Po domu oprowadza nas jego szefowa, siostra Cecylia Belchnerowska, zarządzająca placówką od półtora roku. Dom Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej (Sióstr Serafitek) w Poznaniu, położony tuż nad Wartą, na terenie dawnej podmiejskiej osady św. Roch, a dziś prawie w centrum miasta, jest dobrze znany większości poznaniaków. Nic dziwnego, skoro jest jedyną tego typu placówką w mieście.
Siostry opiekują się tutaj niepełnosprawnymi intelektualnie dziewczynkami i kobietami w wieku od 3 do 30 lat. Podopieczne najczęściej dotknięte są wrodzonymi wadami genetycznymi, zespołem Downa, autyzmem, dziecięcym porażeniem mózgowym. - W większości przebywają u nas tak zwane dzieci niechciane – opowiada siostra Cecylia. Około 80 procent wszystkich podopiecznych ma rodziców, którzy bądź sami zrzekli się części swych praw do dzieci, bądź prawa rodzicielskie odebrał lub ograniczył im sąd. Wynika to z różnych powodów – opowiada zakonnica. Część rodziców sama dotknięta jest niepełnosprawnością i po prostu nie potrafi zająć się swoim potomstwem lub nawet zagraża ich życiu i zdrowiu. Inni nie są w stanie zaakceptować choroby dziecka. Jeszcze inni mają świadomość, że nie podołaliby opiece nad dzieckiem z poważnymi dysfunkcjami. Pozostałe 20 proc. to rodzice odwiedzający systematycznie swoje dzieci, zabierający je z okazji świąt i wakacji letnich.
Prawdziwy dom
Siostry doskonale zdają sobie sprawę, że w takiej sytuacji nie mogą ograniczyć swej działalności wyłącznie do opieki fachowej, która jest zresztą doskonale zapewniona, ale przede wszystkim muszą powierzonym ich pieczy dziewczętom stworzyć prawdziwy dom. – Wiele dziewcząt trafia do nas już w trzecim roku życia i pozostają aż do dojrzałości – opowiada siostra Cecylia. Jest oczywiste, że nasz dom jest dla nich całym światem. Tworzymy tu więc prawdziwą, choć nie tę naturalną i pierwotną rodzinę.
U sióstr serafitek jest więc wesoło, jak w każdym, pełnym miłości domu: są baliki, zabawa na świeżym powietrzu, czas na wspólne śpiewanie, gry, rozmowę czy po prostu na przytulenie i kontakt osobisty. Jest też jednak, a może nade wszystko, czas dla Pana Boga. – Staramy się wychowywać dzieci w duchu roku liturgicznego – wyznaje siostra dyrektor. Dzieci uczestniczą w nabożeństwach. Obecnie podczas Wielkiego Postu: w Gorzkich Żalach czy w Drodze Krzyżowej. Na nabożeństwa zwożone są wszystkie dzieci, także te na wózkach – niesprawne fizycznie. Raz w miesiącu ksiądz kapelan odprawia też Mszę św. w kaplicy Domu, wraz z kazaniem dla wszystkich dzieci, a siostry przygotowują oprawę liturgiczną z udziałem naszych mieszkanek. Nie tworzymy jednak „getta” – mówi pogodnie siostra Cecylia. Wychodzimy na zewnątrz i jesteśmy obecni w normalnym życiu społeczeństwa. W pozostałe niedziele miesiąca grupa podopiecznych bierze udział w dziecięcej Mszy św. w położonym tuż przy Domu Sióstr Serafitek kościele pw. św. Rocha. - Nikogo to nie dziwi i dzieci z parafii akceptują naszą obecność – wyznaje siostra Cecylia. Choć 25 lat temu, gdy rozpoczynałam swoją pracę w zakonie, właśnie od opieki nad dziećmi w naszym poznańskim domu, było nieco inaczej – relacjonuje zakonnica. Zdarzało się, że gdy jechaliśmy z dziećmi tramwajem, to mieliśmy wokół siebie metrową wolną przestrzeń. Ludzie po prostu obawiali się naszych podopiecznych. Dziś widać, jak wiele przez to ćwierć wieku się zmieniło. W samym Domu dzieci odwiedzane są zresztą przez kilka młodych osób z działającego przy parafii św. Rocha duszpasterstwa akademickiego, przez wolontariuszy z różnych poziomów szkół poznańskich, a także dorosłe osoby, które przebywając na rencie lub emeryturze chcą się czuć potrzebne i jeszcze w miarę sił pomóc naszym niepełnosprawnym mieszkankom. Dziewczynki bardzo przywiązują się do swoich gości. Odbywają się też spotkania integracyjne z młodzieżą z poznańskiego Gimnazjum nr 63. Są to bardzo integrujące i rozwijające wspólne zajęcia plastyczne i muzyczne, przygotowane przez nauczycielkę tej szkoły.
„Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie” – wszystkim!
Duża część dziewczynek z poznańskiego Domu Pomocy Społecznej przygotowuje się też, w różnym wieku, do przyjęcia Pana Jezusa w Eucharystii. - Przygotowanie do Pierwszej Komunii Świętej naszych podopiecznych jest w pierwszej kolejności uzależnione od stanu relacji dziewczynki z opiekunką – stwierdza siostra Cecylia. To bowiem opiekująca się siostra jako katechetka wprowadza dziecko w świat wiary. Wprowadzenie to zaczyna się właśnie od prowadzenia dziewczynek do kościoła, oswajania z liturgią Mszy św., z muzyką w kościele, ze śpiewami, z zapachem kadzidła, z dzwonkami. W ten sposób, poprzez taką percepcję zmysłową rzeczywistości duchowej, dziecko z niesprawnością intelektualną zbliża się do Pana Boga.
Wiek dziecka, w którym przystąpi ono do Pierwszej Komunii św., jest bardzo zróżnicowany – nieraz jest to 12 lat, nieraz 24. Każda sytuacja duchowa jest wyjątkowa i nad każdą dziewczynką, jej przeżyciami i emocjami pochylamy się indywidualnie – opowiada zakonnica. Siostra Cecylia przekonuje, że nikt z nas nie może ocenić stanu duchowego drugiej osoby, także niepełnosprawnej. Za każdym razem jest to Boża tajemnica. – Nie możemy twierdzić, że dziecko z powodu swojej niepełnosprawności intelektualnej jest na „niższym poziomie” duchowym niż my – mówi siostra serafitka. Może być całkiem odwrotnie.
Siostry sprawujące opiekę nad dziewczętami z niepełnosprawnością intelektualną są do tego fachowo przygotowane. Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci spełnia wszystkie standardy, jakie stawia prawo i spełnia ważną rolę w systemie państwowej pomocy społecznej. Siostry i osoby świeckie pracujące w Domu mają akademickie przygotowanie pedagogiczne, rehabilitacyjne czy psychologiczne, a w pracy katechetycznej z niepełnosprawnymi opierają się na dokumentach Kościoła – na przykład „Dyrektorium Ogólnym o Katechizacji” z 1997 roku oraz na własnym doświadczeniu i pomysłach, jak w prosty i komunikatywny sposób przekazać ogromną miłość Boga do każdego człowieka.
O głębokim znaczeniu doświadczenia Boga w życiu swoich podopiecznych dziewczynek każda z sióstr serafitek mogłaby opowiadać bardzo długo. Dziewczęta potrafią zaskoczyć swoim doświadczeniem wiary. Siostra Cecylia przytacza wymowną anegdotę: Niedawno rozmawiałyśmy z jedną z dziewczynek po pewnej naszej uroczystości. Zwróciłam się wtedy do niej: - Popatrz, jak ty masz dobrze; jedna siostra, i druga, i trzecia Cię kocha, a mnie to nikt nie kocha… Dziewczynka zamilkła, spojrzała na siostrę zakonną i odrzekła: Ale Pan Bóg kocha!