Logo Przewdonik Katolicki

Życie proste, czyli jakie?

Ks. prof. Henryk Seweryniak, Dr Monika Białkowska

Ks. Henryk Seweryniak: Pamiętasz swoje zabawki z dzieciństwa?

Monika Białkowska: Zabawki? To był PRL! Bawiłam się tym, co udało się dorosłym upolować, albo jakimiś cudakami z kiosku. A dziadek zrobił nam szczudła i słupki, dzięki którym mogliśmy skakać wzwyż, podnosząc sobie poprzeczkę.

H.S.: I dziadek nie potrzebował żadnej wymyślnej elektroniki?
 
M.B.: Nie potrzebował. Ale zepsuję Księdzu zabawę i oczywiste wnioski, bo dziadek kochał ksero. Kserował wszystko i w dziesiątkach egzemplarzy, wręcz pasjami. Nie dożył ery komputera w każdym domu, ale gdyby dożył, nauczyłby się go obsługiwać. Skanowanie byłoby zbyt wielką pokusą, żeby z niego zrezygnować!
 
H.S.: Obserwowałem niedawno taki obrazek. W warszawskiej pizzerii kilka dziewczynek ze szkoły baletowej obchodziło urodziny jednej z nich. Sala pełna gości, uroczyste otwieranie prezentów, kelnerka wnosi tort i tłumaczy, jak go kroić i jak podawać, mama siedzi gdzieś nieopodal, zajęta rozmową. To nie jest tak, że kiedyś wystarczał nam prosty świat, choinka z wydmuszkami i zimnymi ogniami i szczudła zrobione przez dziadka, i w tym było więcej szczęścia niż w dziecięcej imprezie z kelnerką?
 
M.B.: Nadal będę adwokatem diabła. Mój kot całą noc spał ostatnio na środku korytarza. Upadła mi tam jakaś reklamówka, więc Melka natychmiast się na niej ułożyła i nie ruszyła aż do rana. Kto ma koty, ten wie, że drogie kocie legowiska to pułapki na naiwnych właścicieli-nowicjuszy, bo żaden szanujący się kot na to nie spojrzy. I owszem, może być tak, że koty nas uczą, że lepsze są rzeczy proste. Ale czy naprawdę mamy zejść na poziom kota?
 
H.S.: Dlaczego zaraz „poziom kota”? Zachwycał mnie zawsze Psalm 131. „Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe, nie gonię za tym, co wielkie, ani za tym, co przerasta moje siły, przeciwnie, wprowadziłem ład i spokój do mej duszy, jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę tak jest we mnie moja dusza”. Takie są dzieci: tworzą cudowny świat z prostego patyka, z wydmuszki. I to im wystarcza!
 
M.B.: Nie lubię takiego mówienia o dzieciach. Świat się zmienia i nie możemy oczekiwać romantycznych powrotów do zabawy patykiem. Myśli Ksiądz, że jakiekolwiek dziecko będzie szczęśliwe ze swoim patykiem, widząc inne dzieci na rowerach i z piłką? Ta prostota życia, do której próbuje Ksiądz prowadzić, nie może polegać tylko na prostych narzędziach.
 
H.S.: Nie może. Ale uważam, że to my, dorośli, niepotrzebnie komplikujemy świat dziecięcej prostoty!
 
M.B.: Komplikujemy? Dzieci zawsze najlepiej bawiły się narzędziami dorosłych. Kiedyś sięgały do szuflady z łyżkami, dziś po to, czego najczęściej używają rodzice – po smartfona. Może to nie najzdrowsze, ale mechanizm jest wciąż ten sam. Poza tym niech Ksiądz nie wierzy w medialne bajki o rodzicach zasypujących dzieci elektroniką. Rodzice raczej modlą się, żeby żadna babcia ani ciocia nie przynosiła już w prezencie żadnego grającego potwora, bo nie wiadomo, jak to wyłączyć i gdzie trzymać… O tej prostocie to nie w kontekście życia dorosłych powinniśmy raczej rozmawiać?
 
 
H.S.: Proszę bardzo! Popatrz na prostego papieża Franciszka. Języków nie zna, doktoratu z teologii nie ma, w starych butach chodzi i czarne spodnie mu prześwitują spod białej sutanny. I na dodatek mówi czasem jak wiejski proboszcz. Sieje zgorszenie!
 
M.B.: I mimo że takiego papieża mamy, dla wielu możnych tego świata prostota jest raczej powodem do wstydu. Nie wypada wmieszać się w tłum, nie wypada zjeść w przydrożnym barze, nie wypada ustawić się z innymi w kolejce do toalety… „Trzeba trzymać jakiś poziom!”.
 
H.S.: Aż dochodzi do momentu, kiedy nie potrafią już inaczej. Kiedy to „trzymać poziom” staje się ich drugą naturą. I to jest prawdziwy dramat, jeśli człowiekowi jego wydumana „godność” nie pozwala zjeść z innymi czy usiąść na schodach. Wiesz, ilu znam takich, dla których samochód jest wyznacznikiem statusu? Z jaką pasją o tym mówią? Wiesz, ile ślubów widziałem, pięknych, ale absurdalnych i nieracjonalnych w swoim przepychu? I prostota międzyludzka też ginie, taka podstawowa, jak współzawodnictwo. Moi znajomi w Niemczech przestali oglądać mecze piłkarskie, bo współzawodnictwo zostało przesłonięte przez doping, reklamy, pieniądze. Wciąż tylko zastanawiam się, jak przenieść ten postulat prostoty życia na wiarę: bo to przecież nie chodzi o ascezę.
 
M.B.: Może prostota to jest szczerość, czyli prawda o sobie? I jakaś pokora w przyjmowaniu wszystkich warunków, jakie przychodzą? Nieszukanie cudowności i nadzwyczajności. Znalezienie sensu w powszedniej Mszy odprawianej przez księdza, którego nie lubię?
 
H.S.: Ale wciąż mówimy o tym od negatywnej strony. A ja pytam, dlaczego prostota w religii jest dobra. Bo Bóg jest prosty?
 
M.B.: Bóg jest prosty, a wszystko, co będziemy do Niego dokładać – czasem z miłości i pobożności – będzie kawałek po kawałku Go zasłaniało. Niech Ksiądz spojrzy na liturgistów: nie przypadkiem w kościelnych środowiskach opowiada się o nich tyle żartów. Bywa, że tak mocno skupiają się na formie, że przestają zauważać treść. Jeśli treść jest prosta, to wszystkie wyszukane ozdoby – nakładane ze szczerego serca i z miłości, której nie umiemy inaczej wyrazić i dobrze, że ją wyrażamy – mogą ową treść z czasem przesłonić. I tego musimy być świadomi: nawet jeśli wszystkie nasze cudowne ozdobniki opadną, może będzie i żal, ale to nie będzie tragedia. Bóg jest prosty, więc istota i sens wszystkiego pozostaną. Może jeszcze wyraźniej się odsłonią?
 
H.S.: To jest pewien ideał chrześcijański: jesteśmy wyznawcami Boga, który się ogałaca, rodzi wśród prostych ludzi i umiera bez żadnych zaszczytów i ozdób. W Jego prostocie jest solidarność z człowiekiem.
 
M.B.: Ale i w naszej prostocie jest solidarność z innymi. Do równego sobie nie boi się podejść nawet najbiedniejszy i najsłabszy. A siostry benedyktynki tłumaczyły, że dlatego nawet czytania na Mszy św. czytają takim dziwnym, śpiewno-monotonnym rytmem, żeby wszystkie były równe: żeby żadna swoim szczególnym talentem nie wyniosła się nad inne. Swego czasu to właśnie oduczyło mnie własnego rytmu na Mszy św.: wolę iść razem z innymi, choćby zbyt wolno i fałszując.
 
H.S.: Zostańmy więc przy tym. Bądźmy prości, bo w prostocie jest solidarność.
 



Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.

Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka Przewodnika Katolickiego

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki