Logo Przewdonik Katolicki

Żal i poprawa

ks. Artur Niemira

Żałować, że zgrzeszyłem, gdy nie czuję żalu? Postanowić poprawę, gdy w grzechu żyje mi się wygodnie? Te dwa pytania dotykają doświadczenia skrywanego w sercu grzesznika.

Zło grzechu: paraliżujące i uzależniające, niekiedy powoduje, że wcale nie chcemy się od niego oderwać. Szczerość przed Bogiem i względem siebie to klucz do przeżycia i zrozumienia, czym jest żal za grzechy i postanowienie poprawy. Te dwa kolejne (po rachunku sumienia) warunki sakramentu pokuty są w lutym przedmiotem refleksji młodzieży, w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016. Wprowadzeniem do spotkań formacyjnych są słowa Anny Kamieńskiej: „Jeśli serce zalega lodowiec, trzeba ten lód z siebie wypłakać” i zachęta: „Spróbuj wejść do laboratorium serca i poddać analizie dwa rodzaje kropli: łzy żalu za grzechy i pot postanowienia poprawy”. Nie pozostaje nam nic innego, jak pójść razem z młodymi i poszukać w nas łez żalu za grzechy, dać się zrosić potem wysiłku poprawy.

Oto pragnę obmyć się z grzechów moich…
Jakby na zamówienie do tego odcinka refleksji przeznaczonej dla czytelników „Ładu Bożego” natknąłem się na słowa św. Jana Marii Vianneya: „Mówi się, że wielu się spowiada, ale mało nawraca. Sądzę, że niewielu ludzi spowiada się, żałując naprawdę”. Wielu sądzi, że wystarczy deklaracja: „Żałuję za wszystkie grzechy”. Bez wewnętrznego zaangażowania. To jest złe podejście do najważniejszego warunku sakramentu pojednania. Czym jest prawdziwy żal za grzechy, płacz duszy? Katechizm Kościoła katolickiego (1451) definiuje go jako „ból duszy i znienawidzenie popełnionego grzechu z postanowieniem niegrzeszenia w przyszłości”. Żal za grzechy to uznanie swoich czynów za złe. Żal kojarzy się z poczuciem wstydu, niechęci. Ale grzechy, które popełniamy, często wcale nie są dla nas nieprzyjemne. Niektóre przynoszą konkretną korzyść; jej oczekiwaliśmy, grzesząc. Jedynym mankamentem jest to, że czynu zakazują przykazania. Czym jest więc żal? To nie są emocje, ale decyzja oparta na rozumnej ocenie, że to, co robię, jest złe, nie tylko na podstawie subiektywnej oceny, ale w konfrontacji z wiedzą religijną, znajomością przykazań, nauki Kościoła, doświadczenia innych. W ocenie siebie warto też wziąć pod uwagę głos nieżyczliwych nam ludzi. Jak uczy o. Jacek Salij OP, żal jest przede wszystkim aktem wiary, a nie doświadczeniem uczuciowym. Dlatego możemy wzbudzić w sobie żal także wtedy, gdy nasza sfera uczuciowa ma upodobanie w grzechu i gdy tkwimy w rodzącej grzechy namiętności. To wiara mówi nam, że Bogu nie podoba się to, w czym ma jeszcze upodobanie nasza grzeszna natura. Żal to po prostu miłość, jaką po grzechu i mimo grzechu pragnę Bogu wypowiedzieć.
Żal za grzechy wymaga szczerości, jest wyznaniem: tak, uznaję te czyny za złe. Na pewno łatwiej jest stanąć w pokorze, kiedy pojawiają się odczucia odpowiednie do sytuacji. Jednak nie one są wyznacznikiem żalu za grzechy. Trzeba spojrzeć z perspektywy miłości. Tylko szczerze przyznając się do winy, człowiek poczuje gorycz i ciężar grzechu, tylko wtedy jest w stanie docenić, czym jest Boże miłosierdzie, czym jest prawdziwa miłość. Nieważne, czy płaczę po grzechu i moje policzki żłobią strużki łez, czy są popękane od panującej na nich suchości – ważne, że chcę skruszyć kamień grzechu i zwrócić się do Boga.

…nowy żywot rozpocząć
Postanowić poprawę, to mieć jakiś plan na dalsze życie, to rozpocząć „duchowy trening”, „rzeźbienie serca”. Nie chodzi o to, by poprawiać się ze wszystkich grzechów jednocześnie: pracując nad jedną słabością, poprawia się całą swoją kondycję duchową. Trzeba podjąć konkretną pracę nad jedną dziedziną życia. Może to być tylko jeden grzech, który najczęściej popełniam, najbardziej dokuczliwy. Potrzeba przy tym konsekwencji, by rozpoczynać kolejny raz nawet wtedy, gdy zabraknie wytrwałości, albo coś się nie uda. Postanowienie poprawy to jest szczera wola niegrzeszenia na przyszłość. Jest ono owocem prawdziwego żalu za grzechy.
Chciałbym to zobrazować słowami prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego, który w 1954 r., więziony w Stoczku Warmińskim, tak pisał, zwracając się w modlitwie do Maryi: „Nawet gdybym okazał się jeszcze słabszy, niż jestem, nawet gdyby moje sumienie zarosło lasem grzechów, nawet gdybym ogłuchł z męki i bólu opuszczenia. Ale i wtedy, na tym łez padole, jeszcze bym wołał: «Witaj!». A więc miłuję Ciebie”.
Jeśli upadłeś po raz kolejny, przyznaj to szczerze i zacznij raz jeszcze.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki