Logo Przewdonik Katolicki

Wierzę, aby zrozumieć

ks. Adam Adamski

Czy naukowe poznanie świata da się pogodzić z wiarą w narodzenie Syna Bożego?

Niezależnie od tego, czy historycy bardziej czy mniej dokładnie określili rok tych narodzin, wszystkie wydarzenia, które miały miejsce wcześniej, określamy latami „przed Chrystusem” albo „przed naszą erą”.
 
Zamieszkał pośród nas
Na prawdzie objawionej człowiekowi przez Słowo Wcielone oparła swoje fundamenty Europa powstająca po upadku rzymskiego cesarstwa. Fundamentów nowej cywilizacji nie mogli położyć starożytni sceptycy ze swoim twierdzeniem, że prawdy nie można poznać. Z takim podejściem do życia można było jedynie powtórzyć za Piłatem: „Cóż to jest prawda?” i umyć ręce od odpowiedzialności za swoje decyzje. Fundamentów nowej cywilizacji nie mogli też położyć starożytni stoicy, uważający, że wobec przeciwieństw losu lepiej zafundować sobie dobrą śmierć (eutanazję), niż stracić panowanie nad sobą.
 
Światłość prawdziwa
Fundamenty nowej Europy położyli ci, którzy widzieli swoje życie jako realizację Bożego powołania; ci, którzy gotowi byli do trudu i poświęceń oraz nawet do ofiary z życia. To właśnie te wysiłki, połączone z wiarą w odwieczny Boży porządek rzeczy, z którym trzeba się liczyć, doprowadziły do odradzania nauki, kultury i sztuki. Inżynierowie znowu zaczęli wznosić wspaniałe pałace, ale i katedry, uczeni zaczęli systematyzować wiedzę i przekazywać ją innym w klasztornych kolegiach i na powstających uniwersytetach, artyści zachwycali swoimi dziełami. Ten „złoty okres” średniowiecza (XIII/XIV w.) stworzył warunki dla dalszych wspaniałych osiągnięć ludzkiego geniuszu. W roku 1492 Krzysztof Kolumb dotarł do nieznanych dotychczas lądów. W 1543 r. kanonik z Fromborka, Mikołaj Kopernik, publikuje dzieło O obrotach sfer niebieskich, które dokonuje przewrotu w nauce o otaczającym nas świecie. W 1637 r. Kartezjusz, szukając podstaw wiedzy pewnej, w Rozprawie o metodzie napisze słynne „myślę, więc jestem” i tym samym wytyczy nowe drogi rozumowych dociekań człowieka. Wreszcie w roku 1687 Isaac Newton publikuje swoje Principia. Dzieło to uważa się za symboliczny początek nauk przyrodniczych, które wkrótce miały zmienić świat i życie ludzi.
Te spektakularne osiągnięcia człowieka emanowały taką nowością, że i czasy przez nie zapoczątkowane zaczęto nazywać nowożytnymi. Tempo zmian i ich zakres były tak wielkie, że zaczęło się wydawać, że nie da się ich pomieścić w dotychczasowych schematach myślowych wyznaczonych przez wiarę w Boży porządek rzeczy.
 
I dał im moc
Powtórzyła się historia sprzed przeszło tysiąca lat. Wówczas nowość chrześcijańskiej wiary wydawała się nie mieścić w strukturach starożytnej wizji świata. Podjęto jednak trud refleksji nad relacją między naszą wiedzą o świecie a prawdami wiary objawionymi przez Boga. Genialną myślą wykazał się wtedy św. Augustyn, który mówiąc o otaczającym nas świecie, używał metaforycznego określenia „Księga Natury”. Metafora ta wskazywała przede wszystkim na możliwość jej czytania, czyli poznawania świata za pomocą naturalnych możliwości człowieka. Jednocześnie oczywistym było, że pomiędzy „Księgą Natury” a Księgą Pisma Świętego nie może być sprzeczności, ponieważ Autorem jednej i drugiej jest ten sam Bóg. Augustyńska zasada „Wierzę, aby rozumieć, i rozumiem, aby głębiej wierzyć” ustaliła zgodne relacje między wiarą i rozumem na długie wieki i zaowocowała wspomnianymi wyżej osiągnięciami.
Odwołując się do metafory „Księgi Natury”, można powiedzieć, że osiągnięcia czasów nowożytnych jawiły się jako odkrywanie zaskakujących jej „rozdziałów”, które zupełnie nie przystawały do treści odczytywanych na kartach Biblii. Zapoczątkowało to okres obcości, a nawet wrogości między teologami i przyrodnikami. Jednolita wizja świata, postrzeganego jako dzieło Boga poznawane przez człowieka, legła w gruzach. Dodatkowo, intelektualni spadkobiercy Kartezjusza, skoncentrowani jedynie na jego „myślę, więc jestem”, popadli w subiektywizm. Pewne bowiem pozostało tylko to, że jestem i myślę. A kto może stwierdzić, czy myślę poprawnie? Uczniowie Kartezjusza nie chcieli jednak zauważyć, że ich Mistrz napisał jednocześnie: „I niechże najwybitniejsze umysły badają to [które myśli są prawdziwe, a które fałszywe], ile zapragną, nie przypuszczam jednak, by zdołały przytoczyć jakąkolwiek rację wystarczającą, do usunięcia tej wątpliwości, jeśli z góry nie założyłyby istnienia Boga”.
Warto w tym miejscu podkreślić, że również twórcy nowożytnego spojrzenia na otaczający wszechświat, postrzegali nową naukę nadal w kontekście wiary. Mikołaj Kopernik swoje dzieło O obrotach sfer niebieskich dedykował papieżowi Pawłowi III i pisał: „Dzieła matematyczne pisane są dla matematyków, którzy – o ile się nie mylę – dostrzegą, że te moje trudy przyniosą pewną korzyść Kościołowi powszechnemu”. Wielki propagator systemu Kopernika J. Kepler pisał: „Wszechświat jest dokładnie tą Księgą Natury, w której Bóg, jako Stwórca, objawił i zawarł Swą istotę i Swą wolę co do człowieka”. Nawet często wykorzystywana do dyskredytowania Kościoła tzw. sprawa Galileusza nie może być postrzegana jako walka genialnego myśliciela z ciemnym. Natomiast Isaac Newton wyznał w liście do Richarda Bentleya: „Gdy pisałem swoją rozprawę, miałem przed oczyma takie zasady, które mogłyby pomóc myślącym ludziom w wierze w bóstwo, i nic nie jest w stanie uradować mnie bardziej niż stwierdzenie, że ten cel został osiągnięty”.
 
Oślepieni światłością
Jednak zapoczątkowany wówczas postęp nauki okazał się tak olśniewający, że pod koniec XVII w. zaczęto mówić o oświeceniu, którego źródłem miał być jedynie ludzki rozum. W konsekwencji wszystko, czego nie można było uzasadnić rozumowo, jawiło się jako ciemnota, z którą trzeba walczyć. Symbolem tej walki miały wkrótce stać się hasła rewolucji francuskiej.
Rewolucje jednak mają to do siebie, że niesione falą bezkrytycznego entuzjazmu bezwzględnie obchodzą się z każdym, kto ośmieli się im sprzeciwić. Dlatego ideały oświeceniowe szybko poprowadziły wielu swoich wyznawców przez deizm (najwyższa siła stworzyła świat, ale nie ingeruje w jego dzieje) do ateizmu. Głosu Kościoła, który w imię odwiecznych Bożych prawd stał się surowym recenzentem zawiłych meandrów ludzkiej myśli, nie traktowano jako inspiracji do wspólnej refleksji nad PRAWDĄ, lecz jako atak na nią. Jak później stwierdził św. Jan Paweł II, również teologowie nie byli wówczas przygotowani do takiej refleksji. Dlatego w imię absolutnej wolności człowieka, odrzucono prawdy wiary.
W ten sposób historia zatoczyła koło. Fenomen starożytnej Grecji polegał na wierze w rozum. Spadkobiercami tego sposobu myślenia stali się bardziej pragmatyczni Rzymianie. Było wiele wspaniałych osiągnięć, ale skończyło się na sceptycznym stosunku do prawdy i stoickim spokoju jako idealnej postawie życiowej.
Ciesz się chwilą, używaj życia. Nie ma dobra i zła, jest tylko wspaniała różnorodność, która domaga się akceptacji. Czy nasza cywilizacja nie doszła do tego punktu? Czy pytamy jeszcze o sens życia?
Dlatego trzeba nam wrócić do Betlejem, gdzie wszystko się zaczęło. Bo Jezus na to się narodził, aby dać świadectwo PRAWDZIE. A w świetle Bożej prawdy wszystko jest jasne. Bo jak mówił św. Jan Paweł II: „Człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie”. Dlatego wierzę, aby zrozumieć.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki