Logo Przewdonik Katolicki

Fiona, Shrek i piątka dzieci

Dominika Figurska / fot. R. Woźniak

Rozmowa z Dominiką Figurską.

Aktorka, żona i matka piątki dzieci. Brzmi dumnie.
– Pewnie w tej chwili wymieniłabym to w odwrotnej kolejności. Jestem żoną i matką, a w wolnych chwilach bywam aktorką.
 
Jak mimo tej piątki udało się Pani znaleźć czas na spotkanie? Ja mam tylko dwójkę dzieci, a wyrwanie się z domu stanowi niekiedy bardzo duży problem.
– Moje dzieci są w tej chwili z tatą, ale doskonale Pana rozumiem. Pamiętam, jak miałam tylko jedno dziecko i wtedy myślałam, że jest to koniec świata. Zarzekałam się, że nigdy więcej żadnego dziecka! Z czasem okazało się, że to nie jest takie straszne, a dzieci nadają sens naszemu życiu.
 
Stanowczo protestuję! Nie umawialiśmy się na przesłodzoną rozmowę o rodzicielstwie! Bycie mamą czy tatą cukierkowe przecież nie jest.
– Oczywiście, że nie. Od razu powiem, że życie w wielodzietnej rodzinie sielanką tylko bywa, bo zwykle nią nie jest. Lepiej pasuje tu chyba określenie: orka na ugorze. Może to brzydkie, ale prawdziwe.
 
Mówi się, że jedno dziecko to szkoła podstawowa, dwójka – liceum, a troje i więcej to uniwersytet. Z piątką w domu czuje się Pani jak z doktoratem z rodzicielstwa?
– Za doktorat uznałabym pierwsze dziecko, bo ono przewraca świat do góry nogami. Przy kolejnych to tylko powtarzanie wyuczonego materiału. Oczywiście z uwzględnieniem, że każde dziecko jest inne. Ale ogólnie rzecz biorąc, z każdym następnym jest łatwiej i przyjemniej. Śmieję się, że radość macierzyństwa odkryłam po narodzinach trzeciego dziecka. Potwierdzają to też inne mamy.
 
Dziś nawet matki z jednym dzieckiem chętnie udzielają wszystkim porad, ale jak pokazuje życie, chyba o jakichś uniwersalnych zasadach dotyczących dzieci nie ma mowy?
– Też mi się tak wydaje. Żadne poradniki, rady cioci, babci czy mamy nie muszą się sprawdzić w naszym życiu. Jedyna nauka może być taka, żeby żyć własnym życiem…
 
Czym? Własnym życiem?  Rodzic mający małe dzieci ma coś takiego?
– Bardziej myślę o własnej rodzinie: że każda jest indywidualnym przypadkiem i nie można przykładać innej miary. Rad można wysłuchać, ale stosować trzeba swoje metody, zwłaszcza że żyjemy w innych czasach i okolicznościach niż na przykład nasze babcie. Dla młodych mam jedną radę – słuchaj siebie.
 
I chyba: nie słuchaj innych. Ta rada dotyczy zwłaszcza rodziców wielodzietnych. Przyzwyczaiła się już Pani do złośliwych uwag?
– Tak, rzeczywiście rodziny wielodzietne postrzegane są jako patologiczne, ale wydaje mi się, że teraz jest czas odczarowywania tego mitu, że nowe pokolenie ma do dzieci inne podejście. Pokolenie naszych mam czy babć w dziecku widziały raczej obowiązek. Teraz młodzi ludzie, którzy nie muszą stać w kolejkach i zabijać się o mleko czy pieluszki, mogą odczuwać przyjemność z większej liczby dzieci.
 
Podobno codziennie o godzinie dwudziestej z mamy przeistacza się Pani w zmęczoną mamę, a ukochane dzieci stają się „bachorami”. Czy ma Pani już niebieską kartę?
– Myślę, że tak, choć jeszcze nikt z opieki społecznej się nie zgłosił (śmiech).
 
A tak poważnie, ma Pani czas dla siebie?
- Tak naprawdę nie mam. To jest takie oszustwo, że trzeba mieć czas dla siebie. Powiem tak: jak już bardzo tego potrzebuję, to wychodzę. Ale ten czas jest na wagę złota. To nie jest tak, że każdego dnia muszę mieć chwilę dla siebie. Wystarczy, że raz na dwa tygodnie wyjdę do kina. Wszystko zależy od okoliczności, więc nie przesadzałabym z tym czasem dla siebie.
 
Myślałem, że w wolnym czasie to Pani sprząta, pierze, gotuje… Jak bycie matką pięciorga dzieci wygląda od strony logistycznej?
– Nazywam siebie – i namawiam do tego wszystkie panie! – prezesem świetnie prosperującej firmy. Te wszystkie kobiety, które nie pracują, a zajmują się domem, to nie są kury domowe; każda z nich jest panią prezes, bo zarządzać takim domem, to nie lada wyczyn. Co różni rodzinę od firmy? W rodzinie trzeba być bardziej kreatywnym i otwartym na zmiany, bo przy dzieciach nie można sobie wszystkiego zaplanować.
 
A czas dla męża?
– Pamięta pan scenę z trzeciej części Shreka, kiedy Shrek z Fioną kładli spać swoje dzieci? Wcześniej oczywiście kąpali je i przewijali. I na koniec, kiedy dzieci już śpią, jedno z nich powiedziało: teraz mamy czas dla siebie. I co zrobili? Zasnęli. Na razie właśnie tak to wygląda i u nas, ale oboje z mężem mamy wspólny cel: wychować te dzieci. Wiemy, że teraz przy takich maluchach nasz czas dla siebie wygląda nieco inaczej. Mamy swoje plany, marzymy o podróżach, ale do nich jeszcze daleka droga.
 
Czyli prezes świetnie prosperującej firmy jest zmęczona.
– Ale szczęśliwa.


 
Dominka Figurska – aktorka i matka pięciorga dzieci: Nastazji (12 l.), Matyldy (10 l.), Józka (8 l.), Piotrusia (2,5 l.) i Jana Pawła (1 rok).

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki