Logo Przewdonik Katolicki

Amerykanie otwierają oczy

Urszula Wosicka
Fot. SHAWN THEW/PAP EPA

Nagrania ujawniające sprzedaż ciał abortowanych dzieci wstrząsnęły USA. Biały Dom nie widzi problemu, ale ochrona życia stała się ważnym elementem kampanii prezydenckiej.

Opis rozdzierania dziecka szczypcami tak, by nie uszkodzić zamówionych organów, a także obraz lekarki, która na szkiełku przestawia kolejne części małego ciałka i sprawdza, które są „nieuszkodzone” budzą niedowierzanie. Amerykanie podzielili się na oburzonych, tych, co przejrzeli, i zaprzeczających temu, co widać. Zaczęto głośno mówić o niewinności i bezbronności dzieci przed narodzeniem i poszanowaniu życia. Dopiero te szokujące obrazy uświadomiły niektórym Amerykanom, jak naprawdę wygląda „zabieg” aborcji i że jest finansowany z ich podatków.
Aborcja w USA jest dozwolona na życzenie i do momentu, w którym lekarz może stwierdzić, że dziecko jest w stanie przeżyć. Zazwyczaj przyjmuje się, że jest to 24. tydzień ciąży, czyli 6-miesięczne dziecko. Zadecydował tak Sąd Najwyższy, rozpatrując sprawę, w której Norma McCorvey (pod pseudonimem Jane Roe) pozwała stan Teksas (prawo stanowe uznawało tam aborcję za nielegalną) o zmuszanie jej do urodzenia dziecka. Twierdziła też, że została zgwałcona, co jednak z braku dowodów nie było brane pod uwagę. W wyroku z 1973 r. Sąd Najwyższy uznał aborcję za „fundamentalne prawo konstytucyjne”, a jej zakaz za naruszenie konstytucyjnego prawa do prywatności. Norma McCorvey zdążyła dziecko urodzić i oddać do adopcji. Kilka lat pracowała w jednej z klinik aborcyjnych jako pielęgniarka. Później przyznała się, że nie było żadnego gwałtu oraz że padła ofiarą manipulacji. Obecnie ma 67 lat i jest aktywną działaczką antyaborcyjnych grup pro-life. Tak więc już u podstaw „prawa do aborcji” na życzenie leży kłamstwo i manipulacja. Jednak większość Amerykanów uznaje aborcję za prawo kobiety i normalny sposób na poradzenie sobie z „problemem”.
 
Taśmy prawdy
Pomoc kobietom w „problemowej” sytuacji ciąży oferuje Planned Parenthood Federation of America, w skrócie Planned Parenthood. To amerykańska organizacja non-profit działająca „na rzecz praw reprodukcyjnych”. Zajmuje się głównie propagowaniem dostępu do legalnej antykoncepcji i aborcji oraz prowadzi sieć placówek aborcyjnych w całych Stanach. Każdego roku PP otrzymuje od rządu ponad pół miliarda dolarów, pochodzących z podatków. Jednocześnie jest największym dostawcą usług aborcyjnych. Według rocznego raportu w 2013 r. w klinikach PP zabito ponad 327 tys. dzieci. Mimo że PP twierdzi, że dofinansowania nie przeznacza na aborcję, to jednak przyczynia się ono do rozrostu organizacji, umożliwiając jej świadczenie coraz większej ilości „usług aborcyjnych”, które przynoszą największe zyski.
W połowie lipca wyszło na jaw, że organizacja zajmuje się również handlem częściami ciała abortowanych dzieci. Ujawniło to trwające trzy lata tajne dochodzenie kierowane przez Center for Medical Progress (Centrum dla Postępu Medycznego), zrzeszające dziennikarzy zajmujących się śledzeniem świata medycznego pod względem postępu i zachowywania zasad etyki. W połowie lipca świat obiegły nagrania rozmów z lekarzami i dyrektorami różnych klinik aborcyjnych PP. Opowiadali oni, jak należy dokonywać aborcji, by nie uszkodzić zamówionych organów, podawali ceny i wymieniali najbardziej pożądane przez kupców organy. Niektórzy zaznaczali, że jest to czynione ostrożnie, ponieważ sam proceder, jak i sposób aborcji metodą przez częściowy poród (pozwalający na mniejsze uszkodzenia „towaru”) są sprzeczne z obowiązującym prawem.
 
Ekstremiści w akcji
Reakcja działaczy pro-life była natychmiastowa: otwarto do podpisu petycje żądające od Kongresu wszczęcia oficjalnego śledztwa i zaprzestania finansowania PP z budżetu państwa. Wyprodukowano naklejki i inne gadżety z hasłem „Defund Planned Parenthood” („Zaprzestać finansowania PP”), akcje rozpowszechniano w internecie.
Przewodniczący Izby Reprezentantów John Boehner ogłosił, że komisje natychmiast zajmą się tą sprawą. Wielu gubernatorów zarządziło kontrole placówek PP znajdujących się na terenie ich stanu. I tak np. na Florydzie okazało się, że trzy placówki wykonywały nielegalnie i bez licencji aborcję w drugim trymestrze, a czwarta nie prowadziła prawidłowego rejestru „szczątków płodów”.
Prezes PP Cecile Richards wydała oświadczenie, w którym twierdzi, że jej organizacja pomaga jedynie kobietom chcącym oddać tkanki do badań naukowych. Jednak ujawniane kolejno nagrania wyraźnie temu zaprzeczają. PP trwa jednak przy swoim stanowisku. Na ich stronie pojawił się na komunikat, że „została zablokowana przez ekstremistów”, co podważyli informatycy.
Republikanin Joni Ernst przygotował projekt ustawy mającej zakończyć finansowanie PP. Kilkunastu republikanów już zapowiedziało, że jeśli nie uda się ustawą doprowadzić do obcięcia dotacji dla Planned Parenthood, to zablokują przyjęcie budżetu na 2016 r. Władze PP broniły się, twierdząc, że odmowa dofinansowania będzie oznaczać pozbawienie dostępu do opieki zdrowotnej milionów kobiet, szczególnie ubogich. Jednak zdaniem wielu deputowanych wystarczyłoby przesunąć te fundusze do lokalnych ośrodków zdrowia, których jest 13-krotnie więcej niż klinik PP, a ponadto zapewniają pełniejsza opiekę i to całym rodzinom. Projekt republikanów został odrzucony siedmioma głosami (demokratów i jednego republikanina). Niepokojący jest fakt, że nie wszyscy głosujący obejrzeli nagrania. Republikanie i tak jednak uznali to za sukces i przejaw uwrażliwienia deputowanych na godność życia i kwestię aborcji.
 
Demokraci murem za PP
Wsparcie PP znalazła u prezydenta. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest, powiedział, że nagrania zostały zmontowane wybiórczo, by zafałszować prawdę. „Prezydent Barack Obama z pewnością nie wesprze kolejnej próby republikanów, by zablokować fundusze dla organizacji, która oferuje ważne i potrzebne usługi dla kobiet w całym kraju” – zaznaczył jego rzecznik. Skąd pewność, że nagrania zostały sfabrykowane? W studiu CNN Earnest odpowiedział, że tak poinformowała Biały Dom Planned Parenthood oraz przyznał, że w Białym Domu całych nagrań… nie obejrzano.
Kwestia promowania aborcji na życzenie i stosunek do finansowania PP będzie ważnym elementem kampanii prezydenckiej w 2016 r. Większość kandydatów z Partii Republikańskiej na urząd prezydenta USA ostro zareagowała na wideo, domagając się ukarania PP. Natomiast w obronie organizacji stanęła Hillary Clinton, kandydatka demokratów. Przyznała, że zdjęcia są „niepokojące” i organizacja powinna wyjaśnić kilka kwestii, ale podkreśliła, że Planned Parenthood „od ponad wieku uczyniła bardzo wiele dobrego dla kobiet”, nie tylko w kwestii dostępu do aborcji, ale też walki z rakiem.
Nie da się ukryć, że często oburzenie samym faktem handlu abortowanymi dziećmi łączy się z przyzwoleniem na samą aborcję. Słowa przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Bonehera, że nie ma nic cenniejszego niż życie ludzkie, szczególnie nienarodzonego dziecka powinny dotyczyć problemu aborcji, a nie tylko handlu ciałami nienarodzonych. Taki obraz sytuacji pokazuje, że zło, jakim jest zabijanie dzieci w łonach ich matek, potrafi uniewrażliwić do tego stopnia, że możliwym staje się przedmiotowe i bestialskie wręcz podejście do drugiego człowieka. Działacze pro-life mają nadzieję, że opublikowane nagrania i sprawa PP przyczyni się do stopniowej zmiany świadomości Amerykanów na temat prawdy o aborcji i przemyśle, który czerpie z niej niemałe korzyści.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki