Logo Przewdonik Katolicki

Pielgrzym w dom!

Monika Białkowska

Pierwszy odruch: strach. Bo to przecież obcy ludzie w domu. Wszystko się może zdarzyć. Nie wiadomo, o czym z nimi rozmawiać. I w ogóle jak rozmawiać, skoro oni tylko w obcych językach mówią. W mieszkaniu mało miejsca, może im być niewygodnie, będą krytykować.

Tymczasem Światowe Dni Młodzieży zbliżają się wielkimi krokami. W części naszych parafii już trwają zgłoszenia tych rodzin, które chcą przyjąć młodych pielgrzymów ze świata pod swój dach. Ci, którzy kiedyś tego spróbowali wiedzą, że to nie jest ciężar – to fantastyczna przygoda, która zaowocować może przyjaźniami, nawet na całe życie.
 
Rysowane na chusteczce
Kto wyjeżdża na międzynarodowe spotkania – czy to na Światowe Dni Młodzieży, czy na Europejskie Spotkania Młodych, organizowane przez wspólnotę Taizé – musi liczyć na gościnność obcych ludzi. Z perspektywy pielgrzyma nie jest to łatwe. Trzeba wejść do czyjegoś domu, trzeba się jakoś dogadać w obcym języku, trzeba zostawić po sobie dobre wrażenie. Ale też właśnie te spotkania w domach u ludzi najbardziej pozostają w pamięci. Te spotkania pozwalają najbardziej doświadczyć, czym jest żywy Kościół. Teraz nasza kolej, żeby otworzyć nasze domy dla młodych z całego świata.
– Na noworocznych spotkaniach Taizé byłam kilka razy – wspomina Karolina. – Czasem trafiałam do rodziny, z którą bez problemu można się było dogadać po angielsku. Ale bywało też inaczej. W Genewie przyjęło nas dwoje starszych ludzi o hinduskich korzeniach. Byli po siedemdziesiątce, pani w sari z charakterystycznym bindi (hinduska kropka) na czole. Znali francuski, hiszpański, niemiecki, ale ani słowa po angielsku. Początkowo byliśmy przerażeni, bo jak tu się dogadać? Ale szybko poszły w ruch rozmówki polsko-francuskie i słowniczek obrazkowy, odręcznie rysowany na skrawku chusteczki higienicznej. Po dwóch dniach zarówno nasza nieśmiałość, jak i nieśmiałość gospodarzy zniknęła. Rysowaliśmy i pokazywaliśmy całe historie z naszego życia, my opowiadaliśmy o życiu w Polsce, oni o Szwajcarii. Wspólny niedzielny obiad był prawdziwą grą w kalambury. Na własnej skórze przekonaliśmy się, że język dzieli tylko pozornie.
 
Broszki dla chłopaków
Bartek na swoje pierwsze Światowe Dni Młodzieży pojechał w 2005 r. do Kolonii. – Pierwszym miejscem, do którego trafiliśmy, był Blankenburg. Wcześniej nasłuchaliśmy się, że Kościół w Niemczech jest słaby, prawie martwy, a tam doświadczyliśmy wielkiej wspólnoty, ludzie potrafili się zorganizować, codziennie wspólnie przygotować dla nas prawdziwą ucztę, pracować razem z nami przy porządkowaniu starego opactwa. Później, w Troisdorfie znów nikt nie musiał spać ani w szkole, ani w salach parafialnych. Ludzie otwierali dla nas swoje domy, karmili nas, dzielili się swoim czasem. Mnie i kolegę przyjęła pani, która miała prawie 100 lat! Była tak szczęśliwa, że może nas przyjąć, chciała koniecznie zrobić sobie z nami zdjęcie, potem jeszcze długo pisała do nas listy…
W 2011 r. Światowe Dni Młodzieży odbywały się w Madrycie. Również tam, na krańcu Europy, młodzi Polacy doświadczyli wiele serdeczności od hiszpańskich gospodarzy.
– Podczas dni przygotowań zatrzymaliśmy się w małej wsi El Chaparral pod Granadą – wspomina Bartek. – Pierwotnie zatrzymać się tam miała grupa z Lublina, więc gospodarze byli trochę zdezorientowani. My z trójką kolegów trafiliśmy do rodziny, która spodziewała się czterech dziewczyn. Gospodarz, były wojskowy, miał jedną córkę, Carmen i niespecjalnie ucieszył się na nasz widok. Do tego stopnia nie spodziewali się pod swoim dachem chłopaków, że przygotowanymi dla nas prezentami okazały się broszki. Przez pierwsze dni tata Carmen podejrzliwie nas obserwował, ale później chyba uznał, że nie zrobimy krzywdy jego jedynaczce!
 
Cóż ciekawego?
– Ja Carmen poznałam, bo była jedną z bardziej zaangażowanych w przyjęcie pielgrzymów w swojej parafii – dodaje Karolina. – Rozmawialiśmy o Polsce, o wierze, o życiu młodych ludzi w naszych krajach, pasjach i marzeniach, o wszystkim. Carmen była coraz bardziej zaintrygowana Polską. Gdy wyjeżdżaliśmy obiecała, że nas odwiedzi, ale nie bardzo w to wierzyliśmy. Poza tym – cóż u nas może być ciekawego w porównaniu do Hiszpanii? Utrzymywaliśmy potem ze sobą kontakt e-mailowy, rozmawiałyśmy przez Skype’a. Pół roku po Światowych Dniach Młodzieży Carmen napisała, że chciałaby przyjechać ze swoją rodziną – w tym z ojcem, owym groźnym byłym wojskowym, do Polski, żeby spędzić z nami Triduum Paschalne. Byliśmy w szoku, święta były dla nas rodzinnym czasem, a tu nagle mieliśmy gościć sześcioro Hiszpanów, z których tylko dwoje mówi po angielsku! Niesamowite było spotkanie naszych rodziców z El Chaparral i Mogilna. Nie znali nawzajem swojego języka, ale porozumiewali się ze sobą, grali w gry, śmiali się, płakali i cieszyli swoją obecnością. Hiszpanie wyjechali oczarowani naszą kuchnią, krajobrazami i sposobem przeżywania wiary. – Po latach ta przyjaźń nadal kwitnie, oni odwiedzali Polskę kilka razy, my byliśmy później w Hiszpanii, spotykamy się nawet na weselach! I staramy się pielęgnować tę relację, żeby mogła trwać całe życie.

 
PIELGRZYMI RADZĄ
 
Pamiętaj, że obu stronom tak samo mocno zależy, żeby się dogadać i miło spędzić wspólny czas!
Już dziś zapisz sobie w kalendarzu, że czas od 20 do 25 lipca to nie jest czas na wyjazd nad morze.
Nie musisz brać urlopu – pielgrzymi wychodzą z twojego domu wcześnie rano i wracają dopiero wieczorem.
Jeśli masz jakieś wątpliwości, pytaj swojego proboszcza – on pokieruje cię do odpowiedzialnych za przygotowania.
 
 
Język
Będziesz wiedział, jakiej narodowości pielgrzymi do ciebie przyjadą. Przygotuj się. Wypożycz słownik. Kup rozmówki – nie musisz z nich czytać, wystarczy wskazać odpowiednie zdanie, żeby się dogadać. Korzystaj z tłumacza internetowego. Miej pod ręką papier i kredki lub ołówek, pismo obrazkowe jest zrozumiałe niezależnie od narodowości. To nie będzie krępujące, to będzie zabawne: uwierz!
 
Miejsce
Pielgrzymi w Twoim domu będą głównie nocować. Nie potrzebują ogromnych łóżek, ale miejsca na materacu, choćby na podłodze, i możliwości korzystania z łazienki. Nie bój się, że masz za małe mieszkanie, że skromnie urządzone. Nie musisz przyjmować dziesięciu osób, wystarczy przyjąć dwie. A skromne warunki i tak są dla nich lepsze niż spanie w szkole, bo mogą wtedy poznać ciebie!
 
Jedzenie
Nie musisz zapewniać pielgrzymom pełnego wyżywienia. Będą potrzebować tylko śniadania przed wyjściem z domu i kolacji po powrocie – w zależności od ustaleń w poszczególnych parafiach. Dobrze jest podzielić się z nimi naszą fantastyczną kuchnią, ale też pamiętaj, że jajecznica na boczku na śniadanie może przyzwyczajonemu do porannego croissanta Francuzowi zrobić krzywdę. Nakarm ich po polsku, ale ostrożnie! Pamiętaj, że ŚDM to czas bez alkoholu.
 
Rozrywki
Zasadniczo organizacją czasu pielgrzymów zajmują się parafie i diecezjalny sztab przygotowań do Światowych Dni Młodzieży. Oczywiście wieczory – w zależności od stopnia zmęczenia pielgrzymów – są do waszej dyspozycji. Również niedziela poświęcona będzie budowaniu wspólnoty w rodzinach i parafii. Możecie razem wziąć udział w parafialnym festynie, ale możecie też jechać na wycieczkę do miejsc, którymi chcielibyście się pochwalić. Słuchaj ogłoszeń parafialnych, tam podane będą szczegóły, różne w różnych miejscach.
 
Prezenty
Oczywiście nie masz obowiązku obdarowywania pielgrzymów. W niektórych wspólnotach bierze to na siebie parafia. Pielgrzymom miło będzie jednak, jeśli przygotujesz dla nich drobny upominek, kojarzący się z Polską. Pamiętaj, że duża część z nich wraca samolotami, gdzie każde pół kilograma ma znaczenie! Niech to będą drobiazgi: serwetka haftowana w ludowe wzory, obrazek św. Wojciecha, ołówek z panoramą Gniezna. Jeśli pomyślisz o tym już teraz, nie będziesz miał później kłopotu!
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki