Ocena ucznia stanowi jeden z ważniejszych elementów procesu dydaktycznego. Pewnie każdy z nas pamięta, ile radości przynosiła nam dobra ocena, zachęcała do dalszej pracy. Może też pamiętamy inne doświadczenia: ocena, którą uznaliśmy za niesprawiedliwą, zaważyła na naszym podejściu do przedmiotu i nauczyciela. Każdy stopień ma znaczenie wychowawcze i każdy stopień uczniowie głęboko przeżywają.
Mimo że problemowi oceniania i oceny poświęcono wiele rozważań teoretycznych i wysiłków praktycznych, ciągle otwartym pozostają pytania: jak najlepiej ocenić ucznia, jego wiedzę i wysiłek włożony w jej przyswojenie, jak również umiejętność jej wykorzystania w życiu? Jaka powinna być ocena, by była sprawiedliwa, a jednocześnie mobilizująca ucznia do dalszej pracy? Takie dylematy nie są obce nauczycielom, a szczególnie może katechetom.
Ocena z religii
W ramach nauczania religii w szkole lekcja religii, jako przedmiot szkolny, wymaga takiej samej
systematyczności i organizacji, co inne przedmioty. Istnieje więc również konieczność oceniania ucznia. Znana zasada, że uczniowie nie powinni uczyć się tylko dla oceny, w sposób szczególny odnosi się do katechezy. Uczestnictwo w katechezie podjęte tylko dla stopnia świadczyłoby o jakimś błędzie w podejściu do wiary. Katecheta powinien często podkreślać, że nie uczymy się religii dla stopnia, co nie zmienia faktu, że stopień z religii nie przestaje być ważny.
Wyjątkowy charakter lekcji religii domaga się pewnych odmiennych, w porównaniu z przedmiotami szkolnymi, sposobów oceniania. Rozumiały to władze oświatowe, które w Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej z dnia 19 kwietnia 1999 roku w sprawie zasad oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania egzaminów i sprawdzianów w szkołach publicznych stwierdzały: Zasady oceniania z religii (etyki) regulują odrębne przepisy. Wobec pewnej różnorodności w ocenianiu, Komisja Wychowania Katolickiego Episkopatu Polski w sierpniu 2008 roku opracowała „Zasady oceniania osiągnięć edukacyjnych z religii rzymskokatolickiej w szkołach”.
Przesłanie „Zasad oceniana”
Celem „Zasad” było udzielenie pomocy katechetom w rozwiązywaniu problemów z zakresu oceniania osiągnięć edukacyjnych i postępów w nauce religii dzieci i młodzieży. Wśród wielu szczegółowych ustaleń najważniejsze jest chyba to, które mówi, że ocenie podlegać będzie tylko wiedza ucznia, wiadomości i jego aktywność, a nie uczestniczenie w praktykach religijnych. Wytyczne miały „ukrócić” praktyki katechetów, którzy stawiali oceny także za uczestnictwo w Mszach Świętych, za udział w oazach czy posługę ministrancką. Według nowych „Zasad”, katecheta nie ma prawa nawet zapytać ucznia, czy w niedzielę uczestniczył we Mszy św.
„Jeśli katecheta w szkole sprawdza, czy uczeń zna modlitwę Ojcze nasz, to ma do tego prawo. Natomiast gdyby sprawdzał, czy ów uczeń mówi tę modlitwę w codziennym pacierzu, to przekroczyłby zasady oceny” - wyjaśniał Przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego Episkopatu Polski, w wywiadzie opublikowanym przez jedną z gazet.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że te zasady dokładnie wpisują się w powtarzane do znudzenia postulaty środowisk liberalnych i lewicowych.
Jasne reguły?
Wydawać by się mogło, że ogłoszone wytyczne jednoznacznie rozstrzygają dylematy katechetów w kwestii oceniania uczniów.
Radości nie kryją ludzie lewicy i liberałowie. „Nie będzie piątek za pierwsze piątki!” - tryumfuje jedna z lewicowych gazet.
Ale wielu katechetów, zwłaszcza księży, dostrzega, że nowe zasady oceniania pozbawiają lekcje religii jej waloru umacniania wiary. Ktoś powiedział, że wytyczne z uznaniem przyjęli nauczyciele religii, z rozterkami pozostali katecheci. Skąd to rozróżnienie? Katechetami nazwał ten ktoś nauczających religii w szkole z powołania, a nauczycielami religii tych, którzy tylko wykonują swoją pracę. Nauczyciel religii, kierując się wytycznymi, może stopnie sumować, mnożyć i dzielić, aby otrzymać średnią ocenę, będącą wynikiem matematycznych obliczeń. Wielu katechetów ma jednak wątpliwości.
Oto przykłady. Odpowiada dwóch uczniów ze znajomości Tajemnic Różańcowych. Pierwszy odpowiada bezbłędnie, drugi - z kłopotami. Ocena wydaje się być prosta. Problem w tym, że pierwszy uczeń ani razu nie był na nabożeństwie różańcowym, drugi bywał prawie codziennie. Czy nie ma różnicy?
Jak ocenić dwie uczennice z klasy maturalnej: jedna mieszka prawie w melinie, wiadomości ma nikłe, ale stara się młodszego brata dobrze przygotować do I Komunii Świętej, druga ma świetnie opanowany materiał, startowała z powodzeniem w olimpiadzie wiedzy religijnej, ale nie ukrywa, że dokonała zabiegu przerwania ciąży.
Jak ocenić ucznia, który świetnie wyrecytuje główne prawdy wiary, ale jawnie twierdzi, że w te „prawdy” nie wierzy, a na religię chodzi, aby podnieść średnią? W świetle „Zasad” może być wzorowym uczniem. Nawet zdolny satanista, jeżeli „zakuje” reguły i formuły, będzie mógł mieć z religii „szóstkę”, aby podnieść sobie średnią ocenę, natomiast dziecko wychowane w wierze katolickiej, ale mniej uzdolnione w przyswajaniu wiedzy, może mieć ocenę tylko mierną. To tylko niektóre przykłady obrazujące problem.
Wątpliwości pozostały
Opowiada jedna z katechetek: – Ucznia można zapytać, czy umył zęby, ale nie można zapytać na religii, czy odmówił pacierz lub czy był w kościele. To jakaś paranoja. Przecież według takich zasad niedługo nawet rodzice nie będą mogli pytać o to swojego dziecka, a już tym bardziej zabierać go ze sobą do kościoła, bo zawsze znajdzie się jakiś Pawka Morozow, który zadenuncjuje rodziców, że łamią wolność jego sumienia. Idąc dalej, kapłan przy chrzcie dziecka nie może zapytać rodziców o sakrament małżeństwa, bo to też sprawy sumienia, a narzeczonych, czy przed ślubem przystąpili do spowiedzi. Ktoś inny zauważa, że jeżeli uczniowie będą oceniani tylko za wiedzę, nie ma miejsca na katechezę. To zwykła, klasyczna lekcja, jak chemia czy fizyka. Liczyć się będą tylko sprawności umysłowe. Prawda, że jest to wygodne, ale stopień zbiurokratyzowania przekazu religijnego zabija jej ducha.
Trudno nie pytać, dlaczego zrezygnowano z istniejących w praktyce kryteriów oceny, jak chociażby szacunek do świętych przedmiotów, miejsc i przedmiotów religijnych, uczestnictwa w życiu parafii, w liturgii, rekolekcjach. Dlaczego nie docenić aktywnego uczestnictwa w grupach parafialnych? Przecież to nie jest ocena wiary ucznia, a jego zaangażowania. A takowe jest przecież doceniane na innych przedmiotach szkolnych. Dochodzi do jakichś paradoksów: uczeń angażuje się w życiu parafii w grupę apostolską, ale za to nie można go oceniać. „Katecheta może poprosić go wtedy o napisanie pracy na temat tego ruchu. I kiedy uczeń taką pracę napisze, to za nią można go ocenić” - wyjaśniał jeden z kapłanów.
Jak stawiać stopnie z religii?
Trudno ocenę osiągnięć na katechezie zmieścić w ramach szkolnych stopni. Jeżeli jednak konieczna jest ocena, co powinna zawierać? Wydaje się, że odpowiedzi na to pytanie należy szukać w jasnym określeniu celu katechezy. Współczesna katechetyka podkreśla, iż zasadniczym celem katechezy jest wiara, którą należy rozbudzać i rozwijać. Ma doprowadzić katechizowanych nie tylko do spotkania z Chrystusem, ale do zjednoczenia, a nawet głębokiej z Nim zażyłości. Słuszne jest więc stwierdzenie, że ostatecznej oceny katechezy dokona Pan Bóg i należy stale kształtować sumienie uczniów, by dokonywali samooceny swojego postępowania. Czy można jednak wymagać tego od małych dzieci? Ocena promująca praktyki religijne z pewnością pomogłaby dojść dziecku do wiary dojrzałej, bo sama wiedza, opanowana nawet w stopniu doskonałym, chyba nie doprowadzi do zażyłości z Chrystusem.
W ostatnich latach w dydaktyce wiele mówi się o potrzebie wprowadzenia ocen opisowych. Oceną wiedzy ucznia byłaby więc nie cyfra, ale jedno czy dwa określenia odpowiadające opanowaniu przez niego materiału. Może ocena z religii mogłaby zawierać dwa określenia, z których jedno określałoby wiedzę, a drugie postawę? Taka opisowa ocena umożliwiłaby lepsze wyeksponowanie tego, co uczeń już osiągnął w dziedzinie wiedzy i praktyk religijnych.
Nie tylko ocena
Wydaje się, że omawiane zagadnienie dotyczy nie tylko oceny z religii, ale jest fragmentem szerszego problemu tożsamości religii w szkole. Nie tak dawno jeden z liberalnych tygodników alarmował, że „katecheza produkuje ateistów”. Wtedy wydawało mi się to dalekie od prawdy. Teraz, kiedy wprowadzenie norm oceny ucznia na lekcji religii zostało zawężone tylko do wiedzy, gotów jestem przyznać wiele racji autorowi tamtego artykułu. Trzeba rzeczywiście zastanowić się, czy nie wychowujemy ateistów, ale bardziej wykształconych, którzy będą dotkliwiej atakować Kościół. Ktoś nazwał to jeszcze dosadniej: Ocenianie tylko wiedzy powoduje pojawienie się generacji „szatanów z szóstką z religii". Jeśli idziemy w kierunku stworzenia z religii zupełnie „normalnego” przedmiotu szkolnego, to jaki to będzie mieć wpływ na kształtowanie wiary? Sama wiedza nie zmieni przekonań, a tym bardziej nie ukształtuje postaw ucznia.
Nieważne praktyki?
Nigdy w katechezie nie była oceniana wiara, ale zawsze łączyła się z praktykami religijnymi. One były dopełnieniem i jakby sprawdzianem przyswojonej na lekcji wiedzy. Pomiędzy katechezą a duszpasterstwem istnieje ścisły związek i wzajemna zależność. Katecheza szkolna nie będzie w pełni skuteczna, jeśli nie będzie dopełniana w duszpasterstwie parafialnym. Im więcej uczniów będzie zaangażowanych w różnego rodzaju ruchy i grupy parafialne, tym więcej będzie owocna, tym łatwiej i skuteczniej będzie można prowadzić katechezę na terenie szkoły.
Nie ma właściwej katechezy bez zaangażowania się uczniów w duszpasterstwo szkolne i parafialne. Nie sposób będzie utrzymać jej charakteru kerygmatycznego bez powiązania nauczania religii z parafią i duszpasterstwem. Ocena tylko za wiedzę rozluźniła i tak już luźny związek ucznia z parafią i Kościołem.
Co dalej?
Trudno nie odnieść wrażenia, że wprowadzone zasady ograniczenia oceny z lekcji religii tylko do wiedzy są kolejnym etapem zredukowania religii do poziomu „zwykłego” szkolnego przedmiotu, a w konsekwencji zmniejszeniem szans, jakie daje nauczanie religii w szkole. Trudno powiedzieć, czy nowe zasady są ukłonem w stronę środowisk lewicowych i liberalnych, czy ceną, którą trzeba płacić za pozostawienie lekcji w szkole. Niewątpliwie przypominają niezbyt odległe czasy, kiedy różnymi sposobami próbowano zamknąć religię w kruchcie i zakrystii - kiedyś w imię prywatności wiary, dzisiaj w imię ochrony praw sumienia.
Ciągle jeszcze jednak religia w szkole jest szansą dla Kościoła w Polsce. Jest wiele szlachetnej młodzieży i dzieci, i są ci, dla których religia w szkole to jedyny kontakt z Kościołem. Czas lekcji religii powinien więc być chyba lepiej wykorzystany, niż tylko na przekazywanie i ocenianie wiedzy religijnej.