niego się modlę. Bóg wie, co mówię i jest to mu miłe. Przecież ja bogiem nie jestem. Nie muszę rozumieć.
– No tak, ale przydałoby się i Tobie zrozumieć – usiłowałem drążyć temat.
– Ale po co?
– No może jeśli byś rozumiał, co mówisz, zmieniłoby się Twoje serce.
– Ty jesteś szamanem? – zapytał zdziwiony Senegalczyk.
– Nie. A dlaczego tak myślisz?
– Tylko szamani uważają, że pod wpływem wymawianych słów, jak zaklęć, można zmienić serce człowieka. Serce człowieka może zmienić tylko sam Bóg. I tak jak sam chce. Nie po to jest modlitwa.
– A po co?
– By oddać Bogu cześć i by okazać swą wierność.
 
To nas odróżnia od innych religii
Oczywiście islam to głęboka duchowość, ale nie znająca wcielenia. Allah jest kimś odległym i mało dostępnym. Przytoczyłem jednak tę rozmowę, by zadać sobie pytanie, za jaką modlitwę uznajemy różaniec. Czy można go odmawiać, nie rozważając scen, które kryją się za każdą dziesiątką? Oczywiście, że można i często to robimy. Oddajemy Bogu chwałę i pokazujemy naszą wierność, a czasami nawet bezinteresowność. Można też użyć różańca jako działa szturmowego i atakować niebo w najrozmaitszych słusznych sprawach. I pewnie każdy z nas to robił. Ale czy to wszystkie warianty? Czy wystarczy, że Bóg nas rozumie, że On wie, o co walczymy, o co prosimy? A może rozważania wydarzeń z ludzkiego życia naszego Boga ujęte w takt modlitewnych zdrowasiek mogą przemienić nasze serce? Bo nie jest to słowo ludzkie, ale jedyne Słowo, jakie wypowiedział Bóg, czyli Jezus z całą swoją ludzką egzystencją.
Bóg, którego wyznajemy, jest także człowiekiem i ten fakt uznajemy jako niezwykle ważny, a w zasadzie najważniejszy. Dzięki temu staje się On nam bardzo bliski, jest jednym z nas, jest naszym bratem i serdecznym przyjacielem. To odróżnia nas od wszystkich religii świata. Dzięki temu wchodzimy na bardzo specyficzną drogę życia duchowego, na której najważniejsza jest bliska zażyłość z Bogiem. Jego imię to Emmanuel, czyli Bóg z nami. On po prostu jest, jest obecny. Jak każdy z nas jest obecny w losach swojej rodziny.
 
Rodzinna saga
Co buduje nasze wzajemne więzi, co buduje nasze więzi rodzinne? Oczywiście długo by tu mówić o wspólnym świętowaniu, o spotkaniach przy rodzinnym stole, o budowaniu jakiegoś rodzinnego etosu. Ale niebagatelne znaczenie ma też rodzinna opowieść, dzieje rodzinne, rodzinna saga. Czasami tu i ówdzie w różnych wariantach docierają do mnie opowieści, jakim to wielkim dobrodziejstwem jest dziadek czy babcia, którzy przy różnych okazjach snują opowiadania o dzieciństwie rodziców, wujków, ciotek i dalszej rodziny. Sam z rozrzewnieniem wspominam opowieści babci, gdy znane nam podwórka i mieszkania zaczynały tętnić zupełnie innym rytmem, rytmem historyjek z przeszłości. Na kocie łby przed domem wjeżdżały wozy ciągnione przez parujące konie i zabierały skrzynie lemoniady z naszej fabryki. Pradziadek z grubym cygarem w ustach z zadowoleniem przyglądał się robotnikom załadowującym dobry towar. Odkrywaliśmy, że historie te choć dawno wybrzmiały, wciąż żyją w naszych rodzicach, ciotkach i wujkach, a w zasadzie w jakiś tajemniczy sposób płyną i w naszych żyłach. Budują naszą tożsamość, wpływają na sposób pojmowania świata i kształtują wrażliwość. Poznając je, łatwiej nam zrozumieć siebie samych. Możemy nawet zrozumieć źródła naszych wewnętrznych sprzeczności. Penetrujemy wewnętrzne tajemnice i ze zdumieniem odkrywamy, że one nie tylko z nas samych się biorą, ale mają charakter rodzinny. Czasami dziadek wyciągał stare fotografie. Wtedy odgadywaliśmy, kto jest kim. I salwy śmiechu. Z biegiem lat opowiadania powtarzały się, a mimo że znaliśmy je już na pamięć, chcieliśmy słuchać ich jeszcze i jeszcze. Czuliśmy jak z każdym powtarzanym opowiadaniem, każdą historyjką stajemy się częścią tych perypetii, częścią naszej rodzinnej sagi.
 
Mimo że wiemy, co będzie dalej
I właśnie na tym polega modlitwa różańcowa. Kolejne fotografie z życia Jezusa i Jego rodziny, kolejne opowieści o ważnych momentach Jego życia układane w rytm przesuwanych paciorków i powtarzanego „Pozdrowienia anielskiego”, które zaległo u początku tej zadziwiającej historii. Kolejne kadry z filmu, który mimo że doskonale wiemy, jak się potoczy, nieustannie robi na nas wielkie wrażenie. Im częściej powtarzamy te opowieści, im częściej w wyobraźni odwiedzamy znane nam już miejsca akcji, tym bardziej stają się one nam bliskie, oswajane, nasze. Powoli odkrywamy, że te wydarzenia są cząstką i naszego losu. Tamte wypadki to dzieje i naszej rodziny, płynie w nas ta sama krew. Jest to krew odkupienia.
Tu nie chodzi jedynie o jakieś spekulacje intelektualne, ale o realną pełną emocji więź, która zapada tym głębiej, im częściej powtarzamy rozważania. Oczywiście zawsze jest to inny spektakl, gdyż jest mocno związany z tym, co sami aktualnie przeżywamy tylko osnowa – temat każdej tajemnicy – zostaje ta sama. I to wystarczy. Owszem więź ta jest tajemnicza, pełna niedomówień, luk, ale zapada w głębię serca, rozrasta się, przenika. Często nazywamy ją komunią z Bogiem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki