Logo Przewdonik Katolicki

Katechezy katedralne - ks. Tomasz Trzaskawka. Życie wieczne w przyszłym świecie. Szczęście czy nuda?

Monika Białkowska
Fot.

Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.

„Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.

Człowiek żyjący na ziemi nie ma bezpośredniego doświadczenia nieba, wieczności ani samego Boga. O niebie jednak i o wiecznym szczęściu trzeba mówić. Stworzony przez Boga człowiek ma wpisane w swoją naturę poszukiwanie szczęścia – a nie mając przed sobą perspektywy, którą daje mu Bóg, szukać będzie tam, gdzie znaleźć go nie można. Kościół w swoim nauczaniu i poprzez doświadczenia świętych mistyków daje nam wiele ważnych wskazań i intuicji dla poszukiwania prawdziwego szczęścia.

Gdzie jest szczęście

Pewien ksiądz opowiadał historię swojego powołania. Zaczynało się ono w latach 70. Pochodził z niedużego miasteczka, jego rodzice niespecjalnie przejmowali się sprawami wiary, on sam również traktował je lekko. Miał jednak pragnienie, żeby pomagać ludziom. Wyjechał więc na studia pedagogiczne do dużego miasta. Z kolegami ze studiów postanowili pomagać ludziom niepełnosprawnym. Chłopak odwiedzał chorego z porażeniem mózgowym, całkowicie bezwładnego, otoczonego opieką ojca. Już na samym początku znajomości zauważył, że gdy on sam, mając zdrowie, przyjaciół i studia, często chodzi niezadowolony z życia – to chory chłopak jest zawsze uśmiechnięty i radosny.

Niedługo potem wydarzyła się tragedia – zmarł ojciec chorego chłopaka. Odwiedzając osieroconego, student wiedział, co mówić i jak się zachować w takiej sytuacji. I wtedy chory powiedział mu coś, co zaważyło na całym jego przyszłym życiu: „Nie bój się, ja wierzę w Boga. Kiedyś będę nieprawdopodobnie szczęśliwy w niebie”.

Dotąd chłopak myślał, że w życiu trzeba działać: czynić dobrze, pomagać, zostawić po sobie jakieś dzieło. Teraz zrozumiał, że nie to jest najważniejsze: że to wiara w Boga jest siłą, która może człowieka czynić mocnym i szczęśliwym. Uznał, że o to właśnie powinien zabiegać w życiu swoim i innych ludzi – i postanowił zostać księdzem.

Szczęście utracone

Katechizm Kościoła Katolickiego uczy nas, że człowiek jest powołany do szczęścia, które „nie polega ani na bogactwie czy dobrobycie, na ludzkiej sławie czy władzy, ani na żadnym ludzkim dziele, choćby było tak użyteczne jak nauka, technika czy sztuka, ani nie tkwi w żadnym stworzeniu, ale znajduje się w samym Bogu, który jest źródłem wszelkiego dobra i wszelkiej miłości”.

Człowiek rzadko dochodzi do odkrycia, że źródło szczęścia znajduje się w Bogu. Stworzony w raju miał doświadczenie pełnego szczęścia, trwał w stałej więzi z Bogiem i czerpał od Niego poczucie bycia kochanym, poczucie bycia ważnym i wszelkie potrzebne bieżące dobra. Trwał również w jedności z drugim człowiekiem, harmonijnie z nim współpracując. Wtedy pojawiła się pokusa, by spróbować być jak Bóg, ale bez Boga, nie licząc się z Nim i wbrew Niemu. Człowiek uległ tej pokusie: dziś, gdy potrzebuje szczęścia, sam zaczyna go szukać lub oczekuje go od innych, sam chce określać, co jest dla niego dobre albo złe.

Dwie drogi

Siostra Faustyna zapisała kiedyś w swoim Dzienniczku: „W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi. Jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się, dochodzili do końca, nie spostrzegając, że już koniec. Ale na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść, jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć. I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli, mieli łzy w oczach, i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu tej drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkiego rodzaju szczęściem. I wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapomniały o swych cierpieniach”.

Powołani do szczęścia

Myśląc o życiu wiecznym, musimy brać pod uwagę dwie możliwości: niebo, do którego Bóg nas powołuje, i piekło, które sami możemy sobie wybrać, mówiąc „nie” Bogu. W niebie człowiek będzie na powrót podobny do Boga, trwając w komunii z Nim samym, z Maryją Dziewicą, aniołami i świętymi. W Chrystusie odnajdzie swoją prawdziwą tożsamość i będzie takim, jakim chce go widzieć Bóg. Po Sądzie Ostatecznym również swoje ciało człowiek będzie widział w sposób chwalebny, nie patrząc już na nie przez pryzmat ułomności, braków czy choroby. Cała wspólnota odkupionych nie będzie już raniona przez nieczystość czy miłość własną – trwać będzie w radości, pokoju i wzajemnej komunii.

Szczęścia nie musimy wcale szukać gdzieś daleko – bo przychodzi ono wraz z Panem i Jego miłością. Szukając miłości i Boga, odnajdziemy swoje własne i pełne szczęście.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki