„Uczę religii w pewnym modnym liceum. Jestem tam katechetą od wielu lat i widzę jak się zmienia młodzież. Od pewnego czasu pojawił się nowy problem – oto już kolejny, szósty z moich uczniów przyszedł do mnie ze słowami: «Jestem gejem i co ksiądz na to?».
Z założenia robię z tego konfrontację, ale udaje mi się kierować rozmową tak, że jakoś się dogadujemy. Chyba ważne jest to, że nie panikuję, że nie reaguję potępieniem, a jestem otwarty na rozmówcę. Większość z nich potem przychodzi do mnie i możemy porozmawiać normalnie, widzę, jak bardzo są zagubieni, ale nie wiem, jak im pomóc. Szkolna psycholog mówi im, że to wspaniale, iż są homoseksualistami, ale oni potem przychodzą do mnie i mówią, że czują, iż to fałsz. Jak mogę im pomóc?”.
List, który otrzymałam ponad rok temu od znajomego księdza, uświadomił mi, że problem, o którym od wielu lat donoszą znajomi terapeuci pracujący w USA czy Europie Zachodniej, dotarł do nas. Jest to problem nastolatków, którzy coraz wcześniej (czasem nawet w wieku 12 lat) deklarują wszem i wobec, że są gejami. Można by powiedzieć – dobrze, że ludzie mają odwagę być sobą. Problem w tym, że badania naukowe udowadniają, że wielu nastolatków przeżywa wątpliwości co do swej seksualności. Większość z nich już w wieku 17 lat przestaje te rozterki przeżywać, utwierdzając się w przekonaniu o swej heteroseksualności. Jednak ci, którzy wcześniej otwarcie deklarują się jako geje, wielokrotnie silniej od rówieśników są skłonni do podejmowania prób samobójczych i przeżywania depresji. Są też bardziej narażeni na choroby weneryczne i AIDS. Powód tej ostatniej korelacji jest dość jasny – deklaracji „bycia gejem” towarzyszy z reguły podjęcie homoerotycznej aktywności seksualnej. Podsumowując: przedwczesne przypięcie sobie etykietki „geja” ma poważne, negatywne konsekwencje.
Jednak problem ten dotyczy nie tylko nastolatków. Zarówno do lubelskiej „Odwagi”, jak i nielicznych grup wsparcia oferujących pomoc osobom cierpiącym ze względu na niechciane odczucia czy zachowania homoseksualne, zgłasza się mnóstwo osób poszukujących nie tylko wsparcia, lecz konkretnej pomocy terapeutycznej. A profesjonalnych psychoterapeutów mających wystarczające kompetencje, by takim osobom pomóc, jest nadal w Polsce niewielu. Zbyt mało w stosunku do potrzeb. Stąd zrodził się pomysł ściągnięcia do Polski z wykładami psychoterapeuty, który ma niewątpliwie największe doświadczenie w tej dziedzinie – dr. Josepha Nicolosiego. W konferencji uczestniczyło ok. 200 osób – terapeutów, duszpasterzy, studentów.
Wzburzyła ona bardzo środowiska aktywistów homoseksualnych i te media, dla których najwyraźniej problemem było zaakceptowanie, że nie wszyscy ludzie są szczęśliwi z faktu bycia homoseksualistą.
Teoria rozwoju homoseksualizmu według J. Nicolosiego
Nicolosi od kilkudziesięciu już lat prowadzi terapię dla homoseksualistów, którzy czują się nieszczęśliwi z powodu swoich skłonności i zachowań homoseksualnych, uważają, że są sprzeczne z ich najgłębszym, prawdziwym „ja”. Nazywa się to fachowo homoseksualizmem egodystonicznym.
Lata obserwacji klinicznych, prowadzenia terapii, studiowania dostępnej literatury naukowej doprowadziły dr. Nicolosiego do sformułowania własnej teorii rozwoju homoseksualizmu. Uważa mianowicie, że jest on popędem reparatywnym. U wszystkich pacjentów Nicolosiego pojawiał się ten sam ogólny schemat rodzinny – nadopiekuńcza, nadmiernie kontrolująca matka, wycofany, odległy ojciec, i związane z tym poczucie, że tak naprawdę nie jest się częścią męskiego świata – tak w dużym uproszczeniu można przedstawić tę teorię. Problem ten pojawia się już we wczesnym dzieciństwie (drugi, trzeci rok życia) i zapoczątkowuje skomplikowany proces, którego rezultatem może, ale nie musi być homoseksualizm. Gdy małe dziecko doświadcza problemu, który je przerasta, pojawiają się mechanizmy obronne – taki niedoskonały sposób, jak gipsowa łata na dziurze w ścianie, który pozwala jakoś to przeżyć. Homoseksualizm jako popęd reparatywny jest właśnie takim mechanizmem obronnym – czymś, co ma naprawić, w pewnym sensie zreperować zaburzoną relację z ojcem, z mężczyznami.
Co warto wiedzieć o mechanizmach obronnych? Każdy z nas je ma, bo nikt nie miał idealnego dzieciństwa i idealnych rodziców. Większość ludzi żyje z tym i jakoś sobie radzi. Oznacza to, że mechanizmy obronne spełniają swoją rolę. Jednak (szczególnie w obiektywnie trudnych sytuacjach) mechanizmy obronne zawodzą. Idziemy wtedy do psychologa, podejmujemy terapię. Pacjenci Nicolosiego to osoby, które uważają, że ich mechanizm obronny, popęd reparacyjny, homoseksualizm nie tylko nie spełnia swojego zadania, ale jest przyczyną ich poczucia nieszczęścia. Nie pozwala na bycie w pełni sobą. Przychodzą na terapię, by rozwinąć utajony potencjał heteroseksualny.
Trzeba tu uczciwie dodać, że sprawa seksualności człowieka jest ogromnie skomplikowana. Możliwe są zatem inne drogi rozwoju homoseksualizmu. Jednak pacjenci trafiający do Nicolosiego, a więc osoby o orientacji homoseksualnej egodystonicznej, podzielają ten sam ogólny schemat rozwoju psychoseksualnego.
Terapia
Co się dzieje podczas terapii? W jednym z wywiadów dr Nicolosi powiedział: „Ludzie są zwykle zdziwieni, że tak mało rozmawiamy o seksie. Tłumaczę im: «bo w homoseksualizmie nie chodzi o seks»”.
Terapia polega na rozpracowaniu głębszych, bardziej podstawowych problemów psychologicznych leżących u podstaw homoseksualizmu. W czasie terapii dociera się do bolesnych problemów z dzieciństwa i młodości. Nicolosi stosuje kombinację krótkoterminowej terapii psychodynamicznej, terapii systemowej, poznawczej oraz desensytyzacji za pomocą ruchów gałek ocznych (EMDR). Tak jak trzy pierwsze rodzaje terapii są wykorzystywane z sukcesem od wielu lat do pracy nad problemami wszelkiego typu – od uzależnień przez depresje do nerwic, tak ostatnia jest terapią dość nowatorską. Nowatorską nie znaczy – nieskuteczną. EMDR jest wykorzystywane np. w armii USA do leczenia traumy u żołnierzy wracających z frontu.
Zasługą Nicolosiego jest ułożenie takiego schematu korzystania ze sprawdzonych metody psychoterapeutycznych, by były jak najbardziej efektywne wobec osób z egodystonicznym homoseksualizmem. Dzięki Nicolosiemu i jego współpracownikom terapia, która kiedyś trwała po 10 lat i dłużej, a jej wyniki były niepewne, dziś trwa ok. dwóch lat i jest wielokrotnie bardziej skuteczna. Może warto dodać (gdyż powtarzane są dość niesamowite plotki na ten temat), że w żadnym momencie terapii nie są stosowane elektrowstrząsy, terapeuta nie dotyka klienta, nie pokazuje heteroseksualnego porno ani nie zmusza do seksu z osobą płci przeciwnej. W terapii stosuje się wyłącznie typowe metody psychoterapeutyczne – jest to zatem ukierunkowana rozmowa.