Najbardziej porusza mnie moment, gdy bladym świtem, o godz. 6 rano, otwiera się brama parafii. Czasem mija jedynie kilkanaście sekund, czasem kilka minut, a już jakiś przechodzień, wyłaniający się nie wiadomo skąd, spieszący gdzieś w swoich sprawach, skręci z chodnika, podjedzie do grobu, zaduma się, przyklęknie…
Po tym pierwszym przechodniu przyjdą następni. Gdy wstanie dzień, pojawiają się grupy, pielgrzymki, wycieczki. Wieczorem – znów pojedynczy ludzie. I tak do godz. 22, gdy Kościelna Służba Porządkowa zarygluje bramę aż do świtu – do 6.00 rano.
Nowy dzień – nowi „przechodnie”, pielgrzymi, turyści…
„Jurek”, kapłan stąd…
Szacuje się, że przez ostatnich 25 lat grób ks. Jerzego Popiełuszki przy parafii pw. św. Stanisława Kostki na Żoliborzu nawiedziło 18 mln ludzi! Wśród pielgrzymów: Ojciec Święty Jan Paweł II, głowy państw, liczni dyplomaci, znane osobistości… I oczywiście miliony zupełnie niesławnych, nierozpoznawalnych ludzi, rodzimy i międzynarodowy tłum. Przy tutejszym grobie męczennika każdy jest sobie równy. Widziałem, jak do wychodzącej z parafii senator RP podeszło dwóch warszawskich emerytów, przedstawiło się, podało dłonie. Nie chcieli jednak rozmawiać o niskich świadczeniach, utyskiwać na ZUS czy skarżyć się na nieudolność władzy… Rozmawiali o ks. Jerzym. Nazywali go „Jurkiem”, „naszym Jurkiem”…
Do utraty głosu
Tłumy. Miliony. Marian Włazik, od 25 lat posługujący w szeregach przyparafialnej Kościelnej Służby Porządkowej „Totus Tuus”, wspomina: - Mój osobiście „najgorętszy” dzień – ponad 130 autokarów z pielgrzymami! „Rodzina Radia Maryja” jechała na swoją peregrynację, w Warszawie „skręcając” na Żoliborz. Nagle tworzy się potok ludzi, grupy podchodzą, jedna za drugą, atmosfera modlitwy. Pod koniec zdarzenia straciłem głos, bo każdej grupie warto coś powiedzieć, skierować do parafialnego muzeum ks. Jerzego, wskazać okno pokoju, w którym mieszkał. Ludzie przyjechali wtedy z całej Polski, ze wszystkich stron naraz, zupełnie jak 3 listopada 1984 r., w dniu pogrzebu ks. Popiełuszki! – konkluduje rozmówca.
Autokary odjechały. Pan Marian na miękkich nogach dotarł do specjalnego pomieszczenia dla wolontariuszy – strażników grobu i natychmiast zasnął. Na Żoliborz stara się przyjeżdżać co najmniej kilka razy w roku, najczęściej z rodziną lub grupą znajomych, zebranych w różnych bydgoskich parafiach. Przy grobowcu dyżurują wtedy okrągłą dobę, po kilka godzin każdy. Bywa, że stoi w trzaskającym mrozie czy w padającym deszczu…
Ludzie ofiarni, najpewniejsi
Nikt nie miał najmniejszej wątpliwości, że taka straż, Kościelna Służba Porządkowa, musi powstać. Ksiądz Jerzy jeszcze za życia, wciąż prześladowany, nękany przez SB, mógł liczyć na grupę ofiarnych „ochroniarzy” - przyjaciół, którzy byli przy nim podczas wyjazdów, utrudniając esbekom ich brudną robotę, czuwając.
Jan Marczak z Warszawy wyczuwał, wiedział, że nawet śmierć „Jurka” nie zakończy szykan, niecnych działań: - Istniała przecież realna możliwość profanacji, tego się baliśmy. Mało tego, w pewnym okresie po pogrzebie zupełnie poważnie mówiło się, że SB może zbudować podziemny tunel, podkop, aby wykraść ciało męczennika. Postanowiono przeciwdziałać. Jednym z zabezpieczeń była… instalacja alarmowa, która łączyła grobowiec z plebanią! Ale od samego początku najpewniejsi byli jednak zawsze ludzie… – wspomina Marczak, założyciel Kościelnej Służby Porządkowej „Totus Tuus”. Służby – fenomenu, trwającego nieprzerwanie przez ćwierć wieku!
Zawsze wierzyli w chwałę ołtarza
Ochotników chętnych do pomocy żoliborskiej parafii, do trzymania straży przy grobie, trzeba dziś liczyć w setkach, a zgłaszali się oni w całej Polsce. Każdy przyjeżdżał tu zupełnie za darmo, poświęcał własny czas. – Wierzyliśmy od razu, że kiedyś ks. Jerzego spotka chwała ołtarza, zostanie beatyfikowany. Przyrzekliśmy strzec jego grobu aż do tego czasu. Wypełnia się więc właśnie nasza rola. Postarzeliśmy się, wielu odeszło, ale zadanie wykonaliśmy – to najważniejsze! – podsumowuje wieloletni wysiłek pan Jan.
Grób ks. Jerzego został niedawno otwarty celem pobrania relikwii, ułomków doczesnych szczątków kapłana. Potem szczątki powróciły na swoje miejsce, pod znaną wszystkim kamienną płytę – krzyż, otoczoną symbolicznym różańcem z głazów i łańcuchów.
Ostatnim wielkim wyzwaniem stojącym przed „Totus Tuus” są oczywiście czerwcowe uroczystości beatyfikacyjne. Może być na nich obecnych nawet milion wiernych!
Opisywać dla nas i dla przyszłych pokoleń
Powiedzieć, że żoliborska wspólnota parafialna pamięta, to mało. „Jurek” jest tu po prostu obecny, wciąż służy ludziom, prowadzi ich do Boga. Na każdym kroku wyczuwa się bliskość ks. Jerzego, widzi moc jego duchowości.
W pomieszczeniach domu parafialnego mieści się kolejna specjalna „agenda” parafialna – Kościelna Służba Informacyjna, prowadzona przez panią Katarzynę Soborak. Akta, szafy pełne segregatorów z rozmaitymi papierami, dokumentują ruch pielgrzymkowy, gromadzą świadectwa religijne ludzi z całego świata, opisują niezwykłe zdarzenia, do jakich doszło za niebieskim wstawiennictwem ks. Popiełuszki. Dorobek Służby Informacyjnej jest imponujący.
Początek w skromnej, podlaskiej chałupie
Osobiste pamiątki związane z ks. Jerzym są natomiast przechowywane i wystawiane w niezwykłym Muzeum Sługi Bożego. Schodząc do podziemi kościoła św. Stanisława, przenosimy się w czasie: archiwalne zdjęcia, filmy przypominają zbrodnie PRL, ukazują zło, z którym ks. Jerzy nakazywał walczyć, zwyciężając je dobrem!
Jakże kontrastowa wobec pełnych napięcia obrazów ulicznych zamieszek, kolejnych polskich „przełomów”, jest rekonstrukcja skromnej chaty w Okopach, w której na świat przyszedł przyszły kapłan i męczennik! Kaflowy piec, zgrzebny stół, kołyska - kierują nasze myśli do własnego dzieciństwa, własnego początku… Nie zwiedzamy - my przeżywamy.
W parafialnym muzeum, utworzonym staraniem aktualnego proboszcza wspólnoty – ks. Zygmunta Malackiego, udało się stworzyć atmosferę inną niż w tradycyjnych izbach pamięci. Tutaj nie chodzi o proste ukazywanie ocalonych przedmiotów, ale udało się tu wyrazić moc modlitwy, autentyczną, heroiczną ofiarę zamordowanego kapłana.
Mocne symbole: wielki różaniec, którego paciorkami są wojskowe rogatywki. To oczywiście nawiązanie do okresu, gdy alumn Popiełuszko odbywał trudną, przymusową służbę wojskową w „jednostce kleryckiej” w Bartoszycach. Tam dał się poznać jako chrześcijanin niezłomny, o gorącym sercu.
Symbol najtragiczniejszy
W parafii znajdują się dziś jakby dwa groby ks. Jerzego. Pierwszy – rzeczywisty; za drugi, również niezwykle wstrząsający, może uchodzić muzealna sala, gdzie pod nogami pielgrzymów i turystów rozlewa się lustro wody. Na dnie – świetlisty krzyż. To miejsce jest jakby XII stacją Drogi Krzyżowej.
Zwiedzający milkną, często pogrążają się w modlitwie. Oryginalna, nosząca wyraźne ślady krwi sutanna, a także obecne sznury, drągi – narzędzia mordu, zdjęcia bestialsko umęczonego ciała ks. Jerzego, u niektórych pielgrzymów wywołują nawet zagniewane zdumnienie: Jak można było w tak brutalny sposób uśmiercić człowieka?! Czy wszyscy winni tej zbrodni odpokutowali swoją winę?!
Płynący z głośników głos ks. Jerzego przypomina jednak każdemu: zło zwyciężyć można tylko dobrem! Przyszliśmy tu po to, aby tego się uczyć.
Gerard Mazurkiewicz, choć bywał w parafii dziesiątki razy, przyznaje: - Muzeum zawsze wywiera na mnie ogromne wrażenie!
Obrazy niezapomniane
Najbliższe okolice, otoczenie parafii nie zmieniły się mocno od czasów, gdy przemierzał je ks. Jerzy. Szybko orientujemy się, iż niemal każdy skrawek tutejszego krajobrazu jest nam prawie znany, widzieliśmy go przecież na niezliczonych fotografiach z dnia pogrzebu męczennika!
Milion ludzi, głowa przy głowie, wypełniło wtedy wszystkie okalające świątynię skwery i ulice. Ludzie w oknach, ludzie na dachach, na drzewach… Może właśnie wtedy rozpoczął się ostatni etap naszej powojennej drogi do wolności?
Cud tamtego dnia trwa nadal; deski z wysokiego katafalku, na którym stała skromna trumna, posłużyły do zrobienia krzyży, jakie trafiały i trafiają do różnych miejsc w kraju. Krzyży zrobiono 37 – tyle lat liczył ks. Popiełuszko w chwili śmierci.
Miejsce prawdziwej solidarności
Nie wiedziałem, że kiedyś będę stać na warcie przy grobie męczennika, którego pożegnanie utkwiło mi w dziecięcej pamięci, znane z książek, z wyświetlanych w kościołach slajdów… Trzy lata temu przyjechałem na Żoliborz po raz pierwszy. Przez jeden dzień i jedną noc zrozumiałem wszystko: czym było to miejsce w czasach ucisku, jakim wyzwaniem i przypomnieniem jest dla nas współcześnie, także co znaczy solidarność – zwłaszcza w prostych, codziennych gestach. Noc była zimna, marzłem. W podziemnej salce Służby Porządkowej „Totus Tuus” mogłem sobie jednak wypożyczyć naturalne, góralskie futro! Takich kożuchów jest tutaj około dwudziestu, w różnych rozmiarach. Tak mieszkańcy Podhala swego czasu wspomogli tych, którzy w imieniu wszystkich Polaków pilnowali kości i prochów, której dzisiaj są już relikwiami…
Nawróceni, uzdrowieni
Grób, który daje życie? Logiczna sprzeczność? Paradoks? A czy w mniemaniu współczesnego człowieka zawsze możliwe i logiczne jest owe zwyciężanie zła dobrem? Ksiądz Jerzy jednak zwyciężył!
Grób, który daje życie i siłę… Nowe życie otrzymał tu choćby Piotr – wieloletni więzień zakładów karnych, recydywista. Przyjechał z grupą wolontariuszy Bractwa Więziennego, stanął na niezwykłej parafialnej warcie… Od tego dnia datuje swoje nawrócenie.
Podobnych przypadków znamy bardzo, bardzo wiele. Ksiądz Jerzy po prostu czuwa nad nami.
i