Uczestnicy Europejskiego Spotkania Młodych w Pradze usłyszeli to niezwykłe wezwanie podczas jednej z wieczornych modlitw. Wielu zastanawiało się, co brat Alois miał konkretnie na myśli. W odpowiedzi wskazał sześć konkretnych kroków, które można podjąć dla przyśpieszenia procesu zjednoczenia chrześcijan. Jeden z nich był zaskakujący. Brat Alois retorycznie zapytał: „Czy w biskupie Rzymu nie można by rozpoznać kogoś na podobieństwo sługi, który czuwa, żeby między braćmi i siostrami, przy całej ich ogromnej różnorodności, panowała zgoda?”. Inaczej mówiąc, przeor z Taizé zwrócił się do wszystkich wspólnot i Kościołów chrześcijańskich, aby nie ograniczały posługi papieża tylko do Kościoła katolickiego. Zachęcił do uznania roli papieża jako sługi pojednania wszystkich chrześcijan. Słowa te brzmią o tyle niezwykle, że to właśnie urząd papieski jest przez wielu rozumiany jako główna przeszkoda na drodze zjednoczenia chrześcijan. Zupełnie zrozumiałe jest w tym kontekście wyjaśnienie brata Aloisa, który wiedząc, że to nie będzie łatwe, zaraz potem dodał: „Zgódźmy się na to, że idziemy naprzód drogą, której jeszcze nie znamy”.
Niezmienne i odkrywane na nowo
Nie możemy jednak wypaczyć idei brata Aloisa. Pomyłką byłoby, gdyby różne wyznania chrześcijańskie szukały zwykłego kompromisu. Trochę na zasadzie: katolicy umniejszą rolę papieża, a protestanci i prawosławni bardziej ją docenią. Nie brakuje przecież tych, którzy proponują, aby papież pełnił funkcję jedynie honorową. Żeby nie miał realnej władzy w Kościele, a jedynie reprezentował wszystkich chrześcijan. Zgoda na odkrywanie nowej drogi dla Kościoła, do której zaprasza przeor z Taizé nie może jednak oznaczać zerwania z nauką, według której papież otrzymał od Chrystusa wyjątkową odpowiedzialność w Kościele. Czy więc z tego wynika, że inne Kościoły chrześcijańskie mają zwyczajnie zaakceptować władzę Stolicy Apostolskiej i sposób, w jaki ona aktualnie jest sprawowana? Niezupełnie. Musimy pamiętać słowa Jana Pawła II, który wzywał do przemyślenia na nowo posługi następcy św. Piotra w naszych czasach. W książce Przekroczyć próg nadziei wyjaśnił, że papiestwo nosi w sobie głęboki sens ekumeniczny, a papież jest przede wszystkim sługą jedności. Chodzi więc o to, aby odnaleźć nowy sposób, w jaki papież może sprawować swój urząd, nie odchodząc od tradycyjnej nauki Kościoła.
Pytanie zasadnicze brzmi więc następująco: jak możliwe jest sprawowanie urzędu papieskiego, aby zachować w nim to, co istotne i niezmienne z ustanowienia Bożego, a co może ulec zmianie ze względu na bardziej owocną służbę jedności w podzielonym chrześcijaństwie? Zacznijmy od tego, co niezmienne. Kościół rzymskokatolicki wyraźnie podkreśla, że nie jest możliwe zachowanie pełnej czystości nauczania, a więc także jedności wiary, bez posługi następcy św. Piotra. Swoim urzędem papież zapewnia ciągłość zgromadzeń biskupich, nazywanych soborami, które decydują o doktrynie wiary. Papież ma ostateczny głos na tych zgromadzeniach i ma prawo decydować o rozwiązaniach organizacyjnych w Kościele. W sytuacjach wyjątkowych indywidualnie określa poprawne rozumienie prawd wiary i moralności, choć i w tym przypadku wyraża wiarę całego Kościoła, a nie tylko swoje osobiste przekonanie. Decydowanie o ostatecznym kształcie doktryny Kościoła i sprawowanie władzy organizacyjnej należy więc do istoty papieskiego powołania.
Co więc można przemyśleć na nowo, a nawet zmienić? Papież Grzegorz Wielki określił urząd papieża, słowami servus servorum Dei (sługa sług Bożych). Zrobił to dla odróżnienia ówczesnego rozumienia władzy politycznej od tej, którą sprawuje papież w Kościele. Niestety, sposób sprawowania urzędu papieża w przeszłości niejednokrotnie upodabniał się do władzy politycznej. Symbolem stopniowego odchodzenia od tego podobieństwa była dla przykładu rezygnacja Jana XXIII z używania lektyki papieskiej. Podobnie uczynił Paweł VI, który przestał używać tiary, czyli swego rodzaju korony, i nosił mitrę biskupią. Konsekwentnie Benedykt XVI w miejsce tiary w herbie papieskim umieścił mitrę. Przykłady można by mnożyć. Należy więc powiedzieć, że przy zachowaniu istotnych elementów papiestwa, podjęte z odwagą zmiany przybliżyły posługę papieża do jego pierwotnego wymiaru duchowego. W tym kierunku mogą być podejmowane kolejne kroki. Papież Franciszek podjął ich już tyle, że nie sposób tutaj wszystkich wymienić. Wspomnę jedynie o przeprowadzce z Pałacu Apostolskiego do domu św. Marty, aby zwyczajnie przybliżyć się do ludzi. Zresztą dużo wcześniej Jan Paweł II zapowiedział potrzebę takiego kroku w rozmowie z bratem Rogerem, tyle, że wtedy uznał to za postępowanie zbyt rewolucyjne.
Warto przypomnieć, że papież jest przede wszystkim biskupem Rzymu, co zaznaczył bardzo wyraźnie na początku swojego pontyfikatu papież Franciszek. Biskup nie przyjmuje dodatkowych święceń, kiedy zostaje wybrany na Stolicę Apostolską. Dla podkreślenia tego faktu papież nosi tytuł primus inter pares, tzn. „pierwszego wśród równych”, co odnosi się do jego biskupiej posługi wśród innych biskupów Kościoła. Oczywiście to nie znaczy, że traci władzę papieską, o której wspominałem powyżej. Po Soborze Watykańskim II wspomniana decyzyjność papieża w sprawach doktryny czy organizacji została wzbogacona o bardziej zaangażowany udział Kościołów lokalnych, czyli wszystkich diecezji. Widoczny postęp w tej sprawie widać na przykładzie zwołanych przez kolejnych papieży synodach biskupich, wśród których ostatnim jest synod o rodzinie. Podczas synodu papież z zasady milczy i słucha. Chociaż o zatwierdzeniu ostatecznego dokumentu zadecyduje on sam, to jednak najpierw wysłuchuje opinii wiernych świeckich, a następnie biskupów, reprezentujących Kościoły lokalne.
Na drodze ekumenicznych poszukiwań
Czy podobnie może stać się również w odniesieniu do braci i sióstr z innych wspólnot i Kościołów chrześcijańskich? Czy oni także mogą mieć wpływ na kształtowanie się nauki Kościoła i jego organizację, a więc w pewnym sensie mieć udział służbie papieża? Oczywiście, że tak, a dowodem tego był Sobór Watykański II, który zgromadził obserwatorów różnych wyznań chrześcijańskich. Chociaż mieli głos jedynie doradczy, można powiedzieć, że często okazał się on bardzo ważny dla ostatecznego kształtu dokumentów. We współczesnym ekumenizmie chodzi więc o to, i myślę, że to również miał na myśli brat Alois, aby ten kierunek pozytywnych przemian utrzymać i nie poddać się zniechęceniu. Zbyt wielu jest tych, którzy twierdzą, że ekumenizm się wyczerpał i nie ma przyszłości. W tym kontekście warto kolejny raz zacytować Jana Pawła II, który w encyklice Ut unum sint napisał: „Od czasu Soboru Watykańskiego II Kościół katolicki wszedł nieodwołalnie na drogę ekumenicznych poszukiwań”. Dlatego chciałbym bardzo podkreślić, że należy odważnie szukać znaku jedności wszystkich chrześcijan w służbie papieża i będzie to możliwe przy całkowitym uszanowaniu prawdy objawionej. Na całą sprawę warto popatrzeć również oczyma protestantów i prawosławnych. Przemiana ich postrzegania roli następcy św. Piotra wymaga przecież dużo bardziej radykalnego pogłębienia i pokory wobec Bożych planów dla Kościoła, niż myślenia katolików, którzy będą gotowi na zmiany w sposobie sprawowania władzy papieskiej.