− Już kilka miesięcy po ślubie, gdy nie zachodziłam w ciążę, czułam, że coś jest nie tak. Gdy minęły kolejne, zdecydowałam się na szczegółowe badania w szpitalu. Okazało się, że ze mną wszystko jest w porządku i wtedy lekarze zaproponowali, że zbadają męża. Stwierdzili, że żywotność jego plemników jest tak mała, iż uniemożliwia poczęcie. To był dla mnie szok – opowiada 37-letnia Agnieszka. − Próbowałam pogodzić się z myślą, że nie będziemy mieli dzieci, ale przychodziło mi to bardzo ciężko. Każdego miesiąca przeżywałam oczekiwanie, że może jednak w jakiś cudowny sposób się uda. Moja potrzeba macierzyństwa była przeogromna, a jednocześnie czułam, że mój mąż jej nie rozumie. Coś zaczęło się między nami psuć... – wspomina.
Wobec bezradności świata medycznego
Niepłodność to ogromny problem, który może dotknąć każdego. Ocenia się, że obecnie w naszym kraju dotyczy on prawie 15 proc. osób w tzw. wieku reprodukcyjnym, które deklarują chęć posiadania dziecka. − Niezamierzona bezdzietność jest dramatycznym odkryciem porównywanym do poważnego kryzysu, katastrofy i dotkliwej straty. W odczuciu osób dotkniętych brakiem potomstwa, strata ta dotyczy między innymi zdrowia, poczucia własnej wartości, atrakcyjności, statusu, prestiżu czy pewności siebie – wyjaśnia dr Jadwiga Łuczak-Wawrzyniak, kierownik Zespołu Psychologów Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Psychika człowieka jest bowiem jedną z wielu płaszczyzn, na których prowadzi się rozważania na temat niepłodności. – Są dowody na to, że psychika i zaburzenia w sferze osobistego i społecznego funkcjonowania mogą być powodem bezskutecznych starań o dziecko. Jednak niepłodność traktowana jest bardziej jako problem egzystencjalny, a nie psychologiczny, dlatego trzeba niezwykle ostrożnie myśleć o pomocy psychologicznej w jej leczeniu. Nie powinna ona być udzielana zbyt szybko i zawsze traktowana jako dopełnienie leczenia bądź też jako element przygotowujący do poszczególnych etapów leczenia – przekonuje dr Łuczak-Wawrzyniak, dodając, że wynika to z faktu, iż poszukiwanie przyczyn niepłodności w sferze psychiki jest zazwyczaj przyjmowane przez małżonków jako wyraz bezradności świata medycznego wobec dotykającego ich problemu.
Niewypowiedziane potrzeby
W poszukiwaniu wpływu czynników psychologicznych na pojawienie się niepłodności stworzono różne koncepcje. Jedna z nich jako przyczynę niezamierzonej bezdzietności podaje m.in. anoreksję, w przypadku której brak owulacji u kobiety jest podświadomym wyrażeniem braku gotowości do podjęcia się opieki nad potomstwem. Także kobiety doświadczające np. ciężkiego stresu, złych relacji z własną matką, tzw. rodzinnej historii strat ciąż czy śmierci okołoporodowej dziecka lub w pierwszych latach jego życia, mogą nie zachodzić w ciążę. Jednakże w wartościowaniu wpływu czynników psychicznych na niepłodność, za najpoważniejszy uznaje się brak dojrzałości do bycia rodzicem.
Częściej jednak analizuje się wpływ niechcianej bezdzietności na stan psychiczny potencjalnych rodziców oraz panujące pomiędzy nimi relacje w kontekście tego życiowego problemu, z którym przyszło im się zmagać.
Większość badań dotyczących niepłodnych par, koncentruje się przede wszystkim na kobiecie. − Kobiety bardziej intensywnie eksponują swoje przeżycia emocjonalne związane z tym problemem. Ponieważ mają one mnóstwo potrzeb, które nie zawsze są wypowiedziane, albo też nie zawsze są na tyle uświadomione, żeby je wypowiedzieć, czują się niezwykle samotne, opuszczone i pozbawione wsparcia swoich partnerów.
Gdyby nakreślić charakterystykę kobiet niepłodnych, to najbardziej zauważalne jest poczucie mniejszej wartości. Dalej wymienia się: obniżony nastrój, który czasami rozwija się w depresję, dużą drażliwość, większą gotowość do reagowania lękiem w sytuacjach niepewności, mniejszą tolerancję na stres, izolację emocjonalną czy mniejszą motywację do samodzielnego rozwiązywania problemów – wylicza dr Jadwiga Łuczak-Wawrzyniak.
Męski problem
Mówiąc o niepłodności, trzeba jednak pamiętać, że dotyka ona także mężczyzn. Oni z kolei znacznie rzadziej poddają się badaniom psychologicznym. Jak tłumaczy specjalista z zakresu psychologii klinicznej, problemem wskazującym na to, że badania niepłodnych mężczyzn stanowią trudność jest fakt, że nie ma odrębnych metod badania sposobu radzenia sobie przez panów z niechcianą bezdzietnością. Wykorzystuje się tutaj te same narzędzia psychologiczne, co wobec niepłodnych kobiet.
− Problem męskiej niepłodności stereotypowo przypisuje się wyłącznie potencji, a tak naprawdę jest on znacznie bardziej złożony. Z nielicznych badań psychologicznych mężczyzn nim dotkniętych wynika, że są oni bardziej powściągliwi, odczuwają mniejszą satysfakcję z pożycia seksualnego i nie zawsze są gotowi do poszukiwania rozwiązań w tej kwestii. Pojawia się też u nich obniżenie samooceny, mniejsze poczucie własnej wartości. Jednak największym zaskoczeniem były dla mnie badania, które dowiodły, że mężczyźni doświadczają nasilonej depresji dopiero ok. półtora roku po zakończeniu terapii niepłodności – stwierdza dr Łuczak-Wawrzyniak.
Dziecko miarą sukcesu?
Jak podkreśla specjalista, dla wskazania psychologicznych skutków niepłodności ważne jest także poznanie motywacji każdej z osób związanych z posiadaniem dziecka. − W wykreowanym przez współczesną kulturę modelu tzw. „ludzi sukcesu” podkreśla się, że dziecko jest wartością pożądaną dla większości członków społeczeństwa. Małżonkowie starają się więc o potomstwo, ulegając naciskom otoczenia. Bywa też, że chęć posiadania dziecka jest wołaniem o bliskość lub też sposobem na załatwienie jakichś ważnych, osobistych problemów – tłumaczy dr Jadwiga Łuczak-Wawrzyniak i dodaje, że wsparcie psychologiczne powinno pomóc małżonkom rozpoznać inne ważne dla nich potrzeby, poza posiadaniem dziecka, i zwrócić ich uwagę na prawdziwe motywacje, dla których para chce mieć potomstwo. Zwraca uwagę, że małżonkom należy także pomóc w odbudowaniu poczucia ich własnej wartości, dobrych wzajemnych relacji, jak również prawidłowych relacji z otoczeniem.
********
− Nie potrafiliśmy sobie poradzić z naszą niepłodnością, między nami psuło się coraz bardziej – kontynuuje swoją opowieść Agnieszka. − Na szczęście ktoś życzliwy poradził wizyty u psychologa. Zaczęłam jeździć na nie sama, ale wkrótce dołączył do mnie mąż. Psycholog bardzo podkreślał, jak ważne jest to, abyśmy byli razem i starali się poukładać sobie życie. Dzięki niemu poradziliśmy sobie z naszymi trudnościami. Mijały lata. Oboje realizowaliśmy się zawodowo, wybudowaliśmy dom. Gdy w nim zamieszkaliśmy, często przebywały w nim dzieci. Niestety nie nasze, ale rodzeństwa i sąsiadów. To była taka pociecha na chwilę. Serce ciągle bolało, że nie mamy swojego dziecka – przyznaje ze smutkiem.
W końcu postanowili leczyć męża u androloga. − Na początku dawał nam nadzieję, ale gdy po kilku miesiącach okazało się, że nic z tego nie wyjdzie, przeżyłam kolejne załamanie. Teraz, po kilkunastu latach małżeństwa, nadal nie pogodziłam się z myślą, że nie urodzę dziecka. Cały czas mam nadzieję. Wprawdzie już nie czekam każdego miesiąca, nie przeżywam tak bardzo, ale czuję, że istnieje szansa. Od niedawna pracuję w przedszkolu. Tu się realizuję. Ale gdybym mogła, wszystkie dzieci stamtąd wzięłabym do domu... – wyznaje.
*Imię bohaterki zostało zmienione