Logo Przewdonik Katolicki

Patent na zdrowie

Małgorzata Szewczyk
Fot.

Z prof. dr hab. med. Danutą Pupek-Musialik rozmawia Małgorzata Szewczyk


 

 

Żyjemy w czasach fast foodów, komputerów, siedzącego trybu życia i... otyłości. Dietetycy alarmują: świat ogarnęła epidemia. Problem nadwagi nie dotyczy już tylko Stanów Zjednoczonych, ale też Europy. Jak na tym tle prezentuje się Polska?

– W 1997 r. Światowa Organizacja Zdrowia uznała otyłość za chorobę o charakterze epidemii. Polska na tle innych krajów prezentuje się w sposób –  powiedziałabym – dość typowy. W ostatnich 20-30 latach gwałtownie wzrosła liczba osób cierpiących z powodu nadwagi i otyłości. Aby ten obraz przybliżyć, powiem, że na trzech dorosłych Polaków jeden ma wagę prawidłową, a dwóch ma albo nadwagę albo wręcz otyłość. Problem jest więc olbrzymi. Gdyby to przeliczyć w milionach osób, to co najmniej 8 mln Polaków, zgodnie z badaniami WOBASZ z 2005 r. cierpi z powodu nadwagi i otyłości. Każdego roku, niestety, ta liczba się zwiększa.

Epidemia otyłości dorosłych dotyczy osób między 34.-60. rokiem życia. Co jest bardzo niepokojące, nadwaga i otyłość dotykają również młodszych. Nie ma badań przekrojowych, obejmujących całą Polskę, ale analizując wyniki ze wszystkich województw, oczywiście różnie się to w poszczególnych województwach kształtuje, 7-13 proc. dzieci i młodzieży ma nadwagę i otyłość. W związku z tym dla dzieci opracowano specjalne kryteria rozpoznawania otyłości, bo dziecko rośnie, rozwija się...

 

Otyłe dzieci często czują się nieakceptowane i samotne. Dorośli szukają winnych takiej sytuacji. Czy to właśnie nie rodzice winni zadać sobie pytanie: co zrobiliśmy nie tak, gdzie popełniliśmy błąd?

Myślę, że wina leży głównie po stronie rodziców. Dzieci nie mają w wielu kwestiach wykształconej świadomości. Jeżeli ktoś im nie powie, że coś jest złe, to nie mają poczucia, że coś odbiega od przyjętej normy, np. zdrowego żywienia. Rodzice, żeby mieć czas wolny, sadzają dziecko przed telewizorem lub komputerem. Gry komputerowe pochłaniają mnóstwo czasu.

W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono badania na ten temat. W pewnej grupie dzieci wdrożono program ograniczający najmłodszym o godzinę siedzenie przed komputerem i te dzieci... schudły! Okazało się, że wystarczy ograniczyć czas przed komputerem o godzinę, by waga dziecka drgnęła! Nie chodzi wszak o to, żeby dziecko nie korzystało z internetu. Jest to przecież dostęp do świata, do wiadomości, ale musi to być rozsądnie kontrolowane przez rodziców.

Rodzice jednak, co przerażające, nie przywiązują wagi do tego, co i jak dzieci jedzą. W Poznaniu przeprowadziliśmy program unijny Shape Up. Mieliśmy za jego pomocą nauczać prozdrowotnego stylu życia dzieci, młodzież i rodziców. Rodzicom podczas wywiadówki rozdaliśmy 900 ankiet z pytaniami nt. żywienia, aktywności ruchowej, profilaktyki. Proszę sobie wyobrazić, że na pytanie, jak dziecko powinno się odżywiać, co powinno robić, a czego nie, nikt nie udzielił poprawnej odpowiedzi! Na 900 ankiet... cztery osoby zainteresowały się nimi. Brak zainteresowania rodziców wynika albo z braku czasu, albo z negatywnego stosunku, że to kolejna pogadanka nt. otyłości, która nic nie da.

Jakiś czas temu ukazała się także tłumaczona przeze mnie z języka angielskiego popularnonaukowa książka „ABC otyłości”. Znaczna jej część poświęcona jest właśnie dzieciom. Okazuje się, że wiele otyłych dzieci nie wyrasta z otyłości. Rodzicom się wydaje, że dziecko wyrośnie, że gdy dorośnie, waga się znormalizuje. Ale to nieprawda. Większość otyłych dzieci staje się otyłymi dorosłymi. Rodzice nie przywiązują do tego wagi albo tłumaczą to przyczynami genetycznymi. W rodzinie babcia była otyła, dziadek był otyły... Geny odpowiadają za otyłość tylko w 40 proc., 60 proc. zależy od nas samych.

 

Lekarze wyróżniają dwa rodzaje otyłości: prostą i wtórną. Jakie czynniki na nie wpływają? Kiedy mówimy o otyłości, a kiedy o nadwadze?

 Nadwaga i otyłość to nie jest to samo. Nadwaga, można powiedzieć, jest lżejszym problemem, a otyłość poważniejszym. By rozróżnić te dwie sprawy w najprostszy sposób, trzeba wziąć pod uwagę wskaźnik BMI. Jak się go oblicza? Trzeba się zważyć i zmierzyć: np. ktoś waży 100 kg przy wzroście 170 cm (1,7 m). Tę wielkość 1,7 m podnosimy do kwadratu. Następnie dzielimy wagę (100 kg) przez obliczony wzrost (1,7 m) do kwadratu. Otrzymujemy wartość BMI. Jeżeli wynik jest poniżej 25 – to jest bardzo dobrze. Jeżeli jest pomiędzy 25-29 to jest nadwaga, a jeżeli 30 i więcej to już jest otyłość. Otyłość trzeciego stopnia jest wtedy, gdy BMI wynosi 40 i powyżej. Są to otyłości śmiertelne, związane z cukrzycą, chorobami kardiologicznymi.

Otyłość w 90 proc. jest pierwotna, zaledwie w kilku jest wtórna, czyli taka, która towarzyszy pewnym zaburzeniom hormonalnym. Nie oszukujmy się mówiąc, że mamy takie geny. Prawda, są choroby uwarunkowane genetycznie zależne od zaburzeń hormonalnych np. nadnerczy, tarczycy, ale częściej otyłość wynika po prostu ze złych nawyków żywieniowych, małej aktywności ruchowej, najczęściej idzie w parze z cukrzycą i chorobami serca, obciążone są stawy. Jeżeli kobieta jest otyła, to żyje 8 lat krócej niż ta o normalnej wadze. Otyły mężczyzna o 13 lat skraca sobie życie. Normalizację wagi należy podjąć do 50. roku życia, łatwiej wówczas osiągnie się cel i ma to sens.

 

Wakacje to dla wielu z nas czas wzmożonej aktywności fizycznej. Pływanie, wyprawy w góry, żeglarstwo... O czym należy pamiętać, zwiększając aktywność fizyczną?

– Jeżeli ma się prawidłową wagę ciała, to sprawa jest prosta, można uprawiać sporty, które się lubi, które są bezpieczne. Jeżeli się cierpi z powodu otyłości, nie wszystkie aktywności fizyczne są zalecane. Np. ćwiczenia na siłowni, podnoszenie ciężarów, sztangi to krótkotrwałe wysiłki, które nie są zalecane. Bardzo dobre jest pływanie, gra w tenisa, jazda na rowerze. Polecam również taniec. W tańcu bardzo „przyjemnie” spala się kalorie. Jednak najbardziej dostępną formą aktywności fizycznej i najtańszą są po prostu spacery. Dla osób bardzo otyłych pozostają tylko spacery, oczywiście w odpowiednim tempie... Nie chodzi przecież o to, by kilometr pokonywać w godzinę... Codziennie, niezależnie od wakacji, polecany jest 45-minutowy marsz. To najprostsza i najbezpieczniejsza forma aktywności.

 

Produkty o wysokim indeksie glikemicznym zwiększają odkładanie się tkanki tłuszczowej. Po ich spożyciu szybko wzrasta poziom glukozy we krwi. Czego w takim razie unikać, przygotowując posiłki latem, gdy jest większa dostępność produktów? Co to jest dieta o niskim indeksie glikemicznym?

– Dieta o niskim indeksie glikemicznym jest zalecana u pacjentów mających nieprawidłową gospodarkę węglowodanową, czyli u takich, którzy mają cukrzycę albo stan przedcukrzycowy, ale także otyłość. Niski indeks glikemiczny ma: ryż niełuskany (dziki), owoce, które mają dużo wody: truskawki, maliny, porzeczki, grejpfruty. Trochę wyższy indeks mają np. śliwki, niezalecane są natomiast gruszki czy banany. Polecam przygotowywane na różny sposób pomidory, ogórki, kapustę surową, oczywiście bez dodatku boczku, sałatę polaną sosem winegret; ciemne pieczywo. Jemy zdecydowanie za mało ryb. Rybę najlepiej upiec w folii, wtedy nie ma ona tłuszczu koniecznego przy przyrządzaniu jej na patelni. Wystrzegajmy się bardzo kalorycznych (500-700 kalorii) fast foodów. Człowiek pracujący umysłowo, nie fizycznie, aby nie przytyć, powinien jeść 1500-1800 kalorii dziennie. Z mięs najmniej tuczące są mięsa drobiowe, króliki, indyki, może być również chude wołowe mięso. Prawda jest taka, że to co nam smakuje, niekoniecznie jest najlepsze z punktu widzenia indeksu glikemicznego...

 

W takim razie popularny na naszych działkach i w ogrodach grill jest całkowicie niewskazany?

– Tutaj sprawa nie jest taka prosta. To czas spędzony wspólnie, na powietrzu, z rodziną, przyjaciółmi... Przynosi odprężenie, miłą atmosferę, spokój. To są zalety grilla. Pamiętajmy jednak, że niekoniecznie musimy piec boczek, kiełbasę. Możemy przecież upiec skrzydełka, nóżki kurze, które są mniej kaloryczne, rybę. Nie należy jednak jeść zbyt wielu potraw z grilla. Podczas procesu pieczenia powstają węglowodory aromatyczne, które sprzyjają procesowi carcinogennemu. Nie wpadajmy jednak w panikę, gdy zjemy już coś z grilla, ale pamiętajmy, że nie można przejść na żywienie z grilla.

 

Wiele miejsca poświęciła Pani Profesor sferze ciała, ale przecież podczas wakacji nie możemy zapomnieć również o sferze ducha...

– Wakacje to w zasadzie jedyny moment na dłuższe oderwanie się od stresującej codzienności, od życia w ciągłym pośpiechu i napięciu. Warto, by był to czas spędzony z rodziną, ale i czas, który przeznaczymy dla siebie. Podejmijmy refleksję o przeszłości, ale i z większym optymizmem popatrzmy w przyszłość, pomyślmy o sukcesach, a nie o porażkach. Starajmy się także dostrzec piękno i różnorodność świata stworzonego przez Pana Boga. Wtedy też nie będziemy musieli sięgać po tabliczkę czekolady albo pięć kulek lodów, by poprawić sobie humor. Słodycze uwalniają endorfiny, które działają jak narkotyk. Warto zmienić swoje podejście do życia na bardziej pogodne. Ludzie, którzy poddani są permanentnemu stresowi, szybciej tyją, bo szukają substytutów, przegryzają coś: ciasteczka, krakersy, paluszki, chipsy... Nie jest dobrze, gdy człowiek jest głodny, w związku z tym jedzmy pięć razy dziennie, ale w małych ilościach, a wówczas łatwiej będzie nam dostosować się do indeksu glikemicznego.

 

 

 


Prof. dr hab. med. Danuta Pupek-Musialik jest kierownikiem poznańskiej Katedry i  Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zaburzeń Metabolicznych i Nadciśnienia Tętniczego

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki