Z jakimi uczuciami przyjął Ksiądz Arcybiskup decyzję biskupów o wyborze na przewodniczącego KEP?
– Nie będę oryginalny gdy powiem, że z mieszanymi. Z jednej strony jest to miłe, że dotychczasowa moja praca w Prezydium Konferencji Episkopatu była pozytywnie oceniana i biskupi uznali, że dalsze działanie w Kościele polskim może być pożyteczne. Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności związanej z tą funkcją. Jestem święcie przekonany, że w Episkopacie jest wielu księży biskupów lepszych ode mnie – to powoduje „bojaźń i drżenie”. Ale wierzę, że kiedy Pan Bóg powierza człowiekowi jakieś zadania, to jednocześnie udziela potrzebnych do ich wypełnienia łask.
Czy spodziewał się Ksiądz Arcybiskup wyboru abp. Marka Jędraszewskiego na wiceprzewodniczącego i jak Jego Ekscelencja na ten wybór zareagował?
– Abp Marek Jędraszewski należy do biskupów czynnych nie tylko w Polsce, ale i Europie. Dotychczas – w ramach Konferencji Episkopatu Polski – był członkiem Rady Stałej, Komisji Wychowania Katolickiego, Sekcji Nauk Filozoficznych Komisji Nauki Wiary, członkiem Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży oraz delegatem ds. Duszpasterstwa Akademickiego. Ponadto w tym czasie pełnił też funkcję delegata Rady Konferencji Episkopatów Europy ds. Duszpasterstwa Akademickiego, a także członka Rady Programowej Katolickiej Agencji Informacyjnej. W związku z tym w naturalny sposób przez wielu biskupów był postrzegany jako ten, który może wnieść cenny wkład w prace KEP w następnej kadencji. Jak on na ten wybór zareagował? Przyjął w sposób bardzo zdecydowany, bez wahania.
Na czym dzisiaj, w epoce wewnątrzkościelnej demokracji i kolegialności, polega rola przewodniczącego KEP? Jak ją postrzega Jego Ekscelencja?
– Fundamentalną zasadą współdziałania biskupów i wiernych jest zasada kolegialności. Jest ona widoczna na poziomie Kościoła powszechnego, przede wszystkim w postaci posługi Piotrowej i ściśle z nią związanej kolegialności biskupów (np. sobory, synody). Obie te posługi są jednakowo istotne dla zachowania kościelnej komunii. Biskup nie jest nigdy sam – ani w Kościele powszechnym, ani też w swoim Kościele partykularnym – lecz zawsze jest w komunii kościelnej, w odniesieniu do kolegium biskupów i jego Głowy, w swojej odpowiedzialności za Kościół.
Podobnie się dzieje na poziomie Kościoła partykularnego. Tutaj również – nie podważając ustanowionej przez Boga władzy, jaką biskup sprawuje w Kościele partykularnym – potrzeba kolegialności. Zgromadzenia episkopatów, oparte na moralnej kolegialności, na braterskiej miłości i wzajemnej pomocy mogą być wielką pomocą w pracy apostolskiej.
Odpowiedź na pytanie, w jakiej relacji pozostają dziś wobec siebie biskup diecezjalny i Konferencja Episkopatu przynosi dekret Christus Dominus, który stał się doktrynalną podstawą dla rozważań o naturze Konferencji Episkopatów: „W dzisiejszych szczególnie czasach biskupi częstokroć nie potrafią spełnić swych zadań odpowiednio i owocnie, jeżeli nie będą zacieśniać wciąż i zespalać swej zgodnej współpracy z innymi biskupami”.
Jakie są najważniejsze zadania dla nowego przewodniczącego KEP?
– Wprowadzić w życie Kościoła katolickiego w Polsce priorytety wskazane przez Ojca Świętego Franciszka podczas ostatniej wizyty ad limina apostolorum: rodzina, młodzież, powołania, ubodzy.
Jakie najważniejsze wyzwania dla Kościoła w Polsce dostrzega dziś Jego Ekscelencja? Którymi z nich chciałby zająć się w pierwszej kolejności?
– Wielokrotnie już podkreślałem, że podstawowym i niezmiennym wyzwaniem Kościoła jest prowadzenie ludzi do zbawienia. Oczywiście każdy czas ma swoją specyfikę i uwarunkowania, które trzeba dobrze zdiagnozować i znaleźć adekwatną odpowiedź. „Znakiem czasu” dla Kościoła w Polsce u początku XXI w. jest postępująca sekularyzacja. Wbrew głoszonym tu i ówdzie opiniom i odczuciom nie jest to zjawisko ani oryginalne, ani nowe. Przypatrując się historii różnych cywilizacji i kultur, nie tylko chrześcijańskiej czy w szczególności katolickiej, trzeba zauważyć pewną prawidłowość, którą wymownie ilustruje i potwierdza 40 lat wędrówki Narodu Wybranego przez pustynię. Człowiek nieustannie balansuje między „złotym cielcem i orgiastyczną zabawą” a „worem pokutnym i powrotem do wartości”. Ponieważ sekularyzacja związana jest raczej z tą pierwszą postawą, dlatego podstawową troską Kościoła jest ustrzeżenie „soli” przed „utratą smaku”, przed zwietrzeniem. A skoro miejscem pielęgnowania i przekazywania wartości jest tak dziś atakowana rodzina, przyszłość zaś zależy od wchodzących w dorosłe życie młodych ludzi, dlatego oczywistym priorytetem pracy duszpasterskiej winna być właśnie katolicka rodzina i kształtowana w niej młodzież.
W komentarzach prasowych (np. „Gazeta Wyborcza”, „Polska the Times”) pojawiła się opinia, iż wybór Waszej Ekscelencji na tę funkcje to porażka środowiska związanego z Radiem Maryja i tzw. Kościoła zamkniętego. Jak Ksiądz Arcybiskup odebrał te komentarze, jak postrzega dziś działalność Radia Maryja i Telewizji Trwam?
– Czy fakt, że ks. Franciszek Blachnicki nie został biskupem lub prymasem Polski jest porażką środowisk związanych z Ruchem Światło-Życie? Ruch ten pięknie wpisał się w odnowę Kościoła w duchu Soboru Watykańskiego II, ks. Blachnicki jest kandydatem na ołtarze i jesteśmy z tego dumni. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że postrzeganie Kościoła wyłącznie przez pryzmat wspólnot oazowych byłoby wielkim uproszczeniem i pewnie krzywdą dla wielu gorliwych katolików, którzy z tym ruchem się nie identyfikowali.
Podobnie rzecz ma się z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. W świecie, w którym media są wszechobecne i mają potężny wpływ na nasze postrzeganie świata, obecność mediów katolickich jest ze wszech miar pożądana. Nie może to jednak oznaczać postawienia znaku równości między nimi i Kościołem jako wspólnotą różnych wspólnot. Jeżeli moja osoba nie jest utożsamiana z jakąś konkretną grupą w Kościele, to poczytuję to sobie jako komplement, bo biskup ma troszczyć się o cały powierzony sobie Kościół partykularny, a ten jest katolicki, czyli powszechny. Jeżeli mowa o tym w kontekście wyboru osoby mającej być koordynatorem prac KEP, to cecha taka wydaje mi się jeszcze bardziej pożądana. Dlatego zupełnie nieuzasadnione jest postrzeganie tego w kategoriach porażki kogokolwiek.
Jaką rolę zdaniem Księdza Arcybiskupa odgrywają we współczesnym świecie media katolickie? Czego Jego Ekscelencja oczekuje od nich?
– Określenie „media katolickie” jest zarezerwowane dla decyzji samego Kościoła katolickiego. Katolickość bowiem tych mediów wiąże się i uwarunkowana jest realizowaniem przez nie misji samego Kościoła. Można więc powiedzieć, że od mediów katolickich oczekuje się tego samego, czego oczekuje się od Kościoła, czyli głoszenia prawdy objawionej przez Boga i prowadzenia ludzi przez meandry doczesności do zbawienia.
Kwestią otwartą pozostaje sposób realizacji tej misji. Musi on być adekwatny do warunków i potrzeb danego czasu i miejsca. Dlatego ważne jest, by właściwie oceniać kondycję duchową potencjalnego odbiorcy głoszonej Prawdy i znaleźć właściwy środek wyrazu. Bardzo trudno, a może i nawet to niemożliwe, by znaleźć jedną uniwersalną formułę dla mediów z przymiotnikiem „katolickie”. Jednocześnie ich różnorodność połączona z powszechnością dostępu do nich zawsze stwarza niebezpieczeństwo zarzutu, że nie trafiają do jakiegoś kręgu odbiorców.
Jesteśmy świadkami daleko idących zmian za naszą wschodnią granicą, na Ukrainie. Jak Jego Ekscelencja przyjmuje te zmiany, jak możemy pomóc naszym sąsiadom?
– Sytuacja w jakiejś mierze przypomina tę sprzed trzydziestu lat w naszym kraju. Też było wiele bólu, rozczarowań, niesprawiedliwości, niepewności jutra i zwyczajnych egzystencjalnych potrzeb. Wówczas bardzo ważna dla nas była postawa Kościoła w innych państwach. Była tam przede wszystkim modlitwa, poczucie wspólnoty, ale i konkretna pomoc prawna, medyczna czy materialna. Nie bez znaczenia jest też nasza gotowość poniesienia nawet jakichś ofiar na rzecz tych, którzy potrzebują pomocy. Myślę np. o gotowości przyjęcia uchodźców, gdyby zaszła taka konieczność, jesteśmy przecież najbliższymi sąsiadami Ukrainy. Ufajmy, że takiej konieczności nie będzie.