Logo Przewdonik Katolicki

Na gnieźnieńskim tronie

Adam Suwart
Fot.

W dwudziestym stuleciu na tronie prymasowskim w Polsce zasiadało sześciu pasterzy. Tylko dwóch spośród nich sprawowało swą posługę w warunkach wolności Kościoła i państwa.

 

 


Wszyscy XX-wieczni prymasi Polski zasłużyli na miano mężów stanu, którzy podołali niełatwej roli interreksa, broniąc depozytu wiary i tradycji pośród kolejnych pokoleń Polaków, w warunkach zagrożenia Kościoła, a nawet otwartej z nim walki. Kierując się formalnym kalendarzem, uznajemy, że wiek XX rozpoczął się w 1901 roku.

 

 

Obrońca języka

 

Tym sposobem poczet prymasów Polski otwiera postać wybitna – arcybiskup Florian Stablewski. Połączone stolice arcybiskupie w Gnieźnie i Poznaniu objął jeszcze w 1892 roku, będąc już wówczas powszechnie znanym w swych archidiecezjach kapłanem i działaczem narodowym. Stablewski jeszcze jako poseł do sejmu pruskiego przez 15 lat bronił w tej izbie praw Kościoła i Narodu Polskiego w obliczu bismarckowskiego kulturkampfu. Zasłużony w walce z przymusową germanizacją ten obrońca polskiego ludu wzbudził powszechną radość, gdy rozeszła się wieść o jego nominacji na stolice arcybiskupie w Gnieźnie i Poznaniu. Dynamiczne rządy pasterskie arcybiskupa Stablewskiego przebiegły w duchu pontyfikatu Leona XIII i jego słynnej encykliki „Rerum novarum”. Prymas Stablewski wyprzedzał swoją epokę, powołując do życia dzieła, których prawdziwa rola przypadła na lata po jego śmierci. To on doprowadził do wybudowania nowoczesnego gmachu seminarium duchownego, powołał do życia najstarszy tygodnik społeczno-religijny – „Przewodnik Katolicki”, założył Muzeum Archidiecezjalne w Poznaniu, troszcząc się o sztukę sakralną, rozumianą także jako świadectwo rozwoju kultury polskiej, tak wówczas negowanej. Popierał działalność stowarzyszeń kościelnych i społecznych, których wychowankowie w latach 1918-1919 poświadczyli polskość najstarszych piastowskich ziem, czynem zbrojnym powstania wielkopolskiego. To temu prymasowi przyszło przeciwstawiać się pruskiemu zaborcy, kiedy z Berlina płynęły dyrektywy walki z językiem polskim w wielkopolskich szkołach. W czasie strajków wrzesińskich arcybiskup Stablewski jako prymas Polski wstawiał się za swymi rodakami u pruskiej władzy, kierując do niej ostre petycje. Zmarł u progu XX wieku, w 1906 roku, a w jego pogrzebie wzięły udział dziesiątki tysięcy wiernych. Na trumnie prymasa Stablewskiego polskie dzieci położyły cierniową koronę – symbol cierpienia za Kościół i naród, które stało się udziałem większości jego następców.

 

 

 

Pierwszym z nich został arcybiskup Likowski. Ten zasłużony dla Kościoła i polskiej nauki ponad 78-letni wówczas pasterz, niedługo jednak dzierżył prymasowski pastorał, gdyż umarł po zaledwie pięciomiesięcznych rządach. 

 

Budowniczowie Episkopatu

 

            Krótko później nominację na arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego odebrał Edmund Dalbor. Także on, mimo niechęci, a nawet zakazów ze strony pruskiej administracji, tytułował się zgodnie z prastarą tradycją prymasem Polski. Miało to kolosalne znaczenie w latach I wojny światowej, kiedy sprawa polska kilkakrotnie ważyła się na szali dziejów świata. Już podczas swych ingresów do katedr w Gnieźnie i Poznaniu dał wyraz patriotyzmowi, znanemu także z jego poprzedniej działalności. Mianowany w 1919 roku kardynałem, Edmund Dalbor wprowadził Kościół w Polsce w nową epokę wolności. Jako pierwszy prymas w dwudziestoleciu międzywojennym był obecny podczas najważniejszych dla państwa wydarzeń: powstania wielkopolskiego, którego uczestników pobłogosławił, plebiscytów na Śląsku, poświęcenia gmachu Sejmu RP, powstania Uniwersytetu Poznańskiego. To właśnie kardynał Dalbor zwołał w 1919 roku pierwszą konferencję biskupów w Polsce, którzy zebrali się u grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. Jemu to przypadła rola budowniczego polskiego Episkopatu w nowych warunkach politycznych. Nie udało mu się tego dzieła dokończyć, bowiem uniemożliwiła to najpierw choroba, a ostatecznie śmierć w lutym 1926 roku.

            Prymasowską misję kardynała Dalbora kontynuował od maja 1926 roku jego następca na stolicach arcybiskupich w Gnieźnie i Poznaniu – prymas August Hlond. Powołany do tych godności jako najmłodszy, bo zaledwie 44-letni polski biskup, kardynał Hlond już po roku został kreowany kardynałem. Doświadczony wcześniejszą misją pierwszego biskupa katowickiego, odważnie i z zapałem przystąpił do realizowania swoich prymasowskich powinności. Zunifikował Episkopat Polski, łącząc prawa i obyczaje diecezji rozbitych uprzednio pomiędzy trzy zabory. Wzmocnił godność prymasów w Gnieźnie, wypracowując z ówczesnym arcybiskupem warszawskim, kardynałem Aleksandrem Kakowskim, tytułującym się Prymasem Królestwa Polskiego, uczciwy modus vivendi. W okresie międzywojennym ostro reagował na pleniące się zagrożenia tamtych czasów – wschodni bolszewizm, hitlerowski rasizm oraz laicki i antyklerykalny ruch wolnomularski. Zasługą Hlonda było podkreślenie prestiżu Kościoła w Polsce na arenie międzynarodowej. W 1939 roku prasa uważała prymasa Polski jako jednego z papabili po śmierci Piusa XI. Zmuszony do opuszczenia ojczyzny po wybuchu II wojny światowej, wspierał rodaków poprzez liczne działania podejmowane na wygnaniu. Powrócił do Polski w lipcu 1945 roku, stanowczo przeciwstawiając się nowym komunistycznym porządkom i planowej ateizacji. Przed przedwczesną śmiercią w 1948 roku prymas Hlond zdążył jeszcze na podstawie nadzwyczajnych pełnomocnictw Stolicy Świętej powołać administrację kościelną na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, co było czynem dowodzącym niezwykłej dalekowzroczności, ale nawet dziś nie zawsze właściwie rozumianym. Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny kardynała Augusta Hlonda.

           

Od niewoli do wolności

 

Wierni oczekują też na beatyfikację następcy kardynała Hlonda – prymasa Stefana Wyszyńskiego. Objął on trony w Gnieźnie i Warszawie bardzo szybko po śmierci poprzednika. Stolica Apostolska otrzymała bowiem poufną drogą przedśmiertną prośbę prymasa Hlonda, by jego następcą został najmłodszy wówczas polski pasterz, 47-letni biskup lubelski Stefan Wyszyński. Tak też się stało. Kolejnych niemal 33 lat tego heroicznego pontyfikatu prymasowskiego nie można postrzegać inaczej niż w kategoriach łaski i błogosławieństwa zarówno wobec Kościoła, jak i całego narodu. To bowiem kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu przyszło zmierzyć się z komunistycznymi planami zniszczenia Kościoła i wiary. Wyszedł z tej próby bez moralnego uszczerbku, za to z przydomkiem Prymasa Tysiąclecia. Na prymasostwo Wyszyńskiego złożyło się kilkuletnie internowanie w czasach stalinowskich i nieustanne zmaganie z komunistycznymi przeciwnikami w kolejnych dziesięcioleciach. W tym właśnie czasie prymas zorganizował Wielką Nowennę poprzedzającą równie wielkie uroczystości Tysiąclecia Chrztu Polski. Cieszył się nadzwyczajną estymą w Kolegium Kardynalskim i w oczach kolejnych papieży, reprezentując w Rzymie, między innymi  podczas Soboru Watykańskiego II, Kościół polski. Już za życia słusznie zaliczony do najwybitniejszych Polaków w tysiącletnich dziejach, uznawany jest obecnie za prawdziwego interreksa w okresie komunistycznego zniewolenia – to w prymasie Wyszyńskim widziano duchowego Ojca Narodu, w czasach kiedy społeczeństwo pozbawione było prawdziwych przedstawicieli.

            Po śmierci prymasa Wyszyńskiego tron gnieźnieński i warszawski przypadł wieloletniemu sekretarzowi prymasa, biskupowi warmińskiemu Józefowi Glempowi. Jego 28-letnia posługa prymasowska nie była łatwa. Przejmując schedę po tak wielkiej osobowości jak kardynał Wyszyński, nowy prymas musiał zmierzyć się z wieloma porównaniami. Sam prymas Glemp niejednokrotnie przyznawał, że jego posługa upływała „w cieniu pontyfikatu Jana Pawła II”. Mimo to właśnie prymasowi Glempowi udało się spokojnie przeprowadzić Kościół w Polsce od zniewolenia do wolności. To właśnie kardynał Glemp jako pierwszy prymas w III RP przestrzegał naród przed pokusami nadużywania wolności i wyzwaniami współczesnego świata. Po pełnym doświadczeń i prób prymasostwie kardynał Glemp w dniu swych 80. urodzin przekazuje tytuł do macierzystego Gniezna. Tamtejszy arcybiskup Henryk Muszyński będzie już jednak prymasem, którego historia przypisze do XXI stulecia.

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki