Logo Przewdonik Katolicki

Mnożenie i dzielenie

Agnieszka Pioch-Sławomirska

Późny wieczór. Stoję na balkonie, cieszę się podmuchami wiatru i rozmyślam.

O liście książek do przeczytania podczas rozpoczynającego się właśnie urlopu. O tym, jak szybko dorastają dzieci, a mi lat przybywa, jak prędko życie mija i wszystko się zmienia. O tym, kto dziś jeszcze pisze ręcznie...
Do redakcji, w której kiedyś pracowałam, autorzy dostarczali teksty na dyskietkach (tak, tak), później przesyłali mejlem. Tylko nie ona. Wanda Chotomska. Gdy dzwoniłam do niej, by uzgodnić poprawki, czułam się trochę jak uczniak, który mierzy się z legendą, trochę jak współpracownik w ważnym dziele – bardzo inspirujące były te rozmowy o słowach, brzmieniach, rymach – a trochę jak... mała dziewczynka, adresatka jej wierszy.
„Pisała zawsze w nocy, kiedy nikt i nic jej nie przeszkadzało. Zaszywała się wówczas w swojej norce, czyli na ukrytym we wnęce tapczanie. Tak pisze do dziś. Na leżąco. Przy stole zasiada tylko wtedy, kiedy musi coś przepisać na stareńkiej maszynie z duszą. Mama lubi wszystko, co ma duszę i charakter. Za nic w świecie nie przekona się do techniki” – wspominała Ewa Chotomska, córka Wandy, w książce Wandalia Chotomistyczne, czyli rzecz o twórczości w życiu Wandy Chotomskiej wydanej z okazji jubileuszu 50-lecia pracy pisarki.
Wielcy bywają outsiderami albo nowatorami; dziwacznie nieprzystosowani, wypadają poza sztywne ramy tego świata. To ich przywilej, czasem przekleństwo. A ja na moment gubię wątek, po czym felieton zaczyna pisać samo życie: właśnie wysiadł mi komputer, układam więc myśli w niezgrabne litery kreślone w zeszycie. I widzę, jak kiepsko dłoń współpracuje z długopisem...
Urodziłam się krótko po zakończeniu emisji Jacka i Agatki, ale opowiadała mi o nich mama. A moje starsze dzieci lubiły pełne humoru wiersze Chotomskiej: o tym skąd się biorą dziury w serze, po co krowie rogi na głowie i co by było, gdyby tygrysy jadły irysy. Ale najbardziej chyba Uliczkę Tabliczki Mnożenia: „Wśród ulic tysiąca jest jedna uliczka,/ a na tej uliczce jest jedna tabliczka./ Kto tędy przechodzi, ten nie bez zdziwienia/ spostrzega, że jest to TABLICZKA MNOŻENIA./ Mieszkańcy uliczki bez żadnej pomocy/ wciąż mnożą i mnożą od rana do nocy. (…) Mieszkańcy uliczki TABLICZKI MNOŻENIA/ nie znali, niestety, zupełnie dzielenia./ Więc chociaż po uszy wszystkiego już mieli/ to jeden się z drugim nie umiał podzielić./ Szewc chodził po świecie zupełnie jak struty,/ od kiedy na obiad zjadł męskie półbuty. (…) Piekarze nie mieli/ w swych domach foteli,/ więc ilu ich było,/ na bułkach siedzieli. (...)”. Czytaliśmy to w rodzinie tak wiele razy, nieodmiennie zaśmiewając się przy owych bułkach, że aż nauczyliśmy się na pamięć.
Mnożąc słowa, dzieliła się tym, co miała najlepszego: talentem, wyobraźnią, energią, humorem. Do listy książek na wakacje dopisuję Chotomską. Zabierzemy te, które mamy w domu, może zajrzymy jeszcze do biblioteki. I będziemy uczyć najmłodszego syna mnożenia i dzielenia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki