Szybko zrozumiałem, że czysto teoretycznie rozważanie na temat norm etycznych, które pozwalają lub nie na stosowanie kary śmierci, to jedno. Czymś zupełnie innym jest jednak wsłuchiwanie się w doświadczenia konkretnych ludzi skazanych na śmierć albo odsiadujących dożywocie. Kiedy ks. Adam opowiedział mi o jednym z nich, który prawie oszalał, kiedy strażnicy więzienni zabawiali się jego lękiem, przychodząc do niego nocami i pozorując prowadzenie go na egzekucję – kolejny raz przekonałem się, jak nieludzka to kara. Jak nieludzkie jest kazać człowiekowi oczekiwać rok na jej wykonanie.
Jest to rzeczywiście wyrok nieludzki – podkreśla mój rozmówca – bo dotyka odpowiedzialnością tylko jednej osoby, kiedy winni są często jakoś wszyscy: rodzina, znajomi, szkoła, współpracownicy. Wszyscy mogą pomóc człowiekowi odkrywać krok po kroku jego godność, sens życia, poczucie bycia kochanym. Mogą też okazywać mu coś całkowicie przeciwnego: poniżenie, pogardę i zwyczajne niekochanie. Tak się rodzą mordercy – mówi ks. Adam.
Czy są to wiarygodne argumenty przeciwko karze śmierci? Są! Nie takie z książki, ale z życia. Te natomiast, które płyną z etyki i nauczania Kościoła przedstawił papież Franciszek. Zgadzam się z nimi, ale w tym numerze „Przewodnika” już ich nie roztrząsamy. Praktyka kapelana, który towarzyszy skazańcom, mówi chyba głośniej.
Głośniej od teoretycznych rozważań przemawiają też świadectwa bliskich ofiar zbrodni, które stały się zwolennikami całkowitego zniesienia kary śmierci. W Polsce naturalnie nie ma ich wiele, bo prawo na taką karę nie pozwala. Tacy ludzie są jednak w innych krajach, gdzie jest ona możliwa, na przykład w Stanach Zjednoczonych. Ich świadectwa mają różne zabarwienia emocjonalne, ale jeden cel: pokazać światu, że ból utraty bliskiej osoby nie zostaje złagodzony przez śmiercionośny odwet na zbrodniarzu.