Logo Przewdonik Katolicki

Papieska adoracja Boga

Ks. Robert Nęcek
Fot.

Papież Franciszek tweetując, napisał, że adorować Boga to uczyć się z Nim być, ogołacać się z naszych ukrytych bożków i stawiać Go w centrum naszego życia. Franciszkowy tweet zwraca uwagę na istotę ludzkiej wiary, która polega na codziennym świadectwie.

Papież Franciszek tweetując, napisał, że „adorować Boga to uczyć się z Nim być, ogołacać się z naszych ukrytych bożków i stawiać Go w centrum naszego życia”. Franciszkowy tweet zwraca uwagę na istotę ludzkiej wiary, która polega na codziennym świadectwie.

Świadectwo wiary ma wiele przejawów i wiele form, podobnie „jak w wielkim fresku jest różnorodność barw i odcieni, a wszystkie są ważne, nawet te, które nie dominują”. Przez wiarę człowiek zaczyna rozumieć sposób poznawania prawdy o Bogu, świecie i zaczyna rozumieć sposób życia oparty na autorytecie Boga.

Adorować Boga

W tym kontekście istotnym wyznacznikiem życia opartego na Jego autorytecie jest modlitwa, gdyż „modlimy się tak, jak wierzymy, a żyjemy tak – co zauważył kard. Lustiger – jak się modlimy”. Modlitwa polega na nawiązaniu z Bogiem kontaktu. To umiejętność rozmawiania z Nim w sposób konkretny. Bóg mówi konkretnie i czeka na konkrety ze strony człowieka. Oznacza to, że kto się modli do Niego, rozmawia z Nim konkretnie i realizuje w konkretach Jego słowa. Dlatego adorować Boga znaczy dać Mu pierwszeństwo w swoim życiu. Adorować Boga – „oznacza, że wobec Niego jesteśmy przekonani, że jest On jedynym Bogiem, Bogiem naszego życia, Bogiem naszej historii”. Takie ustawienie sprawy pociąga za sobą określone konsekwencje i zobowiązuje do wyzbycia się w życiu małych i wielkich bożków. Papież zalicza do nich: pragnienie sukcesu za każdą cenę, dominację nad innymi, roszczenia do bycia panami życia i śmierci, chorobliwą ambicję i karierowiczostwo. Tym sposobem wyzwalające się bałwochwalstwo – jak pisze w encyklice Lumen fidei Franciszek – „jest zawsze politeizmem, poruszaniem się bez celu od jednego pana do drugiego. Bałwochwalstwo nie wskazuje jednej drogi, lecz wiele szlaków, które nie prowadzą do wyraźnego celu, a raczej tworzą labirynt”. Dlatego adorację siebie należy zastąpić adoracją Boga, gdyż „zwracając się nieustannie do Pana, człowiek znajduje stałą drogę, co uwalnia go od chaotycznych ruchów, do jakich zmuszają go bożki”. Oznacza to, że adoracja jest ściśle powiązana ze służbą, gdyż adoracja Chrystusa ma swoje odniesienie do służby człowiekowi.

Zapomnieć o sobie

W tym duchu właśnie Ojciec Święty Franciszek napisał na Twitterze, że „być chrześcijaninem to nie tylko spełniać przykazania, ale pozwolić, aby Chrystus posiadł nasze życie i przemienił je”. Dlatego być szczęśliwym w logice Boga, to zapomnieć o sobie, a myśleć o tym, kto stanowi źródło szczęścia. Zaprzeczeniem szczęśliwości jest nieszczęśliwość, a człowiek nieszczęśliwy myśli jedynie o sobie, a myśli o sobie dlatego, że „piekło, którego zadatek w sobie niesie – jak zauważył ks. Józef Tischner – jest dla niego źródłem egoizmu, źródłem zamknięcia na innych”. I na tym polega pycha. Tymczasem Franciszek kładzie nacisk na pokorę, a pokora umożliwia zdobycie mądrości. Pokora nie jest kompleksem niższości ani zajmowaniem ostatnich miejsc i nie polega na obaleniu przeciwnika, gdyż obalenie stanowi jedynie zwycięstwo połowiczne. Pokora stara się przeciwnika pozyskać, a gdy pozyska, odnosi pełny triumf. Pokora nie polega na tym, aby uniżać siebie, „iść przez świat i przepraszać na każdym kroku, że się istnieje. Pokora polega na tym, że człowiek wie, kim jest, ma tego świadomość, i nie udaje kogoś innego”. Oznacza to, że pokora nie udaje, natomiast pycha pod maską się ukrywa. Pycha stanowi ludzką nieprawdę, a człowiek pyszny prowadzi ze światem jakąś grę, a gra nie pozwala mu, aby otworzyć się na świat. Oznacza to, że pycha i pragnienie władzy zawsze idą w parze. Jedno i drugie wypływa z jakiegoś lęku przed drugim człowiekiem. Z tej racji gracz myśli: jeśli przestanę grać, to nie będę udawał, a jeśli nie będę udawał, to wtedy przestanę istnieć. To właśnie jest typowa postawa zamknięta, która nie otwiera się na Boga i nie otwiera się na człowieka. Wówczas w życiu publicznym – co podkreśla Franciszek – gracze mówią „aby zawsze bronić prawdy, ponieważ sądzą, że bronią prawdy, uciekają się do kalumnii, plotek. Naprawdę są wspólnotami plotkarskimi, które mówią przeciwko drugiemu, niszczą drugiego, a patrzą tylko na siebie, jakby chronił je mur”. Taka postawa wytwarza świadomość bycia panami siebie, nie zaś pokornymi sługami Boga i człowieka. Dlatego – zdaniem papieża – „gdy plotkujemy, nie mamy w sobie miłości, przyjaźni i wszystko staje się rynkiem, na którym sprzedajemy swych przyjaciół, a nawet swoich rodziców”. Wówczas pojawia się pokusa wchodzenia do królestwa Bożego bocznymi drzwiami, nie zaś głównym, w których czeka Chrystus. Z tej racji Franciszek zauważa, że „jeśli nasze serce jest zamknięte, to możemy mieć w rękach kamienie, aby rzucać je na innych. Jeśli natomiast mamy wiarę w sercu otwartym, możemy wraz z innymi budować miłość”, bowiem Pan jest prosty i nie mówi w sposób trudny.

Być otwartym

Dlatego pokora w czasach kryzysu wymaga podjęcia wysiłku rezygnacji z wygodnego życia i mieszczańskiego stylu, gdyż styl mieszczański paraliżuje serce i przeszkadza w ukochaniu tych, którym się źle dzieje. Pokora nie pozwala zamykać się we własnych ideach, we własnym świecie i we własnym interesie, lecz pragnie nieść bliskość Boga przez konkretne gesty miłości i solidarności. Papieski tweet staje się tweetem podejmującym apel o otwartość, gdyż „w czasie kryzysu ważne jest, by nie zamykać się w sobie, lecz otwierać się, być uważnym na potrzeby innych”.

Cechą ludzi otwartych jest przeżywanie wstydu, który jest chrześcijańską cnotą. Zdolność „wstydzenia się: nie wiem, czy tak się mówi po włosku, ale na naszych terenach o tych, którzy się nie wstydzą, mówi się sinverguenza. Ta osoba jest bezwstydna, bo nie potrafi się wstydzić. Wstydzenie się jest cechą pokornych”. W tym kontekście chrześcijaństwo nie może być sztywne, „nie możemy być – jak stwierdził papież – chrześcijanami sztywnymi, jakby nakrochmalonymi, dobrze wychowanymi chrześcijanami, którzy rozmawiają o kwestiach teologicznych przy herbacie, spokojnie. Nie! Musimy stać się chrześcijanami odważnymi”. Odwaga chrześcijańska czerpie swoją siłę z wiary, a wiara „nie oddala się od świata i nie jest czymś oderwanym od konkretnego zaangażowania współczesnych ludzi. Bez wiarygodnej miłości nie byłoby niczego, co sprawia, że ludzie prawdziwie są zjednoczeni”.

Cechą charakterystyczną osoby adorującej Boga jest wyzwalanie nadziei. Tymczasem jednym z istotnych mankamentów ludzkiej natury są narzekania. Obciążają one ludzkie serca i są dla niego szkodliwe, gdyż deprecjonują nadzieję. Chodzi o to, że „narzekanie staje się dla nas poczuciem bezpieczeństwa: to nie jest moja prawda, porażka. Już nie ma nadziei”. Papieskie słowa są niezwykle ważne w kontekście zauważalnych problemów dezawuujących społeczną przestrzeń ludzkiego życia. Niewątpliwe należą do nich – absolutyzacja wolności uwolnionej od kategorii dobra i zła, relatywizm etyczny promujący względność wszystkiego, rozłam między etyką osobistą a etyką publiczną, niezależność prawa moralnego od prawa stanowionego, lekceważenie prawa odwołującego się do dóbr uniwersalnych i obiektywnych.

Wyzwolić nadzieję

Co znaczy – w takich okolicznościach – wezwanie do ufności? Otóż jest to nade wszystko wiara w uzdrowienie świata, a „wiara – według papieża Franciszka – rozumie, że słowo, rzecz pozornie krótkotrwała i ulotna, gdy wypowiedziane jest przez Boga wiernego, staje się rzeczą najbardziej pewną i niewzruszoną ze wszystkich, tym, co sprawia, że możliwa jest nasza dalsza wędrówka w czasie”. Chodzi o to, że wiara zawsze pozbawia wszelkich iluzji, a kryzys nadziei zawsze jest kryzysem wiary. Poczucie beznadziei i narzekania ma ścisły związek z poczuciem niewiary. Dlatego mieć nadzieję to mieć świadomość, że źródłem nadziei jest po prostu obietnica. Obiecać coś komuś, to dotrzymać słowa. To wyzwolić u drugiego nadzieję. Dlatego nadzieję – podobnie jak każde inne dobro – można przekazywać i promować, gdyż wierność wypowiedzianemu słowu wyzwala nie tylko nadzieję, ale stwarza poczucie zawierzenia. Wierność słowu umacnia i pogłębia nadzieję, stając się jednocześnie aktem powiernictwa. Tym sposobem nadzieja – będąc dobrem przekazywalnym – „wystawia nas na próby, ale celem próby jest jedynie to, żeby nadzieja była głębsza”.

Dlatego Franciszek stwierdza, że „Pan nigdy nas nie opuszcza, zawsze jest z nami, także w trudnych chwilach. I nie szukajmy ucieczki w narzekaniach: wyrządzają one zło naszemu sercu. Chrystus zawsze jest nami, idzie z nami. A na koniec pozwala odczuć swoją obecność”.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki