Logo Przewdonik Katolicki

Ostatnie pożegnanie

Krzysztof Bronk
Fot.

I pomyśleć, że jestem tu po raz ostatni w życiu... powiedział Benedykt XVI, kiedy w Środę Popielcową, wracając po Mszy św. do zakrystii, zatrzymał się przy Piecie Michała Anioła w bazylice watykańskiej. Kto usłyszał jego słowa, nie potrafił powstrzymać łez. Tych szczerych łez było w tych dniach bardzo dużo.

 „I pomyśleć, że jestem tu po raz ostatni w życiu...” – powiedział Benedykt XVI, kiedy w Środę Popielcową, wracając po Mszy św. do zakrystii, zatrzymał się przy Piecie Michała Anioła w bazylice watykańskiej. Kto usłyszał jego słowa, nie potrafił powstrzymać łez. Tych szczerych łez było w tych dniach bardzo dużo.

Nikomu z nas nie jest chyba obce doświadczenie przestrzeni łaski. Grota w Lourdes, jasnogórska kaplica, grób Franciszka w Asyżu, Benedykta na Monte Cassino czy choćby najprostsza kaplica z Najświętszym Sakramentem. Wystarczy przestąpić próg, by być „dotkniętym” łaską. Są takie miejsca. Trudno w to uwierzyć, ale od ubiegłego czwartku, od rezygnacji Benedykta XVI, Watykan stał się dokładnym przeciwieństwem „przestrzeni łaski”, stał się przestrzenią pustki, doświadczanej niemal namacalnie. Nie ma już papieża. Benedyktowi XVI, jako następcy Piotra, rzeczywiście została dana władza kluczy, związywania i rozwiązywania, w niebie i na ziemi. Jego pontyfikat został naprawdę zamknięty.        

  

Po raz ostatni z kardynałami 

Ostatni dzień papieskiej posługi zaczął się od spotkania z kardynałami w Sali Klementyńskiej. Jego data była znana od niemal trzech tygodni. Benedykt XVI chciał skierować swe ostatnie słowo do tych, których obowiązkiem było wspieranie go w wypełnianiu jego posługi. Spośród 207 członków Kolegium Kardynalskiego na spotkanie przybyło 144. Można by sądzić, że to całkiem dużo, jeśli weźmie się pod uwagę, że 90 purpuratów przekroczyło już 80. rok życia. Okazało się jednak, że głównymi nieobecnymi byli elektorzy, ponad 40. To dużo, zwłaszcza że i tak, zaraz po zakończeniu pontyfikatu powinni – wymaga tego od nich prawo – przybyć do Rzymu na narady poprzedzające konklawe. Ich nieobecność była wyraźna i na pewno nie uszła uwadze Benedykta XVI. Wspominam o tym, nie po to, aby czynić wyrzuty nieobecnym, bo kardynałowie odpowiadają tylko przed papieżem, a teraz przed nikim, ale by pokazać jeden z aspektów owego codziennego krzyża byłego papieża, który ostatecznie okazał się cięższy niż dolegliwa choroba Jana Pawła II.

Kardynałom, którzy przybyli w terminie do Watykanu, Ojciec Święty przekazał na pożegnanie tylko jedną prostą myśl: Kościoła nie tworzy się przy stole. Jest on bowiem żywym organizmem, a jego sercem jest Chrystus. Kościół żyje i budzi się w duszach wierzących.

Na zakończenie spotkania Benedykt XVI przeniósł nas już do następnego pontyfikatu. Z wyprzedzeniem złożył bowiem przyrzeczenie bezwarunkowej czci i posłuszeństwa przyszłemu papieżowi. Po obiedzie w Pałacu Apostolskim odbyło się jeszcze jedno kameralne spotkanie z tymi, którzy towarzyszyli papieżowi w jego codziennym życiu: lekarzami, fotografem, pierwszym kamerdynerem.

  

Przelot nad miastem

Kiedy umarł Jan Paweł II, jego ciało zostało wystawione najpierw w Sali Klementyńskiej. Tam ze zmarłym papieżem mogli się pożegnać wszyscy pracownicy Watykanu. Tym razem przywilej osobistego pożegnania z odchodzącym następcą św. Piotra przypadł jedynie kardynałom oraz zwierzchnikom Kurii Rzymskiej. Inni śledzili po prostu na ekranach telewizorów, jak papież odchodzi, opuszcza Watykan. Ostatni akt tego odejścia miał miejsce o godz. 17.00. Benedykt XVI zszedł na dziedziniec św. Damazego. Kiedy wysiadał z windy, jego osobisty sekretarz, abp Georg Gänswein, rozpłakał się jak dziecko. Na dziedzińcu papież pożegnał się z Sekretariatem Stanu i po raz ostatni przyjął honory od Gwardii Szwajcarskiej. W towarzystwie osobistego sekretarza oraz nowego kamerdynera udał się na watykańskie lądowisko dla helikopterów, skąd odleciał do Castel Gandolfo. Pilot nie spieszył się z opuszczeniem Rzymu. Helikopter leciał nisko i powoli. Benedykt XVI żegnał się z miastem, którego był biskupem. – Odtąd nie będę już papieżem, lecz po prostu pielgrzymem, który rozpoczął ostatni etap ziemskiej pielgrzymki – powiedział Benedykt XVI wzruszonym tłumom, które przybyły pod papieską rezydencję w Castel Gandolfo. Z balkonu Pałacu Apostolskiego, łamiącym się głosem po raz ostatni udzielił apostolskiego błogosławieństwa. O godz. 20.00 Gwardia Szwajcarska wycofała straż honorową sprzed rezydencji. Tym symbolicznym gestem oficjalnie zakończył się pontyfikat.

 

Pieczęcie, drzwi i winda

W Watykanie tymczasem do dzieła przystąpił tzw. urząd kamery apostolskiej, który administruje dobrami papiestwa w czasie sede vacante, czyli w okresie, gdy katedra Piotra pozostaje nieobsadzona. Pierwszym obowiązkiem kamerlinga, którym jest kard. Tarcisio Bertone, było zapieczętowanie drzwi i windy, prowadzących do papieskiego apartamentu. Następnego dnia w południe zapieczętowano też papieski apartament na Lateranie. Natomiast ze względu na obecność Benedykta XVI zrezygnowano z opieczętowania apartamentu w Castel Gandolfo. Przybył tam jedynie przedstawiciel kamery, aby zabezpieczyć dokumenty ściśle związane z posługą papieża. Do obowiązku kardynała kamerlinga należy też zniszczenie papieskiej pieczęci i pierścienia Rybaka. Zamiast tego ostatniego Benedykt XVI nosi jeden z pierścieni biskupich, które posiadał zanim został papieżem.
 
Papież emeryt
O tym, co dzieje się za drzwiami Pałacu Apostolskiego w Castel Gandolfo mogliśmy się dowiedzieć dzięki niedyskrecji abp. Gänsweina. Papież powrócił do lektury książek, słuchania muzyki, gry na fortepianie i spacerów – ujawnił papieski sekretarz. Czyta też listy i przesłania, które napłynęły do niego z okazji zakończenia pontyfikatu. W czwartek wieczór obejrzał też dzienniki różnych sieci telewizyjnych, wdzięczny za życzliwe zainteresowanie, jakie media okazały mu tego dnia.
W Kościele natomiast nastało sede vacante, okres przejściowy, który w miarę możliwości powinien być jak najkrótszy, bo bez Piotra nie ma też Kościoła. Nie oznacza to oczywiście, że w katolickim świecie zapanował chaos. Kościół jest dobrze przygotowany na takie przejścia, chociaż nie ma papieża, a zawieszeni zostali w swoich funkcjach szefowie wszystkich watykańskich dykasterii, z wyjątkiem kamerlinga, jałmużnika, penitencjarza, wikariuszy generalnych dla Rzymu i Watykanu oraz papieskich legatów. Urzędy Kurii Rzymskiej działają jednak dalej pod władzą ich sekretarzy. Nie mogą podejmować działań, które wymagają decyzji prefekta, chyba że wymagałyby tego nadzwyczajne okoliczności. Wtedy w imieniu prefekta decyduje zwierzchnia władza Kościoła. Jest nią obecnie ogół kardynałów.
 
Rządy kardynałów
Na czas sede vacante purpuraci rządzą Kościołem za pośrednictwem dwóch gremiów zwanych kongregacjami: generalną i partykularną. Najważniejsze decyzje, np. o dacie konklawe, podejmuje kongregacja generalna, którą tworzą wszyscy przybyli na nią kardynałowie. Obraduje w tzw. nowej auli synodalnej, która mieści się w tym samym budynku co Aula Pawła VI. Jej obrady są tajne. Natomiast władzę wykonawczą w czasie sede vacante sprawuje tzw. kongregacja partykularna, składająca się z kardynała kamerlinga (aktualnie jest nim Tarcisio Bertone) oraz trzech purpuratów elektorów, wylosowanych na trzy dni, po jednym z każdego kardynalskiego stanu (biskupów, prezbiterów i diakonów). W Kościele nie ma zatem próżni. Władza kardynałów jest jasno określona. Ich władanie nad Kościołem powinno się jednak sprowadzać do organizacji pogrzebu papieża, czego w tym wypadku nie ma, oraz do sprawnego przygotowania konklawe. Purpuraci nie mogą zmieniać prawa kościelnego, zwłaszcza w odniesieniu do konklawe i sede vacante. Wszystkie ważniejsze decyzje i tak będą musiały zostać zatwierdzone przez nowego papieża. Do czasu konklawe kardynałowie nie rezydują jeszcze w Domu św. Marty w Watykanie, czyli specjalnie przygotowanym dla nich hotelu. Decydują o tym względy bezpieczeństwa. Chodzi o to, by zapewnić pełną ochronę przed podsłuchami i ingerencją z zewnątrz. Do konklawe nie jest też przygotowana Kaplica Sykstyńska. Wciąż jeszcze mogą ją zwiedzać turyści. Watykańskie służby deklarują, że są już gotowe na szybką transformację kaplicy w aulę wyborczą. Wydrukowane już zostały karty do głosowania. Przygotowany jest piec, z którego poleci w niebo dym informujący świat o wyniku głosowania. Innymi słowy, wszystko jest gotowe, wystarczy, że Kolegium Kardynalskie wyda stosowne rozporządzenie.
   
Po przybyciu do swej rezydencji w Castel Gandolfo Benedykt XVI
pozdrowił wszystkich z okna Pałacu Apostolskiego. Zwrócił się z krótkim pozdrowieniem, które stało się ostatnimi słowami jego pontyfikatu: „Drodzy Przyjaciele. Cieszę się, że mogę być z wami, otoczony pięknem stworzenia i waszą miłością, która jest dla mnie wielkim pokrzepieniem. Dziękuję wam za waszą przyjaźń i miłość. Wiecie, że mój dzisiejszy dzień jest inny niż wszystkie poprzednie. Nie jestem już, to znaczy nie będę już od godz. 20.00 papieżem, najwyższym zwierzchnikiem Kościoła katolickiego. Odtąd będę już tylko pielgrzymem, który rozpoczyna ostatni etap swej ziemskiej wędrówki. Chciałbym jednak z całego serca, z całej duszy, moją miłością i modlitwą, moją refleksją i wszelkimi siłami wewnętrznymi służyć dobru wspólnemu, dobru Kościoła i ludzkości. Życzliwość, którą mi okazujecie, jest dla mnie wielkim wsparciem. Idźmy naprzód, mając na względzie dobro Kościoła i dobro świata. Dziękuję. A teraz udzielę z całego serca mojego błogosławieństwa...”.
Źródło: vat / Castel Gandolfo
 
 
 
 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki