Igor
Najpierw przeczytajmy wspólnie fragment z Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Gry hazardowe bądź zakłady nie są same w sobie sprzeczne ze sprawiedliwością. Stają się moralnie nie do przyjęcia, gdy pozbawiają osobę tego, czego jej koniecznie trzeba dla zaspokojenia swoich potrzeb i potrzeb innych osób. Namiętność do gry może stać się poważnym zniewoleniem. Nieuczciwe zakłady bądź oszukiwanie w grach stanowi materię poważną, chyba że wyrządzana szkoda jest tak mała, że ten, kto ją ponosi, nie mógłby w sposób uzasadniony uznać jej za znaczącą” (por. KKK 2413).
Takie podejście do sprawy jest – jak widzisz – bardzo wyważone i życiowe. Wszelkie gry typu totalizatory i tak dalej wcale nie muszą mieć grzesznego charakteru. Są to rozrywki dla ludzi roztropnych, a w konsekwencji wolnych od uzależnienia od nich.
Z drugiej jednak strony wiemy, że coraz więcej ludzi ulega właśnie temu bardzo groźnemu w skutkach zjawisku. Hazard staje się ich nałogiem i prawdziwą zmorą. Skutki odczuwają nie tylko oni, ale także ich najbliżsi. I trzeba ich ratować jak tonących w wirach wodnych.
W Krakowie na pewno, a czy w innych miejscowościach – nie jestem pewien, są organizowane anonimowe spotkania dla osób uzależnionych od różnych form hazardu. A zatem z tym problemem nie ma żartów. Emocje, o których piszesz, są przy niewielkich wygranych lub straconych środkach niewielkie, ale przy większych zaczyna się prawdziwa „karuzela”. A szatan tylko na to czeka. On zawsze „gra” na tych strunach, bo wie, że oprócz pokusy chleba, władzy wielu ludzi da się złapać na „ofertę” większej dawki adrenaliny. Dlatego w tym wypadku znów przypominają mi się słowa z Pisma Świętego „Jeśli stoicie, baczcie, abyście nie upadli”.