„Pielgrzymka to jedyne miejsce, gdzie poderwiesz dziewczynę, nosząc skarpety do sandałów” – taki mem krąży w sieci w tegorocznym sezonie pielgrzymkowym. I nie trzeba dopatrywać się w nim żadnej złośliwości. Wręcz przeciwnie. W żarcie tym jest tyle prawdy, ile humoru. Bo kwestia obuwia jest na pielgrzymce ważna, niemniej nie ze względu na modowe trendy. Ma być wygodnie, a nie stylowo, szczególnie, że do przejścia jest zwykle trzydzieści kilometrów.
Żyć i służyć
Tegoroczna Piesza Pielgrzymka Archidiecezji Gnieźnieńskiej na Jasną Górę wyruszyła tuż po zakończeniu Światowych Dni Młodzieży. Niektórzy księża i młodzi wrócili do domów tylko po to, by przepakować plecaki. Jak co roku pielgrzymowali w grupach promienistych i kolorowych. Te ostatnie spotkały się 2 sierpnia w katedrze gnieźnieńskiej i po Mszy św., żegnani przez najbliższych i bp. Krzysztofa Wętkowskiego, wspólnie wyszli na szlak. W drogę, oprócz wygodnych butów, flag i gitary zabrali także biskupie błogosławieństwo i wskazówki streszczone do trzech słów: obumrzeć, żyć i służyć. – Każdy z nas musi nieustannie obumierać, aby żyć – mówił biskup pomocniczy gnieźnieński, wskazując na przykład św. Wojciecha, który w latach młodości porzucił wystawne książęce życie i oddał się w pełni Bogu. To wtedy – jak dodał – narodził się nowy człowiek, który drogę służby odnalazł także na naszych ziemiach. Służyć zaś – tłumaczył dalej – to pamiętać o słowach Chrystusa: cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych mnieście uczynili.
– Bardzo pięknie zostało to pokazane w czasie Światowych Dni Młodzieży, podczas Drogi krzyżowej. Myślę, że warto wracać do tego tekstu – zachęcał, dodając, że praktycznymi wskazaniami jak służyć są uczynki miłosierdzia co do duszy i ciała. Biskup pomocniczy gnieźnieński nawiązał też do hasła pielgrzymki „Zalogowani przez chrzest” przypominając, że chrzest jest objawem Bożego miłosierdzia, a miłosierdzie z kolei oznacza, że dajemy innym nie to, co mamy w nadmiarze, ale to, czego oni naprawdę potrzebują. – Tak właśnie czyni Bóg – stwierdził.
Apostołowie miłosierdzia
Trasa podzielona była na dziewięć odcinków liczących od 25 do 35 kilometrów. Tyle każdego dnia musieli pokonać pielgrzymi. Codziennie uczestniczyli w Mszy św., słuchali konferencji i poznawali nauczycieli miłosierdzia, dla których wspomniane przez biskupa uczynki miłosierdzia stały się treścią życia. Byli wśród nich m.in.: św. Wojciech, św. Faustyna Kowalska, św. Jan Maria Vianney, św. Leopold Mandić, św. Kamil de Lellis i bł. Matka Teresa z Kalkuty, która już 5 września zostanie ogłoszona świętą. „Serdeczne TAK dla Boga i wielki uśmiech dla wszystkich – wydaje mi się, że te dwa słowa są jedynymi, które pozwalają mi iść dalej” – pisała. A tuż przed śmiercią obiecała: „Jeśli kiedyś zostanę świętą, będę z pewnością świętą od ciemności. Będę wciąż nieobecna w niebie, aby zapalać światła tym, którzy są w ciemności na ziemi”. Św. Leopold Mandić z kolei pomógł pielgrzymom otworzyć serca i przygotować się do sakramentu pokuty i pojednania. Ten liczący nieco ponad 135 cm wzrostu kapucyn spowiadał w swojej małej celi nawet 15 godzin dziennie. Pewnego dnia przyszedł do niego mężczyzna, który od wielu lat się nie spowiadał. Kiedy wszedł do celi zakonnika, która służyła mu za konfesjonał, ten, jak miał w zwyczaju, wstał na powitanie. Przejęty mężczyzna, zamiast zająć miejsce na klęczniku, usiadł na krześle kapłana. A on, jak gdyby nigdy nic, uklęknął przed nim i tak wysłuchał spowiedzi. Niekiedy zarzucano mu, że zbyt łatwo udziela rozgrzeszenia. Wtedy odpowiadał: „Panie, przebacz mi, że za dużo wybaczyłem, ale to Ty dałeś mi taki zły przykład!”. I dodawał: „Ja łagodny? Przecież nie umarłem za grzechy, zrobił to Jezus. Czy można być bardziej łagodnym niż On dla łotra?”.
U celu
Pielgrzymi dotarli na Jasną Górę 10 sierpnia. W drodze, jak zawsze, modlili się w sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, gdzie towarzyszył im bp senior Bogdan Wojtuś. W homilii zachęcał ich, by zaprosili Jezusa do swoich rodzin – tych obecnych i tych, które będą w przyszłości budować. Kaliskie sanktuarium było też właściwym miejscem, by za najbliższych podziękować, w ich intencji się pomodlić i poprosić o dobrą żonę lub męża. Dzień wcześniej w Tursku z pielgrzymami spotkał się bp Krzysztof Wętkowski. W czasie Mszy św., nawiązując do przeżytej przez nich wcześniej spowiedzi tłumaczył, że trzeba być cierpliwym w czerpaniu z miłosierdzia i stopniowo otwierać oczy i duszę na to, co się w nas dokonuje podczas sakramentu pokuty i pojednania.
Na Jasną Górę pątnicy dotarli 10 sierpnia. Najpierw na szczyt weszły grupy kolorowe, a po nich promieniste. Po południu w obecności abp. Wojciecha Polaka pielgrzymi złożyli krzyż, którego części nieśli przez całą drogę. To tradycja niemal tak długa, jak pielgrzymowanie z archidiecezji gnieźnieńskiej. Kiedy w czasach komunistycznych pielgrzymka była nielegalna, na szlak wyruszały oddzielnie małe grupki, które spotykały się dopiero w Częstochowie. Stąd nazwa „promienista”, bo jak promienie schodziły się dopiero u celu. W latach 70. jako symbol jedności przyjęto krzyż składany z kilku części. Każda z grup niosła inny jego element. Przed wejściem na Jasną Górę pielgrzymi składali je w całość i z krzyżem, już wspólnie, wchodzili na jasnogórski szczyt. Dziś jest on również wyrazem jedności dwóch obecnych w naszej archidiecezji tradycji pielgrzymkowych.