Logo Przewdonik Katolicki

Odwaga mówienia prawdy

ks. Dariusz Madejczyk
Fot.

- Okupacja to krzywda wszystkich okupowanych i tych, którzy okupują, bo po obu stronach nieustannie napędza ona strach i chęć zemsty. Przez miłość do Palestyńczyków i przez miłość do Izraelczyków trzeba powiedzieć: czas zakończyć ten konflikt mówi abp Fouad Twal, łaciński patriarcha Jerozolimy, rozmawia ks. Dariusz Madejczyk, redaktor naczelny

- Okupacja to krzywda wszystkich – okupowanych i tych, którzy okupują, bo po obu stronach nieustannie napędza ona strach i chęć zemsty. Przez miłość do Palestyńczyków i przez miłość do Izraelczyków trzeba powiedzieć: czas zakończyć ten konflikt – mówi abp Fouad Twal, łaciński patriarcha Jerozolimy, rozmawia ks. Dariusz Madejczyk, redaktor naczelny

 

Co znaczy dla Księdza Arcybiskupa fakt pasterzowania w Ziemi Świętej? Co czuje Patriarcha Jerozolimy? Biorąc pod uwagę trudną sytuację chrześcijan w Ziemi Świętej, jest to wielka odpowiedzialność.

- Obecność chrześcijan w Ziemi Świętej i w samej Jerozolimie jest trudna, ponieważ jest to w pełnym tego słowa znaczeniu misja. Nie jest to obecność taka sama jak chrześcijan w innych częściach świata. Żeby tu być, trzeba na serio potraktować słowa Zbawiciela, który mówi: „Jeśli ktoś chce Mnie naśladować, niech weźmie swój krzyż i niech idzie za Mną”. Tutaj krzyż jest chlebem powszednim. Jeśli jest nim dla wiernych, to proszę pomyśleć, o ile bardziej jest nim dla biskupa i kapłanów, którzy dzielą cierpienia i radości ludzi wierzących. Oczywiście, że rząd izraelski daje mi, jako patriarsze, jakieś nadzwyczajne pozwolenia, swobodę poruszania się, wjazdu na terytoria zamknięte... Wiem, że jest to przywilej, ale jednocześnie cierpię, bo choć mogę odwiedzać wiernych, to czuję niesprawiedliwość związaną z tym, że wielu z nich nie ma możliwości swobodnego przemieszczania się. Nie mogę zapomnieć o tutejszych chrześcijanach, którzy mają ograniczone możliwości poruszania się i tych, którzy jako pielgrzymi swobodnie odwiedzają miejsca święte.

 

Jakie były pierwsze wrażenia związane z objęciem Łacińskiego Patriarchatu Jerozolimy, kiedy Ksiądz Arcybiskup przybył tu z Tunezji, by zastąpić abp. Sabbaha?

- Przede wszystkim trzeba pamiętać, że był to powrót do domu. Ja stąd pochodzę, tu się urodziłem. Ziemia Święta to moja ziemia. Czas pracy w służbie Ojca Świętego, w dyplomacji watykańskiej w różnych częściach świata, pozwolił mi poznać Kościół i rozmaite sytuacje, w jakich się znajduje w zależności od kraju i kontynentu.  Powracając do kraju i do mojego Kościoła, o którym przecież nigdy nie zapomniałem i od którego się nie izolowałem, mam możliwość przeżywania w dalszym ciągu tego powszechnego wymiaru Kościoła. Do Jerozolimy pielgrzymuje cały świat, to miasto jest otwarte dla wszystkich chrześcijan, a także dla wyznawców judaizmu i islamu. Tego ducha trzeba tu pielęgnować. Ponadto jest to również miasto naznaczone obecnością ponad 100 zakonów – 30 męskich i 73 żeńskich. Mamy tu wielkie szkoły biblijne dominikanów, franciszkanów i salezjanów, są biblijne dzieła związane z diecezją. I jest też ogromny ruch pielgrzymkowy,  który każdego dnia wprowadza nas w wielką wspólnotę Kościoła powszechnego.

 

Pasterzowanie w Ziemi Zbawiciela naznaczone jest także doświadczeniem wojny. Jaki ma ona wpływ na ludzi i duszpasterstwo?

- Sytuacja jest bardzo trudna. Często mówimy, że jesteśmy Kościołem Kalwaryjskim, Kościołem Krzyża. Ten krzyż musimy nieść, ale nie wolno nam też zapomnieć, że mamy być Kościołem nadziei i zmartwychwstania. Wierzymy, że coś się tu w końcu zmieni.

Problemem jest przede wszystkim to, że ludzie już nie wytrzymują tej sytuacji, nie są w stanie dalej znosić nieustającego konfliktu. Jedynym wyborem, jaki pojawia się w tym konflikcie, którego końca nie widać – trwa już przecież od 60 lat – jest emigracja. Ludzie stąd uciekają. To reakcja na izraelskie dążenia, by miasto, Jerozolima, było coraz bardziej żydowskie. Zwłaszcza chrześcijanie udają się na emigrację. Gdzie indziej szukają pokoju, pewności jutra, lepszej przyszłości.

W Jerozolimie mamy dziś najwyżej 10 tys. chrześcijan – katolików, prawosławnych i protestantów, podczas gdy muzułmanów jest 250 tys., a żydów prawie pół miliona. Życie chrześcijańskich wspólnot jest tu coraz trudniejsze. Oddajemy te sprawy Bożej Opatrzności, ale liczymy w związku z tym także na pomoc chrześcijan z całego świata. Potrzebujemy ich modlitwy, wsparcia, solidarności, pielgrzymek, poprzez które udzielają wsparcia chrześcijanom w miejscach świętych, dając im pracę i utrzymanie. Tak samo oczekujemy, że tutejsi chrześcijanie będą coraz lepiej rozumieć, jak ważna jest ich obecność w miejscach naznaczonych obecnością Jezusa. Jest to często rodzaj wyrzeczenia, ale trzeba je zaakceptować i rozumieć, że jest to zadanie, które staje przed nami w Ziemi Świętej.

 

To chyba bardzo trudne, mówić do ludzi tu mieszkających, że mają potraktować swoją sytuację jako rodzaj cierpienia za wiarę. Jak przepowiadać Ewangelię – Dobrą Nowinę w takich warunkach?

- Tak jak powiedziałem, dla wielu takie głębokie myślenie o życiu w Ziemi Jezusa jest trudne. Zachęcamy, tłumaczymy, mówimy o nadziei, pomagamy nawet w budowie domów, ale mimo to wielu się zniechęca i emigruje. Życie w tym kraju jest wyzwaniem. Te codzienne trudności są dla wielu nie do zniesienia. Nie można jednak rezygnować. Jest wiele inicjatyw, przez które Kościół wspomaga rodziny chrześcijańskie. Buduje się domy, staramy się dać pracę, szukamy wciąż nowych inicjatyw, by wzmacniać ducha w chrześcijanach i umacniać przekonanie, że warto tu żyć. Przez zakony, przede wszystkim przez franciszkańską Kustodię Ziemi Świętej, prowadzonych jest wiele projektów, które wychodzą naprzeciw różnym potrzebom, zwłaszcza związanym z rodziną.

 

„Nie wystarczy sama pomoc materialna, trzeba też mówić prawdę” – te słowa powiedział Ekscelencja w jednym z wywiadów. Chyba nie wszystkim się spodobały.

- Jesteśmy już zmęczeni tzw. przyjaźnią polityków z Zachodu, z Europy. Jesteśmy zmęczeni użalaniem się nad nami i powtarzaniem jacy to jesteśmy biedni, i jak bardzo wszyscy na współczują… Potrzebujemy prawdy. Trzeba mieć odwagę mówienia prawdy także wtedy, gdy jest ona niewygodna. Nie potrzebujemy udawania miłosierdzia czy współczucia. Czas, żeby otwarcie mówić, jak wygląda życie na tych terenach. Czas mówić o murze, który izoluje ludzi, o biedzie, o cierpieniach, o prześladowaniach. Czas powiedzieć, jak naprawdę żyją tu chrześcijanie, jaka jest ich sytuacja. Trzeba mieć odwagę mówienia prawdy. Obok pomocy, która przychodzi ze strony Kościołów, organizacji międzynarodowych i rządów, potrzebujemy adwokatów, którzy staną w naszej obronie, by prosto i szczerze opowiedzieć światu, gdzie leży dobro mieszkańców Ziemi Świętej. Czy ono leży w budowaniu murów? Czy dobrem jest zamykanie ludzi w domach? Zakaz przekraczania granic? Czy jest dobrą rzeczą tworzenie kolejnych zamkniętych miast? Jeśli tak, powiedzmy to ludziom i róbmy tak dalej… Ale jeśli jest inaczej – a wiemy, że tak jest – czas to zmienić. Jeśli wiemy, że to nie jest droga do pokoju, mówmy o tym otwarcie.

Okupacja nie jest dobra. Okupacja to krzywda. Okupacja to tragedia. Okupacja to krzywda wszystkich – okupowanych i tych, którzy okupują, bo po obu stronach nieustannie napędza ona strach i chęć zemsty. Przez miłość do Palestyńczyków i przez miłość do Izraelczyków trzeba powiedzieć: czas zakończyć ten konflikt. Ktoś, kto naprawdę kocha i jest przyjacielem, musi mieć odwagę mówienia prawdy.

 

Kiedy Ksiądz Arcybiskup mówi o murach, które dzielą ludzi, często padają przy tej okazji mocne słowa.

- To prawda. Uważam, że trzeba o tym mówić. Budowanie murów to jawna niesprawiedliwość. Trzeba sobie zdać sprawę, że mur nie rozwiązuje naszych problemów. Jest on raczej źródłem budowania kolejnych murów – murów, które powstają w sercu człowieka. A te w sercu są po stokroć gorsze od tych, które widzimy. Mur ignorancji, mur strachu, mur nienawiści – to wewnętrzne mury w sercu człowieka – niepomiernie gorsze niż mur, który oglądamy w Betlejem. Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział wyraźnie w czasie swojej pielgrzymki do Ziemi Świętej, że dla dobra wszystkich trzeba burzyć mury, które wyrosły w sercach ludzi. Ja, jako pasterz tego miejsca, tylko o tym przypominam.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki