Kolędy Antoniny Krzysztoń to płyta z kolędami Pani autorstwa. Jak one powstawały?
– Od kilku lat podczas świąt pisałam jedną albo dwie kolędy. Pierwszą, którą napisałam, była Nie w pałacu. Gdy uzbierało sie ich dwanaście, pomyślałam, że warto je wydać na płycie.
Ułożyły sie w opowieść o Bożym Narodzeniu. Uważam, że kolędy nie są piosenkami, a przekazem o przyjściu Boga na świat. Myślę, że śpiewanie ich to swoiste wyznanie wiary.
Na krążku znajdują się nie tylko kolędy, ale także „ballady przykolędowe”. Co to takiego?
– To ballady związane tematycznie ze świętami, z Bożym Narodzeniem. Na przykład piosenka pt. Widzę gwiazdę, powstała po długiej rozmowie z moją serdeczną przyjaciółką.
Ta płyta jest niezwykła pod wieloma względami. Nagrana została w środku lata, w analogowym studiu, a materiał rejestrowany był na „setkę”, czyli bez poprawek i strojenia.
– Ten krążek został zarejestrowany w niezwykłym miejscu, które polecił mi Piotr Prońko. Studio mieści się w Rogalowie pod Lublinem. Nagrywaliśmy w jednym drewnianym, pięknym pomieszczeniu „na setkę”, czyli bez ingerencji mechanicznej w nagrania. Cały proces rejestrowania materiału na płytę wyglądał tak, jak pracowało się w latach 50. i 60. XX wieku. Mam szczęście, bo pracuję ze znakomitymi muzykami, więc taka realizacja była możliwa. Wszyscy staraliśmy się dzielić tym, co w nas najlepsze. Talentem i sercem. Chciałam, aby ta płyta była prawdziwa. Wielu ludzi myślało o nas i modliło sie za nami i za nagrania. Mam głębokie przeświadczenie, że to wszystko udało się zarejestrować, a niektórzy twierdzą, po przesłuchaniu płyty, że jest w niej dużo pokoju.
Kolędy Antoniny Krzysztoń to nie pierwsza płyta nagrana przez Panią na sto procent.
– To prawda. Jestem zwolenniczką tego typu nagrań. Przygotowywaliśmy się do tego spotkania nie tylko od strony muzycznej, interpretacyjnej, ale także duchowej. Podczas rejestrowania kolęd towarzyszył nam obraz przedstawiający Świętą Rodzinę. Przywiozłam go ze sobą do studia (można go zobaczyć na okładce płyty). On przypominał nam to szczególne, niezwykłe wydarzenie narodzenia Jezusa (nagrywaliśmy w lipcu) i wprowadzał nas w klimat tego świętego czasu.
Każdy utwór dedykowany jest konkretnej osobie; album z kolei dedykowany jest „rodzinom, które przeżywają trudności”. Skąd taka dedykacja?
– Nie do końca potrafię to wyjaśnić. Kierowałam się swoimi silnymi odczuciami, że tak właśnie powinnam zrobić. Zawsze staram się wykorzystywać swoje płyty, by podziękować ludziom, którzy mnie wspierają. Kolędy śpiewam wszystkim: wierzącym, niewierzącym i poszukującym swojej drogi do Boga. Myślę, że ten krążek może być swoistą podróżą dla każdego. Chciałabym, aby przyniósł też trochę radości.