„W getcie warszawskim za murem odcinającym od świata kilkaset tysięcy skazańców czeka na śmierć. Nie istnieje dla nich nadzieja ratunku, nie nadchodzi znikąd pomoc.(…) Świat patrzy na tę zbrodnię, straszliwszą niż wszystko, co widziały dzieje – i milczy. Rzeź milionów bezbronnych ludzi dokonywa się wśród powszechnego, złowrogiego milczenia”. Tak pisała wnuczka malarza Juliusza Kossaka, kuzynka Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej i Magdaleny Samozwaniec – pisarka Zofia Kossak-Szczucka. Jej Protest powstał w 1942 r., gdy hitlerowcy przystąpili do likwidacji warszawskiego getta. Był pierwszym tak stanowczym zwróceniem publicznej uwagi na sytuację Żydów w okupowanej Polsce. Miał poruszyć międzynarodową opinię społeczną i uwrażliwić ją na los europejskich Żydów. Publikacja okazała się ważna również dla społeczności żydowskiej. Jak wspomina ocalony Żyd, Paweł Szlmowicz, jego rodacy „głęboko przeżyli zetknięcie z Protestem Zofii Kossak, którego słowa, pierwsze, jakie przeczytali po stronie „aryjskiej”, oznaczały powrót do świata prawdziwie ludzkich wartości. Ucząc się niemal jego fragmentów na pamięć, płakali”. Tymczasem do Zofii Kossak-Szczuckiej przylgnęła łatka… antysemitki.
Antysemitka?
W swoich przedwojennych artykułach Zofia Kossak wskazywała na zagrożenia, jakie wynikają z obecności dużej diaspory żydowskiej w Polsce. Podkreślała odmienność mentalności żydowskiej. Wskazywała na jej negatywny wpływ na gospodarkę i politykę odradzającej się Rzeczypospolitej. Uważała, że Polacy są zmuszeni walczyć z Żydami o miejsca pracy i warunki życia, że wyznawcy judaizmu odgrywają zbyt dużą rolę w społeczeństwie polskim, piastując odpowiedzialne stanowiska, zazwyczaj związane z prawem i finansami. Żydzi w jej narracji literackiej to zamknięta grupa, słabo zasymilowana, żyjąca w obcym sobie kulturowo i wyznaniowo społeczeństwie. Nie identyfikują się z narodem polskim, rzadko utożsamiają się z losem Rzeczypospolitej, ustawiając się raczej w roli widza, albo wykorzystując zdolności, rozwijają własne interesy. Na relacje polsko-żydowskie kładzie się cieniem również brak poczucia wspólnoty losów Polaków i Żydów, co tłumaczy specyfika obu grup: nie wytworzyły one czynników jednoczących, jakimi są tożsamość etniczna i językowa, wspólnotowe przeżywanie ważnych wydarzeń historycznych i jedna religia. Zofia Kossak nie ukrywała, że swoją sympatię do Żydów uzależnia od ich miłości do Polski i zaangażowania w sprawy ojczyzny. Tam, gdzie dbają tylko o swoje prywatne lub grupowe interesy, bez względu na dobro wspólnej ojczyzny, ostro ich krytykowała. To właśnie sprawiło, że Zofia Kossak w pamięci wielu zapisała się właśnie jako antysemitka.
Matka „Żegoty”
Ta sama „antysemitka” od początku okupacji pracowała w strukturach państwa podziemnego, a w sierpniu 1942 r. razem z Wandą Krahelską-Filipowiczową została poproszona o zorganizowanie planowej i systematycznej pomocy Żydom. Zgodziła się bez wahania. „Zostałam wezwana do jednego z ministrów Delegatury Rządu, pseudonim Zawadzki, gdzie zastałam Alinę Zabielską – wspominała potem Zofia Kossak. – Przed Zawadzkim leżał Protest. [Zawadzki] zapytał, czy jesteśmy gotowe poprzeć czynami powyższą wypowiedź. Odpowiedziałyśmy, że oczywiście, tak. – Dobra – oznajmił. – Pieniądze dam, a wy ratujcie Żydów. Proszę o plan jak najszybciej”.
W ten sposób powstała „Żegota”, czyli Rada Pomocy Żydom: jedyna taka instytucja w Europie, utworzona i działająca w strukturach państwa.
28 września 1943 r. Zofia Kossak została zatrzymana na warszawskiej Tamce przez niemiecki patrol. Znaleziono przy niej podziemną „bibułę”. Uwięziono na Pawiaku i brutalnie przesłuchiwano, potem wywieziono do Auschwitz. Przebywała tam ponad sześć miesięcy, płacąc własnym cierpieniem za ratowanie Żydów. Wróciła, żeby wziąć udział w powstaniu warszawskim.
Artman składa świadectwo
18 czerwca 1980 r. Alexander Artman złożył w Yad Vashem pisemne oświadczenie, w którym zeznał, że przeżył hitlerowską okupację w Polsce dzięki pomocy Zofii Kossak. Naprawdę nazywał się Moryc Gerber. W lakonicznej notatce stwierdza, że korzystał z mieszkania słynnej pisarki, z którą nigdy się nie spotkał. Teczka Zofii Kossak w archiwum Yad Vashem nie zawiera żadnych innych świadectw. Proces rozpatrywania wniosku o przyznanie medalu pisarce trwał aż dwa lata.
„Nie ma w tym nic nadzwyczajnego – tłumaczy jedna z pracownic Departamentu Polskiego w Yad Vashem. – W latach 80. napływało bardzo wiele wniosków z Polski i dlatego trwało to tak długo”.
13 września 1982 r. kapituła Yad Vashem przyznała Zofii Kossak-Szatkowskiej Medal Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, dołączając do niego stosowny dyplom. Instytut próbował przekazać odznaczenie rodzinie pisarki, nie mógł jednak ustalić miejsca zamieszkania jej bliskich. Mąż Zofii, Zygmunt Szatkowski zmarł w 1976 r., a dzieci mieszkały za granicą. Sytuacja polityczna w Polsce i status „zapomnianej” pisarki także nie ułatwiały znalezienia jej potomków. W związku z tym Instytut Yad Vashem przekazał medal i dyplom Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu w Warszawie. Na dyplomie widnieje data wydania: 25 marca 1985 r.
„Przyjęto nas dość chłodno…”
W Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie Zofia Kossak nie ma swojego drzewka: zwyczaj każe, aby zasadził je sam odznaczony. W chwili przyznania odznaczenia Zofia nie żyła już od 14 lat, a jej krewni, w tym również dzieci, nie wiedziały o przyznanym matce odznaczeniu.
Anna Bugnon-Rosset, córka Zofii, korzystając ze zmiany ustroju w Polsce, w sierpniu 1990 r. odwiedziła Polskę. Oglądając wystawę w warszawskim ŻIH-u, ku swojemu zdziwieniu znalazła odznaczenie przyznane jej matce. Postanawia dopełnić formalności i zorganizować uroczystość zainstalowania tablicy poświęconej matce w Ogrodzie Sprawiedliwych. Miała nadzieję, że ta ceremonia przyczyni się do ukazania „właściwego miejsca Zofii Kossak w stosunkach polsko-żydowskich”.
Uroczystość odbyła się 15 października 1995 r. w Yad Vashem. Do Jerozolimy przyleciała rodzina pisarki. Stronę izraelską reprezentował Mordechaj Paldiel, ówczesny dyrektor Departamentu Sprawiedliwych w Yad Vashem. Anna Fenby Taylor, wnuczka Zofii Kossak, wspomina: „Byliśmy przyjęci tam dość chłodno. Dyrektor Paldiel podczas uroczystości stwierdził, że Zofia Kossak była antysemitką, która ratowała Żydów, bo jako dobra chrześcijanka kierowała się piątym przykazaniem dekalogu: Nie zabijaj”.
Anna Fenby Taylor nie wspomina dobrze tamtej uroczystości, dlatego też nigdy nie próbowała nawet zajrzeć do teczki swojej babci w Yad Vashem.
Lubiła ludzi
Mieszkająca niemalże na stałe w Górkach Wielkich Anna Fenby Taylor, wnuczka Zofii Kossak, zafascynowana życiem i twórczością sławnej babci założyła fundację jej imienia. Próbuje przywrócić dawną świetność posiadłości i przyciągnąć zainteresowanie szczególnie młodych ludzi. Boli ją, gdy ktoś nieznający twórczości Zofii Kossak, a także czasów i warunków, w jakich pracowała, oskarża ją o antysemityzm. „Absolutnie nie ma żadnego dowodu – przekonuje – że teksty Zofii Kossak, choć bezkompromisowe w stylu, przyczyniły się do intensyfikacji antyżydowskiego uprzedzenia, które możemy obserwować w Polsce w latach 30. Jej teksty nigdy nie promowały agresywnego antysemityzmu, ale miały za zadania wywrzeć przeciwny efekt. Babcia darzyła szacunkiem każdego człowieka i szanowała jego prawa. Cechowała ją ogromna otwartość, nie było w niej żadnej nienawiści. Lubiła ludzi”.