Logo Przewdonik Katolicki

Między polityczną kloaką a partyjnym rozsądkiem

PK
Fot.

Czy w PO rzeczywiście nastał czas wewnętrznego rozłamu, czy też spór, jaki się ostatnio zarysował wokół usunięcia jednego z prominentnych członków tej partii jest tylko socjotechnicznym chwytem?

 

Czy w PO rzeczywiście nastał czas wewnętrznego rozłamu, czy też spór, jaki się ostatnio zarysował wokół usunięcia jednego z prominentnych członków tej partii jest tylko socjotechnicznym chwytem?

 

 

 

Prezentująca się przez długie miesiące jako zbudowany zgodą partyjny monolit, Platforma Obywatelska w ostatnich tygodniach podzieliła się wyraźnie wokół jednego ze swych najbardziej rozpoznawalnych działaczy – posła Janusza Palikota. Jego ekscesy z niedawnej prezydenckiej kampanii wyborczej, sytuujące się na pograniczu politycznego folkloru i farsy, przybierającej znamiona tragedii, bo uprawianej za pieniądze podatników, nie wyprowadzały dotąd aż tak bardzo z równowagi polityków PO. Jednak słowa Palikota wypowiedziane po wyborach pod adresem, którego w zasadzie już nie ma, bo pod adresem osoby zmarłej, wyraźnie pobudziły część elit PO do publicznej kontrakcji.

W kontrze na supozycje Palikota, że zmarły prezydent Kaczyński mógł być 10 kwietnia na pokładzie feralnego Tupolewa pod wpływem alkoholu, że należy przeprowadzić sekcję zwłok prezydenta oraz nakłonić jego rodzinę do przeprosin wobec rodzin ofiar katastrofy, europoseł z ramienia PO Filip Kaczmarek złożył do partyjnego sądu koleżeńskiego wniosek o wykluczenie posła Palikota z PO. Filip Kaczmarek nie krył oburzenia najświeższymi wypowiedziami Palikota, uznając, że przede wszystkim szkodą one samej Platformie i nie mieszczą się w obowiązującej w Europie kulturze politycznej. Tym skądinąd niezbyt odkrywczym słowom Kaczmarka, przyklasnęli niektórzy pierwszoplanowi politycy PO, na przykład Jarosław Gowin, który idąc jeszcze dalej niż Kaczmarek, stwierdził, że „Palikot wprowadził do polityki klimaty kloaczne”. Bijąc się w piersi, Gowin wyraził też skruchę w imieniu PO, oświadczając, że „dla nas, ludzi Platformy nie ma żadnego usprawiedliwienia, że tolerujemy takie zachowania Palikota od tylu lat”.

Nie wiadomo jednak, ile warta jest ta Gowinowa „mea culpa” wypowiedziana w imieniu Platformy, skoro sam jej autor przyznaje, że Palikot ma „bardzo silne i niezrozumiałe umocowanie w PO”. W nader jak na polityka szczerym wywiadzie udzielonym portalowi Onet.pl Gowin przyznał nawet, że „na Palikocie wyłamali sobie zęby najpotężniejsi politycy, ze Schetyną na czele”. I może w tym wyznaniu posła Gowina kryje się kwintesencja obecnej sytuacji Palikota w PO – może Palikot opuści Platformę nie dlatego, że jego wypowiedzi są etycznie niedopuszczalne, ale dlatego, że szkodzą wizerunkowi partii i że ten skandalista jest już skonfliktowany ze zbyt wieloma partyjnymi możnowładcami, a więc ze względów czysto pragmatycznych.

Czy jednak Palikot na pewno powinien czuć się zagrożony? Wielu jego partyjnych kolegów wypowiada się znacznie bardziej pobłażliwie o tym – najdelikatniej mówiąc – enfant terrible rządzącej partii. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski, polityk również obdarzony dynamicznym temperamentem, wprawdzie wstydzi się i przeprasza w wywiadzie telewizyjnym za wypowiedzi Palikota o nieżyjącym prezydencie Kaczyńskim, ale naciskany przez dziennikarza odpowiada, że „nie jest przekonany” o konieczności wykluczenia Palikota z PO, bo to polityk dużego rozsądku i skuteczności. Enigmatyczną postawę wobec Palikota zajmuje też konsekwentnie sam premier Donald Tusk. Z jednej strony zaprzecza by Palikot „był jego człowiekiem”, z drugiej wyznaje bez żenady, że „jest on liderem akceptowanym przez lubelską Platformę, którego niewyparzona gęba sprawia czasami dużo kłopotu naszym konkurentom, a czasami daje dużo radości”. Wypowiedź premiera pochodzi z 27 czerwca. Już po wyborach prezydenckich premier Tusk indagowany przez dziennikarzy nie odniósł się wprost do wypowiedzi Palikota o „krwi na rękach prezydenta Kaczyńskiego”; nie miał też okazji odpowiedzieć, czy Palikot nadal cieszy się poparciem swych partyjnych towarzyszy z Lublina. Bo o tym, że opcja polityczna, na czele której stoi premier Tusk nie cieszy się już tak wielkim poparciem w Lublinie – zapewne w dużej mierze za sprawą Palikota – zaświadczyły wybory prezydenckie, które w tym mieście wygrał Jarosław Kaczyński.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki