W kinach można już oglądać film Przy Planty 7/9. To dokument o pogromie kieleckim i późniejszych relacjach polsko-żydowskich. Pan stał się narratorem tej opowieści. Co chciałby Pan powiedzieć o wydarzeniach z 4 lipca 1946 r.?
– Prawda jest bardzo prosta: kielczanie zabili innych kielczan tylko dlatego, że byli oni Żydami.
Czyżby? Minister edukacji narodowej Anna Zalewska stwierdziła, że „różne były zawiłości historyczne”…
– Fakty są takie, że w Kielcach wzburzony plotkami o rzekomym mordzie rytualnym tłum wraz z milicjantami i żołnierzami, przy całkowitej bierności władz, zamordował swoich żydowskich sąsiadów. Zginęło ponad 40 osób, wielu było rannych. Po tych zajściach rozpoczął się exodus Żydów z Polski i Europy. Dla ocalałych z Holokaustu był to sygnał, że nie będą tu bezpieczni.
Pogrom kielecki przeszedł do historii jako symbol polskiego antysemityzmu. Tak to jest odczytywane i nic na to nie poradzimy, że w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie czy w Muzeum w Yad Vashem wystawy kończą się przywołaniem wydarzeń z Kielc, które miały miejsce zaledwie rok po zakończeniu II wojny światowej.
Dla nas Polaków to niewygodna prawda. Co z nią zrobić?
– To co z każdą prawdą, czyli po prostu ją przyjąć. Co więcej? Przepraszać powinni ci, którzy brali udział w pogromie, wybaczać ci, którzy doświadczyli krzywdy. Pozostali mogą jedynie poczuć się odpowiedzialnymi, ale nie za te wydarzenia, tylko za pamięć o nich.
To dosyć prosta recepta.
– Bo świat jest o wiele prostszy, niż nam się wydaje. To nasz umysł podsuwa nam różne, że odwołam się do przywołanego wcześniej cytatu, zawiłości.
Takie jak znane z dyskusji o polityce historycznej pojęcia „pedagogika wstydu” albo „wstawanie z kolan”?
– Powiem panu szczerze, że ja ich w ogóle nie rozumiem. Zamiast pomyśleć o ofiarach, my cały czas skupiamy się na sobie. Ja już dawno wyrzuciłem ze swojego słownika słowo „wina”, a zostawiłem tam słowo „skrucha”, bo wina jest destrukcyjna. To prawda, że my Polacy wielokrotnie byliśmy krzywdzeni, ale także, co rok temu w Białymstoku przyznał Jarosław Kaczyński, dopuszczaliśmy się czynów haniebnych. Musimy to uczciwie przyznać.
Do tego chyba daleka droga.
– Ale nie mamy wyjścia. Efekt jest taki, że kręcimy się w kółko i nasze stosunki z innymi, np. z Niemcami czy Ukraińcami, też budujemy na winie. Przyjmujemy wobec nich albo stosunek oskarżycielski, albo oczekujemy szczególnego traktowania, bo przecież byliśmy ofiarami. W ten sposób nie pozwalamy naszym ranom się zabliźnić, a jeśli nawet, to – jak pisał Stefan Żeromski – zabliźniają się one „błoną podłości”, bo po prostu relatywizujemy, zmieniamy znaczenie słów czy nawet kłamiemy.
Bogdan Białek
Psycholog i dziennikarz. Założyciel i prezes Stowarzyszenia im. Jana Karskiego, współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, redaktor naczelny miesięcznika „Charaktery”. Z jego inicjatywy w 1995 r. odbyły się oficjalne obchody 50. rocznicy pogromu kieleckiego