Logo Przewdonik Katolicki

Co nam mówi Sokółka

Tomasz Królak
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Tomasz Królak wiceprezes KAI.

W październiku minie dziesięć lat od przedziwnego wydarzenia, które miało miejsce w kościele św. Antoniego w Sokółce na Podlasiu.

Przypomnę: księdzu udzielającemu Komunii św. wypadł na posadzkę komunikant. Duchowny podniósł go i umieścił w naczyniu z wodą (tzw. vasculum), żeby się rozpuścił. Po kilku dniach odkryto na komunikancie małą plamkę sprawiającą wrażenie krwi. Dwójka profesorów patomorfologii z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku orzekła, że materiał wskazuje na tkankę mięśnia sercowego ze zmianami, które „odzwierciedlają skurcze mięśnia serca w okresie przedśmiertnym, to jest agonalnym”. Obecnie Cząstka Ciała Pańskiego – jak oficjalnie nazywają tę materię władze diecezji – przechowywana jest w kaplicy sokólskiego kościoła, dokąd przybywają coraz liczniej pielgrzymi z kraju i z całego świata. Całą sprawę bada Stolica Apostolska.
Kilka dni temu odwiedziłem Sokółkę. I cały czas myślę o zagadkowym wydarzeniu, które sprawia wrażenie autentycznego znaku Boga. O czym ten znak ma świadczyć? Może to sygnał dla zadufanego w sobie świata nauki? Wszak religia, z zabobonnym uporem traktująca o Bogu, którego nie można zobaczyć, zmierzyć i zważyć, jest dziś głównym wrogiem naukowych racjonalistów, ufających jedynie „szkiełku i oku”. Jak więc racjonaliści wyjaśnią fakt, że zagadkowa materia z Sokółki, badana z użyciem mikroskopu świetlnego, ultrasonografu i tzw. mikroskopu elektronowego transmisyjnego, to tkanka mięśnia sercowego w stanie agonii? Jak wytłumaczą „fakt wzajemnego przenikania się struktury komunikantu z włóknami mięśnia serca”? Czyż to nie swoisty żart Pana Boga, który pokonał zadufanych naukowców ich własną bronią? Czyż nie powinno skłonić to bezkrytycznych czcicieli nauki do pokory i dopuszczenia do siebie myśli, że nawet mikroskopami za miliony dolarów nie przenikną tajemnicy istnienia?
Ale po odwiedzinach Sokółki pomyślałem, że to może być także znak dla Kościoła. Czy katolicy, także ci w Polsce, rzeczywiście pamiętają, że Eucharystia jest – jak to ujmuje Sobór – „centrum i szczytem życia Kościoła”? A to znaczy, dla mnie przynajmniej, że wszelkie kościelne ruchy i stowarzyszenia są ważne o tyle, o ile wiodą do Eucharystii. A także i to, że nasze przywiązanie i cześć dla świętych, tych „starych”, ale i tych dziś „odkrywanych”, są ważne o tyle, o ile prowadzą do Eucharystii. Być może przejmujący wygląd materii z Sokółki, przypominający żywe ciało, ma uświadomić katolikom XXI wieku, że Chrystus był i pozostaje żyjącym Bogiem-Człowiekiem, że więc jest pośród nas i że nam siebie daje, towarzyszy nam w drodze, niezależnie do zawirowań naszych i świata, w którym żyjemy? Może ten znak ma przypomnieć nam, że prawdziwy cud przemiany chleba i wody w Ciało i Krew dokonuje się podczas każdej Mszy, stąd pozbawiona spektakularnych znaków liturgia w wiejskim kościółku jest wcale nie mniej ważna od tłumnej Mszy na stadionie, choćby towarzyszyły jej oznaki nadzwyczajnych uzdrowień ciała i ducha i nie wiadomo jak sławny charyzmatyk głosił na niej kazanie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki