Wyruszenie w drogę kojarzy nam się dzisiaj przede wszystkim z przyjemnością spędzenia czasu inaczej niż na co dzień oraz z możliwością zobaczenia czegoś nowego. W przeszłości podróże bywały jednak niebezpieczne i liczył się tylko cel. Wszystko inne miało mniejsze znaczenie.
Wędrówki królów
Warunki, w których podróżowali zwykli ludzie w zamierzchłej przeszłości, były często pełne niedogodności i niebezpieczeństw. Nie było wygodnych zajazdów czy hoteli, a nierzadko nawet dróg. Środki transportu również nie gwarantowały żadnego komfortu. Nieco lepiej wyglądała sytuacja w przypadku możnych i królów, którzy wyruszali w obce kraje. Dla nich organizowano i drogi, i noclegi, i czyniono inne wysiłki, by wizyta była bezpieczna i choć trochę przyjemna. Ze względu na rangę podróżującego podejmowano wszelkie środki, żeby trudy drogi nie były zbyt dotkliwe. Na starożytnym Wschodzie zasięgano rady wyroczni, co do odpowiedniego czasu, a nawet trasy wyprawy. Jeśli wyrocznie okazywały się niepomyślne, składano ofiary, by w ten sposób udobruchać siły nadprzyrodzone, aby przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Starania te nie zawsze były skuteczne, toteż raz po raz dochodziło do tragedii, w której ginął dostojny podróżny.
Podróże w dawnym Kanaanie
Zróżnicowanie geograficzne, ukształtowanie terenu, a wreszcie rozwój historyczny krain - to czynniki mające wpływ na częstotliwość i popularność odwiedzanych przez nas miejsc. Najważniejszym z nich jest atrakcyjność poznawcza. Jedziemy tam, gdzie spodziewamy się zobaczyć coś ciekawego lub ważnego. Niektóre krainy nie są miejscem docelowym naszych wypraw. Mijamy je, by dotrzeć do innych części świata. Przed tysiącami lat należał do nich Kanaan, gdzie przez długi czas istniała monarchia Izraela, królestwo Dawida i Salomona. Najwcześniejsze podróże królów do Kanaanu znane są z początków II tys. p.Chr. Wtedy to władcy Egiptu podporządkowali sobie te ziemie, bo przez nie wiódł szlak komunikacyjny do gór Libanu. Dzięki temu w bardzo wczesnych zapiskach wspomniano o Królestwie Jerozolimy, które zostało wasalem Sezostrisa III. Jego śladem podążali inni faraonowie, a wśród nich wielki Totmes III oraz Ramzes II. Obok Jerozolimy, ważnymi miastami tego regionu były Gaza i Megiddo leżące na szlaku wzdłuż wybrzeża, zwanym później Via Maris. Palestynę chcieli podbić władcy innych potęg starożytnego Wschodu. Jeszcze w II tys. p.Chr. byli to królowie Mitanni, imperium Hetytów, a może także Asyrii. Gdzieś w Kanaanie zginął hetycki książę Zannanza, podróżujący do Egiptu, by tam poślubić wdowę po Tutenchamonie i zostać władcą Kraju nad Nilem. W I tys. p.Chr. przez Palestynę ciągnęły armie wraz z królami Asyrii, Egiptu, Babilonii, Persji, Macedonii. Ta ostatnia dowodzona była przez samego Aleksandra Wielkiego, wojownika wszech czasów, jak niektórzy nazywają młodego pogromcę Imperium Perskiego. Tak wielkie zainteresowanie tymi ziemiami spowodowane było położeniem Kanaanu, na pograniczu dwóch kontynentów oraz bogatych i ważnych państw.
Trzej Królowie
W rozdziale 2. Ewangelii wg św. Mateusza czytamy o innych ważnych osobach, które przybyły ze Wschodu i nawiedziły Jerozolimę w roku narodzenia Chrystusa. Tradycja nazwała je królami i przypisała im imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Wokół tych postaci powstało wiele legend, które są rozwinięciem krótkiej wzmianki w Nowym Testamencie. Nie wiadomo, kim byli tajemniczy przybysze, choć imiona dwóch z nich (Kacper i Baltazar) wskazują na pochodzenie z Mezopotamii. Ewangelista Łukasz nazywa ich Mędrcami (magoi) idącymi za gwiazdą, która objawiła się im i prowadziła do Jerozolimy. Zjawisko to wiązali z zapowiedzią przyjścia na świat króla narodu izraelskiego. Wyruszyli w drogę, aby być świadkami tego wydarzenia. Co ciekawe, Ewangelia sugeruje, że pojawienie się gwiazdy było dostępne jedynie oczom dostojnych przybyszów, bo mieszkańcy Jerozolimy o niczym nie wiedzieli. Gdy mędrcy zaczęli rozpytywać w Jerozolimie o nowo narodzonego króla, „Król Herod przeraził się, a z nim cała Jerozolima” (Mt 2, 3). Trochę dziwne wydaje się to, że coś, co widzieli obcy w dalekich krajach i co „przyprowadziło” ich do Jerozolimy, nie zostało dostrzeżone w Palestynie. Zagadkę tę wytłumaczył Kepler, dowodząc, że nie chodziło o jedno wielkie ciało niebieskie, lecz trzykrotną koniunkcję, tj. zbliżenie planet Jowisza i Saturna, wyraźnie widoczne na niebie. Zdarza się to mniej więcej raz na 800 lat i jest nie lada gratką dla obserwatorów. Ponieważ wśród ówczesnych astronomów planety te oznaczały władzę królewską i naród Izraela, mędrcy wybrali się, aby na własne oczy zobaczyć, co to konkretnie oznaczało. Starożytni Żydzi nie wiedzieli o znakach, bo ich religia zabraniała astrologii, tj. czytania z gwiazd. Mędrcy musieli sprawiać wrażenie ludzi ważnych, toteż ich zachowanie zatrwożyło elity miasta i dotarło do króla. Herod znany był ze swej popędliwości i okrucieństwa, więc obawiano się bardzo jego reakcji. Ostatecznie, dzięki Boskiej interwencji, o niczym się nie dowiedział. Mędrcy przekonawszy się, że nowy król rzeczywiście przyszedł na świat, bezpiecznie powrócili do swoich domów.
Droga mędrców
Kim byli znakomici goście, którzy nawiedzili Jerozolimę w tak niezwykłych okolicznościach? Jak już wspomniałem, imiona dwóch zdradzają ich mezopotamskie pochodzenie. Imię trzeciego też może prowadzić nas w to samo miejsce, bo należy ono do języka aramejskiego, który był ówcześnie w użyciu na całym starożytnym Wschodzie. Sercem życia politycznego i kulturalnego ówczesnej Mezopotamii była dawna Babilonia, południe dzisiejszego Iraku. Znajdowało się tam wiele ośrodków miejskich o wysokiej kulturze, gdzie liczni specjaliści zajmowali się rozpoznawaniem znaków astronomicznych, starając się dowiedzieć, co one oznaczają dla ludzkości. Jeśli nasi przybysze wyruszyli z Babilonii, to droga ich wiodła przez wielkie ziemie Orientu, gdzie czyhały na nich różnorakie niebezpieczeństwa. Przede wszystkim musieli się udać wzdłuż Doliny Eufratu w kierunku północno-zachodnim. Po drodze mijali mniejsze ośrodki miejskie oraz stepy kontrolowane przez nomadów. Ci mogli zatrzymać podróżników mając nadzieję na łupy, a Ewangelia podaje, że mędrcy wieźli ze sobą złoto, mirrę i kadzidło. Wędrując z Południa wzdłuż Eufratu, po kilkuset kilometrach już na terenie dzisiejszej południowo-wschodniej Syrii, trzej podróżnicy musieli skręcić na południe i zapewne przez Palmyrę udali się w kierunku Damaszku. Miasto to było bardzo ważnym ośrodkiem handlowym, miejskim i administracyjnym. Krzyżowały się tu liczne szlaki komunikacyjne. Droga znad Eufratu przez Palmyrę wiodła głównie przez stepy, gdzie mogło być naprawdę niebezpiecznie. Możliwe, że Trzej Mędrcy dołączyli do jakiejś większej grupy, jakie organizowano na takich odcinkach drogi. Taka karawana miała eskortę i dowódcę, który zapewniał bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom podróży. Nie jest też wykluczone, że mędrcy mieli własną eskortę. Wprawdzie nie wspomina o niej Ewangelia, lecz skoro przybycie podróżujących wywołało konsternację w „całej Jerozolimie”, to możliwe, że był to pokaźny orszak. Warto przypomnieć, że jeden z mędrców wręczył Dziecięciu kadzidło. Zwykle było to interpretowane jako dowód na to, że przybył on z Południa, z Arabii, która słynęła z produkcji najlepszych wyrobów tego typu.
Tradycja chrześcijańska pokłon Trzech Mędrców w szopie czy grocie betlejemskiej zinterpretowała jako przywitanie Jezusa przez trzy części świata. W sztuce europejskiej postaci przybyszów były nieraz przedstawiane jako przedstawiciele ludów o różnych kolorach skóry reprezentujących różne strony świata. Przekaz biblijny jest prostszy, lecz wcale tego nie wyklucza. Jedno jest pewne, w miastach Palestyny, w tym w Jerozolimie, rzeczywiście spotykały się różne języki i kultury i było to doskonałe miejsce, gdzie Zbawca ludzkości mógł się z nimi spotkać.